DareToBe Kuków. Relacja

Co to był za wyścig…no i jaka trasa! Zgodnie z moim zeszłotygodniowym jasnowidztwem, tym razem nic nam nie przeszkodziło w ściganiu na DareToBe. Zaczęliśmy sezon idealną pogodą do rywalizacji. Wartością dodaną, której nie przewidziałem była mocno zmodyfikowana względem ubiegłego roku trasa.

Zmiany, zmiany…

W ubiegłym roku trasa w Kukowie debiutowała w cyklu DareToBe i jednogłośnie zyskała rangę najwyższą z możliwych. Bardzo wymagająca trasa z ciężkimi podjazdami i bardzo kamienistymi zjazdami dała się we znaki wszystkim mocnym. Dla mniej wytrenowanych stanowiła prawdziwe wyzwanie. W tym roku organizatorzy nie wypłaszczyli trasy, ale modyfikacje poszły w stronę większej frajdy…głównie na zjazdach.

Trasa 2019

Początek trasy w Kukowie nie zmienił się względem ubiegłego roku. Odrobina asfaltu, kilka przejazdów przez rzekę no i jedziemy pod górę. Początek to trochę ciasny, ale przeprowadzający już odpowiednią selekcję podjazd. Szybki zjazd i kilka kilometrów walki w przyrzecznym terenie. Było szybko, było też trochę błota, które dało się ominąć pod warunkiem, że stawka przed nami nie zasłaniała widoczności. Po rozgrzewce zaczęły się właściwe góry. Kolejny podjazd to już spora ilość kamieni, duże nachylenie i około trzystu metrów w pionie. Wszystko zwieńczone szybkim zjazdem, ale najlepszy teren dopiero miał nadejść.

Gwóźdź programu

Dwa kolejne podjazdy to już wspinaczka wysokogórska. Pierwszy w kolejności to Leskowiec i podjazd na ponad 900 m.n.p.m. To najwyższe wzniesienie maratonu w Kukowie znajdujące się tylko na najdłuższych dystansach zawodów. Zawodnicy jadący dystans Full pokonywali dwa ostatnie zniesienia dwukrotnie-szacunek! Gdy już byłem gotowy na walkę o utrzymanie kierownicy na zjeździe przyszła miła niespodzianka. Zjazd został poprowadzony zupełnie nowymi odcinkami. Co więcej trasa była techniczna z wieloma zakrętami i ciasnymi przejazdami. Kamienie oczywiście były, ale były one w akceptowalnej formie pozwalającej na radość z jazdy w dół, bez konieczności panicznego hamowania na stromych ściankach. Taką modyfikację to ja rozumiem. Na kolejnym podjeździe trzeba było niestety zejść na ziemię…i to w dosłownym słowa znaczeniu. Początek nie był do ogarnięcia z pozycji siodełka, co skutkowało kilkuset metrowym spacerem. Reszta oczywiście do podjechania, ale łatwo nie było. Mam nadzieję, że trzecia edycja upora się nawet i z tą górą.

Do mety

Po zjeździe z drugiej co do wielkości góry było trochę wytchnienia. Asfaltowe podjazdy które po trudach trasy wydawały się strome jak diabli, fajne single w lesie, gdzie okazało się, że na trasie jest błoto, no i kilka przejazdów przez rzekę które wcześniej zebrane błoto sprytnie usunęło. Na koniec najgorsza część trasy…pralka na przyrzecznych chaszczach…ależ tam trzepało.

Reasumując poczynania organizatorów…SUPER TRASA! Liczymy, że w Wojniczu uda się również wycisnąć z terenu co najlepsze.

WYNIKI

Zdjęcia: DareToBe

Komentowanie jest wyłączone.