Strefa MTB Sudety Głuszyca. Relacja

Trzecia edycja Strefy MTB Sudety nareszcie odbyła się w prawdziwych wiosennych warunkach. Na starcie jak zwykle bardzo dużo zawodników w tym spora grupa osób z licencjami. Mówiąc krótko, było się z kim ścigać.

Słowem wstępu

Dla osób z okolic Krakowa, Dolny Śląsk zawsze był zbyt daleko. Przecież mamy w okolicy wysokie góry i nie musimy jechać 350 kilometrów, żeby je zobaczyć. Dwa lata temu pierwszy razy pojawiłem się w Walimiu na Strefie Sudety i byłem oczarowany przede wszystkim niesamowitą trasą, jaką wówczas zaserwowali organizatorzy. Tym razem jestem ponownie oczarowany trasą z tym, że w Głuszycy i dodatkowo zakochany w górach oraz miastach Dolnego Śląska, reklamując region wszystkim dookoła.

Start

Spokojna i cicha zazwyczaj Głuszyca w niedzielę zmieniła się w centrum rowerowego szaleństwa. Start zaplanowany na stadionie miejskim przyciągnął wiele osób nie tylko tych startujących, ale również tych którzy chcieli poczuć atmosferę kolarskiego święta. Pogoda tym razem podarowała nam opady śniegu i przymrozki, w zamian mieliśmy prawdziwą wiosnę. Oczywiście pogoda miała odzwierciedlenie w liczbie startujących osób, którzy zajęli kilkadziesiąt metrów przy boiskowej bieżni. Prosimy o więcej sektorów…

Jedziemy w teren

Na papierze trasa wyglądała groźnie. 46 kilometrów i 2000 metrów przewyższeń na dystansie Mega! Organizatorzy tylko potwierdzali, że jest sztywno i trzeba mieć twardą łydę, żeby podjechać w siodle drugie i trzecie wzniesienie. Odczucia na mecie oraz licznik pokazał trochę mniej tego pionu…ale zawiedziony nie jestem. Na trasie współczułem osobom, które wybrały dystans Mini, choć tam również było co jechać. Nie przejechać takich odcinków, które były dedykowane tylko dla długiego dystansu to grzech…i to poważny.

Od samego startu trasa pięła się systematycznie do góry, ale nachylenie terenu było dość łagodne. Prawdziwa zabawa zaczęła się po pokonaniu kolejnego tym razem sztywnego podjazdu z wieloma nawrotami o 180 stopni. Po wjechaniu na odpowiednią wysokość, ścieżka zwęziła się do 30-40 centymetrów, które jakimś cudem przyczepione były do ogromnego urwiska. Widok niesamowity a singiel ciągnął się przez kilka dobrych kilometrów sprawiając wrażenie, że okrążymy nim całą górę.

Myślę, że tym odcinkiem organizatorzy kupili mój udział w Głuszycy w przyszłym sezonie. Im głębiej w las tym było bardziej kolorowo. Sztywne podjazdy pomieszane z długimi, szutrowymi odpowiednio drenowały nogi. Zjazdy a nawet odcinki płaskie wymagały bardzo dobrej techniki. Zazwyczaj naszpikowane były naturalnymi rock gardenami lub przecinającymi ścieżkę korzeniami drzew. Poza kilkoma zjazdami, na których faktycznie poczułem, że moje plecy nie mają już dwudziestu lat, reszta dawała prawdziwe flow. Można było spokojnie puścić hample i w poszukiwaniu odpowiedniego toru jazdy cieszyć się prędkością. Poza kilkoma odcinkami z czerwonym błotkiem, reszta trasy sucha jak pieprz. Tak, to był jeden z fajniejszych dni na rowerze!

Kto chce więcej?

Już 8 Czerwca w Głuszycy organizowany jest Trek Extreme MTB Challange. 100 kilometrów jazdy i 4000 metrów przewyższeń. Tak sobie pomyślałem, że w zasadzie Dolny Śląsk jest naprawdę blisko Krakowa a to długie 350 kilometrów jazdy to nie aż taki długi dystans. Szlaki Strefy Sudety mają olbrzymi potencjał i widać, że są one tworzone nie przez przypadkowe osoby. Doceniamy, kibicujemy i wspieramy!

Zdjęcia: Strefa MTB Sudety

Komentowanie jest wyłączone.