Cyklokarpaty Wierchomla. Relacja

Za nami drugi wyścig Cyklokarpat w tym sezonie. Odbył się on w Wierchomli – w miejscu niezwykle urodziwym, a zarazem bardzo wymagającym po względem terenu. Niepewna pogoda oraz zapowiedzi deszczu i burz mogły wzbudzić niepewność i chęć wycofania się z wyścigu. Jednak najtwardsi kolarze się nie poddali, przyjechali i wystartowali! W zamian otrzymali przyjemny, słoneczny dzień (oczywiście z elementem deszczowym) oraz sporą dawkę błota!

I obiecuję, że Cię nigdy nie odpuszczę

Kilkudniowe opady w Wierchomli spowodowały, że zapewne nie byłem jedyną osobą, która zastanawiała się na tym, jak będzie wyglądała trasa, a najbardziej ostatni zjazd. Dla mnie był to pierwszy wyścig w tym sezonie, dlatego nawet nie było mowy o rezygnacji!

Start

W Wierchomli wystartowały dwa dystanse – mega i hobby. Ja osobiście zdecydowałem się na krótszy dystans, który miał 30,4km oraz 1135m przewyższenia. Wystartowaliśmy o godzinie 11:30, a rywalizacja toczyła się między 88 osobami.

Start rozpoczął się koło hotelu Wierchomla Ski & Spa Resort, po drodze asfaltowej w eskorcie policji i prowadził do długiego 8 kilometrowego podjazdu. Odcinek ten zweryfikował siły wszystkich uczestników i rozciągnął grupę. Na początku jechaliśmy równym i mocnym tempem w grupie kilkunastu osób, lecz od połowy podjazdu przyspieszyłem i udało mi się uzyskać przewagę nad pozostałymi. Od tego momentu jechałem sam.

Punkt kontrolny

Na szczycie Runek czekał na mnie pierwszy kamienisty zjazd, który prowadził prosto do Bacówki. Po skręcie w lewo, trafiłem już na dobrze znaną trasę Cyklokarpat sprzed roku. Cały czas utrzymywałem pozycję lidera. Zjazd prowadził do miejscowości Szczawnik, po którym był kolejny podjazd i punkt kontrolny. Jak się okazało miałem na nim czas 46:02 min i ponad minutę przewagi nad goniącą mnie grupką.

Taniec w błocie

Wyścig przebiegał dla mnie bardzo pomyślnie, utrzymywałem mocne tempo bez szarpnięć, lecz z tyłu głowy cały czas miałem myśl o ostatnim zjeździe, który był decydujący, jeśli chodzi o utrzymanie pierwszej pozycji w wyścigu. Po minięciu szczytu Pusta Wielka, rozpoczął się najciekawszy fragment wyścigu w Wierchomli – taniec w błocie. Czyli etap, który albo się kocha albo nienawidzi.

Na trasie spotkało mnie bardzo dużo śliskich, stromych i kamienistych fragmentów oraz spora ilość krzaków, przez które musiałem się przedzierać. Zjazd był bardzo błotnisty, długi i męczący, zaś jego końcowy etap dodatkowo był kamienisty, co spowodowało, że momentami było niebezpiecznie. Oczywiście nie odbyło się bez upadków i akrobatyki rowerowej J

Meta

Metę przekroczyłem z uśmiechem i zadowoleniem z siebie, ponieważ udało mi utrzymać pozycję lidera przez cały wyścig. Trasę przejechałem bez deszczu, lecz niestety moi przeciwnicy nie mieli aż tyle szczęścia i większość z nich musiała ostatnie kilometry pokonać w silnej ulewie.

W Hordzie siła!

Chciałbym serdecznie podziękować całemu Teamowi Cyklokarpat za świetną organizację wyścigu w dosyć trudnym okresie dla Nas wszystkich. Mam nadzieję, że w najbliższych wyścigach będziemy mogli spotkać się w coraz to szerszym gronie!

Dodatkowo dziękuję całej Hordzie za motywację do działania!

Zdjęcia: CK

Komentowanie jest wyłączone.