Dare To Be Zakliczyn. Zapowiedź

W najbliższą sobotę zapraszamy na przedostatnią, ale zarazem najbardziej wymagającą edycję Dare To Be. Zakliczyn brzmi niepozornie i na pewno nie kojarzy się z wielkimi górami. Dla mnie osobiście to zawody, w których metę mijam na przysłowiowych rzęsach.

Trasa

W czym tkwi sekret, że Zakliczyn tak mocno męczy? Odkąd pamiętam to miejscowość ma spory fart do pogody i co roku jest tam co najmniej ciepło. W tym roku pod tym względem nie zapowiada się ulgowo. Druga i najważniejsza sprawa to końcówka wyścigu. Patrząc na wykres dystansu Half widać, że od 28 kilometra zaczyna się dobijanie. To właśnie te słynne ściany płaczu. Każda góra jest wybitnie stroma a już po pierwszym najdłuższym podjeździe zazwyczaj nogi płoną. Każdy kto ma miękkie przełożenia w rowerze może sporo zyskać na świeżości właśnie na końcowym dystansie. Dare To Be ma w swoim portfolio mocne górskie wyścigi: Kuków, Piwniczna, ale to właśnie ten niepozorny Zakliczyn wyciska najwięcej potu i zmęczenia.

Warto się odważyć

Pomimo, że trasa w Zakliczynie bardzo mnie męczy, tegoroczny start będzie już trzecim na moim koncie. Nigdy nie udało mi się stanąć na podium, za to zawsze wyjeżdżałem stąd pozytywnie dojechany. Jest to też dla mnie spora forma wyzwania z pełnym respektem dla trasy. Kto jeszcze nigdy nie startował w Zakliczynie powinien odważyć się stanąć na starcie. Pętle są mocno urozmaicone a charakterystyka pierwszych kilometrów powoduje, że miejsce w pierwszym rzędzie na starcie nie ma aż takiego znaczenia.

Z nadzieją na lekkie ochłodzenie w stosunku do obecnej prognozy, GORĄCO zachęcamy do startu na tej wyjątkowej trasie. Do zobaczenia na starcie!

Zdjęcia: Dare To Be

Komentowanie jest wyłączone.