Mistrzostwa Świata CX w Ostend

Wciąż słyszę piasek, który niemiłosiernie rzeźbi po tarczach hamulcowych i wszystkim innym co się tylko w rowerze rusza. Zmieszany z wodą morską i odpowiednią mocą w nogach z całą pewnością byłby w stanie rozłożyć nawet najlepszy napęd. Takie dźwięki towarzyszyły prawdziwym fanom CX przez cały weekend, podczas najważniejszej imprezy w tym sezonie.

Trasa

Oglądając przejazdy zawodników i nagrane pełne rundy z trasy Mistrzostw Świata nie spodziewałem się, że będą to najciekawsze zawody jakie kiedykolwiek widziałem. I może najciekawsze faktycznie nie były, ale i tak przewyższyły moje oczekiwania kilkukrotnie. O piasku już wspominałem. Było go co najmniej sporo. Najbardziej wymagająca i selektywna część trasy poprowadzona była po plaży, miejscami w bardzo głębokim piachu. Już sam początek sekcji z piaskiem podnosił odpowiednio ciśnienie. Zjazd po 21% pochylni mostu wprost w najbardziej grząską część plaży! Później pełna moc z nadzieją, że pędu wystarczy, aby dojechać jak najdalej w stronę morza. Następnie trochę biegania, jechania a na koniec po raz kolejny 21%…tylko tym razem pod górę, mając w nogach te wszystkie plażowe atrakcje.

Przejazd po rundzie MŚ CX z Curtisem Whitem.

Najmniej ciekawa wydawała się druga część trasy. Sporo prostych, trochę zakrętów, które nie wydawały się skomplikowane i meta. Pogoda jednak dołożyła swoje. Sobotnie opady i niedzielna niska temperatura sprawiły, że ta część trasy również wymagała niesamowitej techniki i tylko nieliczni nie popełnili tam żadnego błędu. Czy wspominałem już o wietrze? Jak to nad Morzem Północnym…wiało, i to dość konkretnie, przez co nawet jazda po wspomnianych już prostych, do przyjemności nie należała.

Kobiety

Możliwe, że były to najlepsze kobiece zawody w tym sezonie. Działo się mnóstwo, od samego startu, aż po linię mety. Właśnie już na samym starcie z walki o obronę tytułu mistrzowskiego wyeliminowała się Celin Del Carmen Alvarado. Upadek na pierwszym nawrocie i strata, która szybko urosła do 30 sekund nie dawała szans na podjęcie walki w ten weekend.

Sporą przewagę zbudowała natomiast Denise Betsema, która w tym sezonie nie raz udowadniała swoją wartość. Świetnie sobie radziła w najtrudniejszych piaszczystych sekcjach, gdzie rywalki traciły cenne sekundy. Znakomicie również jechała Annemarie Worst. To chyba największa niespodzianka mistrzowskich zawodów. Holenderka nie jest oczywiście anonimową postacią w przełajowym peletonie. Od kilku dobrych lat jeździ na bardzo wysokim poziomie, tylko przez ostatnie dwa sezony ciężko jej się przebić przez grupę jeszcze mocniejszych rywalek. Widać, że Mistrzostwa Świata potraktowała w tym sezonie priorytetowo. Odpoczynki oraz mini obozy treningowe w trakcie sezonu tylko to potwierdzają, biorąc pod uwagę jej formę z soboty.

Walka i błędy

Przewaga Besemy jak szybko urosła tak szybko Holenderka została doścignięta przez rywalki. Wśród goniących oczywiście główna faworytka: Lucinda Brand oraz wspomniana wcześniej Annemarie Worst. Przez większość wyścigu rywalizacja rozgrywała się właśnie między nimi a zwrotów akcji było wiele – jak to u kobiet. Najszybciej z grupy walczącej o tęczową koszulkę wypadłą Betsema. Nie pokonały ją odcinki techniczne, ale trudy trasy. Widać było, że traci siły i nie była w stanie dłużej utrzymywać takiego tempa jak prowadzące rywalki. Walka między Worst i Brand trwała do ostatniej rundy. Worst w odróżnieniu do Betsemy poległa właśnie na sekcjach technicznych. Możliwe, że gdyby nie błędy i upadki, to byłaby w stanie wygrać sobotnie zawody. Trudno jednak powiedzieć, że tytuł dla Brand się nie należał. Jechała w Ostend najrówniej a biorąc pod uwagę cały sezon, to powinna dostać tę koszulkę za całokształt. To były bardzo dobre zawody i świetny sezon dla Lucindy Brand!

Warto podkreślić kolejne świetne (choć poza podium) 4 miejsce, dla Clary Honsinger. Myślę, że za rok będzie ona jedną z faworytek w walce o medal, zwłaszcza że mistrzostwa odbędą się w Stanach Zjednoczonych. Dobry wyścig zaliczyła również, znana z dobrych występów w Pucharze Świata XC Evie Richards (7 miejsce). Broniąca tytuły Celin Del Carmen Alvarado ostatecznie ukończyła zawody na 6 pozycji. To z całą pewnością wielka porażka zeszłorocznej mistrzyni, ale jestem pewny, że kiedyś jeszcze weźmie rewanż.

Mężczyźni

Przed zawodami nie przypuszczałem, że ktokolwiek jest w stanie zagrozić Van der Poelowi. Przy całej sympatii do Wouta Van Aerta czy Pidcocka, taki scenariusz nie wydawał się realny w zawodach tej rangi. Zwłaszcza dla Pidcocka trasa wydawała się być wybitnie niewygodna. Przyzwyczaił nas do nienajlepszej formy na rundach z piaskownicą, tutaj mieliśmy do przejechania całą plażę!

Niespodzianka jednak wisiała w powietrzu. Oczywiście za sprawą Van Aerta, który wbrew swoim przyzwyczajeniom, ruszył od startu na całego. Świetnie radził sobie w głębokim piasku i dość szybko ugotował nogi swojego największego rywala MVdP. Już w poprzednich zawodach widzieliśmy, że zmuszony do wysiłku Holender, pokazuje ludzką twarz i popełnia błędy. Tutaj inaczej nie było. Odcinek techniczny, koleina, którą widać było z księżyca i Mathieu leży! Przewaga rosła, zmęczenie Holendra również i wszystko wskazywało na podobną walkę jak właśnie w poprzednim Pucharze Świata.

Los przygotował jednak inny scenariusz, odbierając niestety niemal wszystko, czego się spodziewałem po kolejnych rundach. Brak powietrza w przedniej oponie Wouta sprawił, że z 15 sekund przewagi szybko zrobiło się 10 straty. Do tego doszło na pewno spore zmęczenie a o złości nie wspomnę. To praktycznie zabiło zawody i wróciliśmy do starego sprawdzonego scenariusza z budowaniem przewagi Van der Poela. Oczywiście Van Aert walczył i robił wszystko co w jego mocy, żeby złapać koło Holendra. Popełnił jednak zbyt wiele błędów, zwłaszcza pod koniec sekcji na plaży, którą z kolei Mathiu pokonywał coraz pewniej w stosunku do pierwszych kilometrów.

Podobnie jak w wyścigu kobiet tak i tutaj wygrał faworyt, któremu tytuł się oczywiście należał. Jest to już jego czwarty triumf w Mistrzostwach Świata i patrząc na to jak dużą frajdę sprawia mu rywalizacja przełajowa, przypuszczam że nie ostatni.

Przyszli mistrzowie

W sobotę oraz niedzielę odbyły się również zawody w kategorii do 23 lat. To rywalizacja, która zawsze wzbudza duże zainteresowanie, ponieważ ścigają się tam przyszli mistrzowie. Zarówno w wyścigu kobiet jak i mężczyzn nietrudno było znaleźć nazwiska, które już teraz mocno dobijają się do światowej czołówki. Na pewno ze względu na olbrzymią konkurencję jest to dużo bardziej trudne wśród mężczyzn i ten wyścig wydawał się być najbardziej ciekawy. Niestety Eurosport postanowił go nie pokazywać, wbrew temu co wcześniej było zapowiadane. Zrekompensował to trochę pokazaniem niedzielnych zawodów pań U23. Ciężko zatem powiedzieć, jak wyglądała walka. Można jedynie nacieszyć oczy kilkuminutowym skrótem, który oczywiście załączmy.

Przyszłe mistrzynie…
…i przyszli mistrzowie.

Ostatki

Do końca sezonu przełajowego zostało już niewiele ścigania. Dla najmocniejszych zawodników to czas na przygotowania na wiosenne jednodniowe klasyki, które w mojej opinii są bardziej atrakcyjne niż wszystkie wielkie toury razem wzięte. Tam zapewne ponownie zobaczymy największe nazwiska zawodów w Ostend. Na ten moment wynik jest po stronie MVdP.

Ja jednak najbardziej nie mogę się doczekać startu sezonu XC, gdzie również zobaczymy kilku przełajowych wycinaków. Mam tylko nadzieję, że w końcu będzie to wszystko można oglądnąć na żywo. Brak kibiców w zawodach sportowych to bardzo smutny widok…

Komentowanie jest wyłączone.