Puchar Świata CX w Overijse

Finał edycji 2020/2021 Pucharu Świata w CX, przyniósł całą masę kolarskich emocji. Było wszystko za co kochamy przełaje, a najważniejsze, że emocje trzymały przez cały wyścig. Dużo się działo dzięki sporej ilości błota. Przypuszczam, że zarówno wśród kobiet jaki i mężczyzn nie było osoby, która chociaż raz nie leżała na trasie.

Trasa

Dzień przed ściganiem w Overijse, zawodnicy przepalili nogi w również prestiżowych zawodach X2O Flandriencross. Wyniki raczej bez sensacji, choć warto zaznaczyć, że z bardzo dobrej strony pokazała się Ceylin Del Carmen Alvarado. Widać, że odzyskała świeżość i pewność siebie, której długo jej brakowało. Wśród mężczyzn oczywiście pomimo mocnej stawki, wygrał Mathieu Van der Poel. Jednak ambitna postawa Wouta Van Aerta sprawiłą, że musiał wykrzesać z siebie znacznie więcej sił niż zazwyczaj. Wout gonił Holendra praktycznie przez cały wyścig, ale ostatecznie zabrakło ok. 10 sekund.

Trasa Pucharu Świata w Overijse to jednak zupełnie inna liga. Tutaj na zawodników czekały konkretne podjazdy i sporo błota na całej trasie. Przed wyścigiem czarnym koniem był z pewnością Tom Pidcock. Charakterystyka trasy idealna pod niego, tylko pytanie czy wszystkiego co najlepsze nie chcę zostawić na przyszłotygodniowe Mistrzostwa Świata.

W tym roku bez kibiców, ale nadal ślisko…

Kobiety

Przez pierwsze dwa okrążenia w wyścigu kobiet działo się sporo. Na prowadzeniu pojawiały się kolejne zawodniczki, żeby po chwili lub po upadkach gonić czołówkę. O błędy było bardzo łatwo, ponieważ trasa potrafiła zaskoczyć na niemal każdym zakręcie. Jedyny pewny grunt to podjazdy po asfalcie oraz kostce brukowej. Na błotnych zjazdach wiele zależało od umiejętności technicznych i trafienia w odpowiednią koleinę.

W kobiecej stawce najmocniejsza technicznie jest Alvarado. To było widać od startu, ale ona również nie jest bezbłędna. Każdą przewagę, którą udawało jej się stworzyć, szybko traciła kolejnymi błędami – jeśli tak to można nazwać. Dużą niespodzianką była świetna postawa młodej Manon Bakker. Już dzień wcześniej podczas X2O pokazała, że jest w formie. Tutaj tylko to potwierdziła. Długo utrzymywała się w czołówce, walcząc nawet o wygraną.

To jednak CDCA najszybciej znalazła odpowiednią ścieżkę jazdy, chociaż przewagę zbudowała dopiero na ostatniej rundzie. Potrafiła wykorzystać swoją przewagę techniczną i zaatakowała tam gdzie czuła się najpewniej, czyli na trudnym, śliskim zjeździe. Ambitnie goniła ją Lucinda Brand, która już w poprzednim wyścigu zagwarantowała sobie zwycięstwo w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata. Mimo to walczyła bardzo ambitnie i widać było, że chce wygrać również te zawody. Na trzecim miejscu dojechała Manon Bakker, która wygląda na to, że powalczy o medal w tegorocznych Mistrzostwach Świata.

Mężczyźni

Już dawno nie oglądaliśmy tak zaciętej walki! Wszystko za sprawą MVdP – on zawsze musi być głównym aktorem przełajowego widowiska. Tym razem zadbał o emocję dość nietypowo. Brak powietrza pod koniec drugiej z ośmiu rund zapowiadał niezłe emocje. Tym bardziej, że Wout Van Aert tym razem nie zaspał pierwszych kilometrów i prawdopodobnie dzięki niemu i temu jakie tempo narzucił od samego startu, Mathieu złapał defekt. Cały najdłuższy podjazd asfaltowo-brukowy bez powietrza w tylnej oponie musiało boleć. Trudno było słuchać dźwięków jakie wydawała opona poddana takim obciążeniom a widać było, że Van der Poel nie zamierza składać broni. Przewaga Van Aerta szybko urosła do 20 sekund i wtedy zaczęła się szaleńcza pogoń Holendra.

Mathieu wiedział, że musi nadrobić stracone sekundy jak najszybciej, tym bardziej, że Van Aert nie raz pokazywał, że dużo lepiej spisuje się w drugiej fazie wyścigu. Belg jednak wiedział, że nie może dopuścić do wspólnej jazdy z Holendrem, jeśli myśli o zwycięstwie. Tego dnia w odróżnieniu do soboty, to on był królikiem.

Tylko 6 sekund straty

Pogoń trwała a na trzy okrążenia do mety przewaga Belga wynosiła raptem 6 sekund. Matheiu odzyskał siły po kolejnym kryzysie spowodowanym szaleńczym tempem i wydawało się, że dopiął swego. Wout miał nietęgą minę…dosłownie. Trzeba byłoby cofnąć się co najmniej dwa sezony wstecz, żeby przypomnieć sobie, kiedy ostatnio zmuszony był do takiego wysiłku. Jechał jednak wciąż bardzo mocno i nie popełniał aż tylu błędów.

Zmęczony do granic możliwości MVdP zaczął za to je popełniać, do czego wcześniej nas nie przyzwyczaił. To jednak norma, bez względu na nazwisko. Każdy kto zostanie doprowadzony do takiego skraju wyczerpania, popełnia błędy. Holender zaliczył kilka kraks, dzięki czemu Wout mógł choć na chwilę odsapnąć. Dwa ostatnie okrążenia Belg jechał już znacznie pewniejszy siebie i na kolejnych odcinkach widział, że przewaga nad odwiecznym rywalem się powiększa. Ostatecznie przewaga urosła do minuty a zwycięstwo dało Woutowi olbrzymią motywację przed Mistrzostwami Świata, które już w przyszłym tygodniu.

Świetny wyścig, znakomita trasa i nieprawdopodobna dawka emocji. To jest właśnie to co chcemy oglądać. Niestety trasa Mistrzostw Świata nie zapowiada się tak soczyście jak ta w Overijse, co jednak sugeruje, że Mathieu obroni koszulkę mistrzowską, ale oczywiście w przełajach wszystko może się zdarzyć. Mamy nadzieję na dobrą, wyrównaną walkę.

Komentowanie jest wyłączone.