Rodos. Wyspa słońca

Samochodem do Toskanii! Ta opcja od miesięcy wygrywała notowania typów, na sposób spędzenia wakacji w tym roku. Oczywiście jednym z kryteriów wyboru destynacji, była możliwość spędzenia przynajmniej części z wyjazdu na rowerze. Pakujemy swoje szosówki do kombiaka i jazda. Ale koniec września w wielu zakątkach Europy odsłania też mniej oczywiste opcje. Gmeranie w netach i porównywanie ofert z kalkulatorem w ręku, spowodowało znalezienie rozwiązania, które jak ostatecznie się okazało – było strzałem w dziesiątkę.

Dostępność roweru i tras. Warunek konieczny.

Oferta wakacyjnych pobytów na Rodos dla Polaków jest ograniczona z uwagi na brak dostępności tanich lotów z naszych lotnisk. Jedynymi, obsługującymi obecnie loty na Rodos są Okęcie i Modlin. Można oczywiście polować na wolne miejsca w czarterach, ale komu by się chciało. Dlatego prostszym rozwiązaniem, szczególnie dla Krakusa jest wykupienie zorganizowanych wakacji i znalezienie wypożyczalni, która zapewni godziwe kilka kilogramów karbonu, przynajmniej na sto piątce. W RodosCycling prowadzonym przez Zoisa Drivasa, pasjonata dwóch kółek, m.in. trenera, organizatora rowerowych wakacji czy cyklicznego październikowego szosowego święta rowerowego znajdujemy nie tylko rowery, ale i wskazówki co do tras.

32 stopnie. Trochę gorąco.

Pogoda na Rodos jest bajeczna. Nie bez przyczyny zwana jest Wyspą Słońca, które świeci tutaj przez ponad 300 dni w roku. Zachodnia część wyspy jest zielona, bardziej przyjazna do obcowania z naturą. Centralna to rejony pagórkowate i górzyste, ze skąpą roślinnością. W tym roku właśnie środkowa część Rodos została dotknięta wielkimi pożarami. Bardzo smutny widok. Wschodnia cześć, raczej skalista i bez soczystej zieleni. Wiejący z zachodu wiatr nie przeszkadza w kręceniu a bardziej łagodzi odczuwalną temperaturę. Asfalty są różnej jakości. Generalnie nie ma na co narzekać. Trzeba się pilnować, szczególnie na zjazdach, ponieważ zdarzają się, wzdłużne pęknięcia, spowodowane mikro osunięciami, głównie na trawersach.

Ruch na głównych drogach z początku nieco przeraża, Grecy prowadzą pojazdy mechaniczne jak na nasze standardy brawurowo. Brak kasków u motocyklistów, pędzących po drodze sporo ponad setkę to norma. Ponieważ jeżdżę ze światełkami cały rok, niezależnie od miejsca na ziemi, nie mogło ich zabraknąć w bagażu, a potem na wypożyczonym rowerze. Zjechanie z głównej drogi to błogosławieństwo. Jakby przeniesienie do innego, urokliwego świata małych miasteczek, gajów oliwnych, setek pozostałości po cywilizacji założonej 4 tys. lat przed naszą erą.

Kosztujemy specjałów.

Mając do dyspozycji zaledwie jeden dzień na aktywność staramy się wybrać to, co najsmaczniejsze do skosztowania w tak krótkim czasie. Jak wspomniałem, poruszanie się głównymi drogami wyspy nie jest specjalnie przyjemne. Nie można jednak odmówić sobie przyjemności choćby symbolicznego przekręcenia kilku kilometrów i wypicia kawy w jednej z tysięcy knajpek w mieście Rodos. Starożytne miasto robi ogromne wrażenie, tym bardziej kiedy czuje się je z pozycji siodełka.

Kilka kilometrów od stolicy wyspy warto zaliczyć podjazd pod Filermos. Starożytny klasztor z IX w p.n.e., gdzie na szczycie poza urokliwymi zabudowaniami, można spotkać mnóstwo wolno żyjących pawi. Na szczyt prowadzi zacieniona, szeroka droga. Kręcenie w takich warunkach to czysta przyjemność, nawet kilkunastoprocentowe wskazania nachylenia nie są męczące.

Poruszając się główną drogą nie można nie dać się skusić na odbicie ku morzu. Tam najlepiej zaliczyć krótki odpoczynek w jednej z wielu tawern, ulokowanych tuż przy brzegu. Bajka! Z Soroni kierujemy się na południe, w stronę fontanny w miejscowości Eleousa, jadąc ciągle w górę. Łagodny, ponad 12 kilometrowy podjazd z finiszem w miejscu jakby z innego świata. Po drodze mijamy parę na szoskach w koszulkach RodosCycling.com. Uśmiechamy się w duchu i pozdrawiamy wzajemnie.

Potencjał.

Niezależnie czy chce się leniwie pokręcić w promieniu kilku, kilkunastu kilometrów od hotelu, zrobić całodniową wycieczkę wzdłuż wybrzeża czy w głąb wyspy. Czy też potraktować wyspę jako bazę do treningów. Na Rodos można śmiało realizować każdy z tych pomysłów. Drugi z nich zrealizowałem. Na pierwszy na pewno bym się nie pisał. Pomysł na obóz kończący sezon czy na przygotowujący do sezonu obóz treningowy uważam za całkiem realny. Problemem oczywiście jest komunikacja, ale nie jest to temat nie do przeskoczenia. Rower do walizki i wio.

Warunki do treningów są świetne. Najlepsze w okresie od października do kwietnia, kiedy słupki termometrów nie przekraczają 30 stopni Celsjusza. Niestety, dostępność lotów jest w tym czasie jeszcze bardziej ograniczona. Można bez problemu znaleźć wielokilometrowe podjazdy, które nie mają takiego statusu jak ten z Xalo pod Col de Rates czy z Benissy na Bernię choć ani trochę nie ustępują im atrakcyjnością krajobrazową czy walorami technicznymi. Kamiros Skala do Agnios Isidors – 20 km podjazdu i 800 m pionu. Z Kiotari przez Laernię do Agnios Isidors i dalej na północ – 30 km podjazdu i 930 m pionu. To tylko przykłady. Takich dróg jest więcej i warto je dla siebie poodkrywać.

Dla pasjonatów graveli i górali, możliwości są jeszcze większe. Wszystkich ścieżek i singli nie da się policzyć. Na szczęście żyjemy w czasach, w których możemy skorzystać z aplikacji, za pomocą których jesteśmy w stanie zaplanować trasę niemal w każdych warunkach terenowych dowolnego zakątka na świecie.

Resume

Koszt wypożyczenia szosówki na jeden dzień to ok. 40 euro. Tanio nie jest, szczególnie jeśli porównać go do takiej samej opłaty za wynajęcie auta. Każdy, kto choć raz wyszedł poza strefę komfortu, jaką zapewnia all inclussive w hotelu i zboczył z utartych, powielanych przez przewodników wycieczek schematów, wsiadając na rower na urlopie wie, że warto. Razem z całą swoją galanterią – ciuszki, kask, buty, bidony – warto zabrać ze sobą z Polski mocną tylną lampkę. Bezpieczeństwa nigdy za wiele.

Komentowanie jest wyłączone.