Puchar Świata CX Dendermonde

Trzecia runda przełajowego Pucharu Świata, już na kilka dni przed startem imprezy, zapowiadała się na epicką. Nie chodziło tutaj o wyjątkową trasę, ponieważ był to debiut tejże miejscówki. Ważna była pogoda, która miała zgotować zawodnikom prawdziwe błotne piekło.

Zanim Puchar Świata…

No właśnie zanim doszło do Pucharu Świata zawodnicy jak to mają w świąteczno-noworocznym zwyczaju, nie próżnowali. Najpierw mniej elitarne zawody C2 Robotland Cyclocross w Essen, gdzie swój pierwszy wyścig w tym sezonie zaliczyła Marianne Vos. Zaliczyła to mało powiedziane, ponieważ pod nieobecność kilku topowych zawodniczek, zawody wygrała! Podobnie zrobił Mathiew Van der Poel. Tym razem zabrakło jego największego rywala Wouta Van Aerta.

Kolejna impreza przed Pucharem Świata to X2O Trofee w Herentales. Zawody bardzo ciekawe z równie ciekawymi wynikami. Wśród pań w końcu przypomniała o sobie Celin Del Carmen Alvarado, która w końcu pokonała tegoroczną dominatorkę Lucindę Brand. Wśród mężczyzn wiele wskazywało na dominację MVdP. Trasa w Harentales jest przez niego znana niemal na pamięć. Mieszkał kilka lat w okolicy i jak twierdzi, był częstym gościem na tej właśnie trasie. Widać to było niemal na każdym zakręcie i każdym odcinku technicznym. Sekundy, które nadrabiała nad Van Aertem szybko się skumulowały do 30 i pozycja Holendra wydawała się być niezagrożona. W CX oczywiście wszystko się może zdarzyć i tego dnia się zdarzyło. Defekt tylnej opony i szybko z 30 sekund przewagi zrobiło się tyle samo straty do Van Aerta. Wygrana Belga to przełamanie po wielu wyścigach w cieniu Mathew.

Superprestige Heusden-Zolder

Ostatnie zawody odbyły się dzień przed Pucharem Świata. Ranga wysoka, ponieważ były to zawody Superprestige w Heusden-Zolder. Wśród kobiet dopiero finisz zadecydował o zwycięstwie Lucindy Brand. Z bardzo dobrej strony zaprezentowała się Annemarie Worst, która wróciła po kilku dniach nieobecności. Wolny czas poświęciła na regenerację przed trudnym okresem pełnym startów i zajęcie przez nią trzeciego miejsca oraz bardzo dobra jazda pokazują, że była to niezła decyzja. Wśród mężczyzn dominacja MVdP, ale dominacja, która spowodowana była wieloma problemami innych, którzy mieli walczyć z nim tego dnia. Już na pierwszym zakręcie z rywalizacji wypadł Tom Pidcock. Zablokowany na nawrocie przez innych, którzy mieli tam spore problemy, stracił tak dużo czasu i miejsc, że dogonienie Holendra było niemal niemożliwe. Później przyszła solidna kraksa Eli Iserbyta. Wygląda na to, że nie doszło do żadnego złamania, ale jego start w najbliższych wyścigach jest niepewny. Na koniec, defekt Wouta Van Aerta i Mathew miał autostradę do zwycięstwa.

Trasa w Dendermonde

Trasa to zupełna nowość. Nie obyło się bez złośliwości. Chodzą głosy, że zanim zorganizujesz zawody C1 musisz najpierw dobrze wypaść w tych niżej notowanych, czyli C2. Jeśli jednak chcesz zorganizować Puchar Świata…to po prostu go zrób. Trasa została zmodyfikowana względem tego co pierwotnie zakładał organizator. Olbrzymi most na który mieli się wspinać zawodnicy służył chyba tylko jako zadaszenie. Jeszcze w wyścigu kobiet trasa była w nienajgorszym stanie. Widać było trawę i nawet kobiety podjęły próby zjazdu w miejscach, gdzie żaden z mężczyzn tego nie zrobił. Później było już tylko błoto, ale trudno winić za to organizację. Chyba przy takich opadach każda trasa wyglądałaby podobnie. Dzięki temu mieliśmy old scholl CX.

Kobiety

Faworytki były dwie: bardzo mocna Lucinda Brand oraz nie mniej mocna, ale chyba jeszcze lepsza technicznie Alvarado. Od startu zaczęło się rozjeżdżanie trasy i poznawanie jej, gdzie można jechać a gdzie bardziej opłaca się przebiec z rowerem na barkach. W niektórych miejscach gleba była tak rozmoczona, że dziewczyny wpadały po kolana w błoto a niektóre miały nawet problem z odklejeniem roweru.

Faworytki nie zawodziły. Na pierwszym miejscu co chwila zmieniały się Alvarado z Brand. Do przejechania były tylko cztery rundy, więc tutaj liczyło się bardziej niż zwykle to, żeby nie popełniać zbyt wielu błędów. CDCA popełniła ich zdecydowanie więcej i chyba tylko przez to przegrała niedzielną rywalizację. Widać było, że radzi sobie w błocie lepiej niż Brand, ale w tym sezonie przyzwyczaiła nas już do błędów w decydujących momentach.

Po raz kolejny w Pucharze Świata świetnie zaprezentowała się młoda Amerykanka Clara Honsinger. Widać, że im ciężej tym dla niej lepiej. Po świetnym występie w Namur, tutaj też dorzuciła drugie miejsce! Nie mniejszy zachwyt należy się 18-to letniej Fem Van Empel. Widać, że młode gwiazdy coraz lepiej radzą sobie w światowej stawce.

Mężczyźni

Już po Superprestige Wout nie mógł doczekać się warunków jakie miały panować właśnie w Dendermonde. Nie obyło się bez śmiesznej uszczypliwości w stronę nie do końca zadowolonego z tego co ma go czekać, niższego o dwie głowy Larsa Van der Haara.

Od startu panowała pełna koncentracja i widać było, że nikt nie chce powtórzyć historii z poprzednich wyścigów, no może poza Van der Poelem. Szybko z rywalizacji odpadł Pidcock, który nie radził sobie najlepiej w tak ciężkich warunkach. Do pokonania trasy potrzebna była olbrzymia moc, bardzo mocna głowa i niezłe zdolności biegowe. Szybciej niż się wszyscy spodziewali przewagę zaczął budować Wout Van Aert. Nie jest niespodzianką, że Belg bardzo lubi?? takie warunki. No może nikt takich nie lubi, ale on radzi sobie w nich najlepiej. Mathiew był bez szans, wobec tego co zaproponował Van Aert. siedem rund budował przewagę, która urosła do dwóch minut! W CX to przepaść. Niewiele zabrakło a MVdP zostałby doścignięty przez Toona Aertsa, który ostatecznie przyjechał na trzecim miejscu i pokazał się z doskonałej strony.

Dotychczasowy lider generalki, Michael Vanthourenhout dojechał na czwartej pozycji, a długo walczył nawet o najniższy stopień podium. Czwarta pozycja oznacza dla Belga utratę koszulki lidera na rzecz Wouta.

Będzie się działo!

Na najbliższe dni pewne są już starty w kilku innych lokalizacjach. I tak zgodnie z tradycją możliwości do ścigania będzie wiele. Zawody będą rozgrywane codziennie a pogoda wygląda, że również nie będzie łaskawa. Tom Pidcock zapowiedział, że w najbliższą środę robi sobie wolne. Widać, że młody Brytyjczyk potrzebuje trochę czasu na regenerację, która jest niezbędna do powrotu na minimum podium zawodów. My zapewne wrócimy do was z relacją z kolejnych wielkich imprez w światowym CX.

Komentowanie jest wyłączone.