Puchar Świata MTB. Les Gets

To już ostatni tak poważny sprawdzian przed olimpiadą. Les Gets to klasyk MTB i z pewnością jedna z tras, na której cały czas coś się dzieje. W tym roku poziom trudności podniosła pogoda, która skutecznie rozmoczyła arenę zmagań, zwłaszcza w wyścigu mężczyzn. W końcu też rywalizację najlepszych górali, mogli na żywo oglądać kibice. Tego nam bardzo brakowało…

Trasa

Warunki jakie panowały podczas piątkowej rywalizacji XCC w stosunku do niedzielnego wyścigu zmieniły się o 180 stopni. Trasa w Les Gets nie jest aż tak wymagająca, ale jeśli jest mokra to praktycznie każdy zjazd jest niebezpieczny. Rozmoczone trawy, śliskie korzenie i nieprzewidywalna trakcja to wymarzone warunki, ale do oglądania zawodów. Przy takiej pogodzie możemy być pewni, że będzie się działo, będą niespodziewane zwroty akcji i co najmniej kilka defektów oraz niespodzianek. Powagi sytuacji dodawał fakt, że nikt nie chciał nabawić się kontuzji przed igrzyskami, a na takiej nawierzchni o wywrotkę nie trudno. Względem poprzednich sezonów organizatorzy wysypali trochę większych kamieni, tworząc dodatkowe przeszkody zarówno dla pętli XCC jak i niedzielnego wyścigu głównego.

Piątkowe XCC i brytyjskie problemy

Dla wszystkich Francuzów rywalizacja w Les Gets to oczywiście dodatkowy bodziec do jeszcze lepszej jazdy. Widać to było już w piątkowym XCC, zarówno w wyścigu kobiet jak i mężczyzn. Dodatkowej mobilizacji nie było widać po Loanie Lecomte, która akurat w XCC zaprezentowała się słabo, jak na to do czego nas przyzwyczaiła. 12 miejsce wytłumaczyła dość zgrabnie, że nie zjadła tyle ile powinna zjeść. Widocznie francuska kuchnia jej nie służy.

Niedyspozycję Loany wykorzystała Pauline FP, wygrywając piątkową rywalizację. Widać było, że jest odpowiednio zmotywowana i że forma u niej coraz lepsza. W końcu z dobrej strony pokazała się Sina Frei, zajmując drugie miejsce. Największą przegraną może się czuć Evie Richards, która jechała wyśmienicie i widać było, że powalczy o wygraną. Niestety na jednej z kamienistych sekcji spadł jej łańcuch i to był koniec marzeń o dobrym miejscu w XCC.

Wśród mężczyzn również pech dopadł Brytyjczyka. Tom Pidcock, który systematycznie przesuwał się na czoło stawki, stracił kontrole na jednym z zakrętów, co kosztowało go utratę wielu pozycji oraz cennego czasu. Podobnie jak w wyścigu kobiet, tutaj również w rywalizacji o wygraną walczyło sporo Francuzów. W rezultacie, trójka z nich zameldowała się w pierwszej ósemce, zapewniając im start z pierwszej linii. Po raz kolejny najlepszy okazał się Mathias Flueckiger, który stoczył kolejny już w tym sezonie bój z Onderjem Cinkiem (3) a do walki między tą dwójką włączył się jeszcze aktualny Mistrz Świata, rozdzielając wyżej wspomnianych na podium.

Wyścig kobiet

Najwięcej działo się na starcie. Pierwsze fragmenty trasy to walka między Lecomte a Prevot. Żadna z dziewczyn nie miała zamiaru odpuścić, ponieważ jazda na czele wyścigu w nieprzewidywalnych warunkach to duży benefit. Nie trzeba dodatkowo uważać na błędy osoby jadącej przed tobą a ewentualna wywrotka może równocześnie zablokować rywalki, dzięki czemu nie tracimy aż tyle cennego czasu.

Bitwę na starcie ostatecznie wygrała młodsza z Francuzek i w swoim stylu zaczęła budować przewagę. Lecomte jest mocna na podjazdach, ale na technicznych sekcjach może z nią rywalizować chyba tylko Jolanda Neff, której niestety w Les Gets zabrakło. Moc po raz kolejny potwierdziły zawodniczki, które od początku sezonu prezentuję się wyśmienicie. Pauline Ferrand Prevot, Rebeca Mcconnell oraz coraz mocniejsza aktualna mistrzyni olimpijska – Jenny Rissveds. Dobrą dyspozycję z wyścigu XCC potwierdziła Evie Richards, która pod nieobecność koleżanki teamowej, windowała Treka na wysokie pozycje.

Nadzieje i rozczarowania

Nie najlepiej w błocie radziła sobie najlepsza w tym sezonie Amerykanka – Haley Batten. Niewiele można powiedzieć o jej jeździe, ponieważ realizator uchwycił ją tylko na starcie. Prawdopodobnie mokry teren nie jest jej ulubioną nawierzchnią. Wracająca po kontuzji Kate Courtney również zaliczyła występ poniżej swoich możliwości albo pojechała asekuracyjnie z myślą o igrzyskach.

Ostatecznie po świetnej i pewnej jeździe, rywalizację wygrała oczywiście Loana Lecomte. Prawdopodobnie udało jej się przejechać trasę bez wywrotki a było to dużą sztuką. Presję na młodej Francuzce do końca wywierała Jenny Rissveds, która prezentuje się coraz lepiej. nie byłoby większej sensacji, gdyby Szwedka obroniła tytuł olimpijski na tegorocznych igrzyskach.

W niedziele zaimponowała również Evie Richards. Widać, że jechała powyżej granicy bólu. Stać ja na bardzo dużo i gdyby nie kilka błędów to być może powalczyłaby o wyższe stopnie podium. W końcu przypomniała o sobie Yana Belomoina, zajmując ósme miejsce oraz co najmniej dobra w poprzednim sezonie Isla Short – 11 na mecie. Jazda w błocie to nic nowego dla Celine Del Carmen Alvarado. Dojechała na 28 miejscu a startowała z 78 numerem! Systematycznie pnie się w górę w drabince XCO.

Wyścig mężczyzn

W wyścigu mężczyzn warunki były jeszcze ciekawsze. Do rozjechanej już przez kobiety trasy, doszły jeszcze większe opady, które pozamieniały kilka sekcji w baseny z błotem. Łatwy do tej pory przejazd po trawiastym trawersie z dwoma nawrotami, stał się jednym z trudniejszych podjazdów. Wszystko niemal żywcem wyjęte z CX. W takich warunkach zawsze świetnie radzi sobie Mathias Flueckiger, ale tym razem miał też niezłego rywala w postaci Toma Pidcocka, który również lubi błotko. Do grona faworytów trzeba było wliczyć również Jordana Sarrou, który w podobnych warunkach wygrał tęczową koszulkę.

Pierwsze kilometry to prawdziwy sprawdzian dla zawodników. Trasa zmieniła się względem tego co znali wcześniej o 180 stopni. Tłok, niesprawdzone linie przejazdu, wysokie tempo startowe, to musiało się skończyć niejedną wywrotką. Szybko pokaz mocy zaprezentował Flueckiger a zgodnie z panującymi w tym sezonie zwyczajami, na kole miał Ondreja Cinka. Różnica między tą dwójką na zjazdach to inna liga. Czech jest świetny na podjazdach i tam był w stanie nadrobić sporo. Zjazdy jednak odbierały mu całą wypracowaną różnicę i to z nawiązką.

Faworyzowany Tom Pidcock nie wystartował najlepiej, ale też szybko odzyskiwał stracone pozycje. Trasa i warunki na niej ewidentnie jednak mu nie pasowały. Trzeba też wspomnieć, że Brytyjczyk dopiero co wraca po kontuzji obojczyka. To oraz wywrotka w piątkowym XCC, na pewno trochę usztywniła jego poczynania a w rezultacie zaliczył DNFa.

Perfect weekend

w Les Gets jak ryba w wodzie / błocie czuł się Flueckiger. Szalał na zjazdach a na podjazdach tracił niewiele. Taka jazda dała mu kolejne podwójne zwycięstwo, czyli XCC+XCO. Drugi dojechał rewelacyjny w tym sezonie Cink. Bardzo ciekawie wyglądała walka o trzecie miejsce pomiędzy Sarrou i Alanem Hartherleyem. Rywalizacja między tą dwójką trwała do samej mety, ale to Francuz ostatecznie ukończył rywalizację na pudle.

Bardzo dobrze pojechali Włosi. Trójka z nich ukończyła rywalizację w pierwszej dziesiątce a to przecież Francuzi mieli bić się o czołowe miejsca. Pierwszy dobry występ w tym sezonie, przynajmniej w Pucharze Świata, zaliczył Lars Forster, kończąc zawody na 9 miejscu. Poniżej swojego tegorocznego pułapu pojechali za to Anton Cooper (16) oraz Victor Koretzky (22).

W najbliższym czasie czekają nas krajowe mistrzostwa, czyli ostatnie przetarcie przed najważniejszym wyścigiem w tym sezonie – Olimpiadą. Do końca rywalizacji w Pucharze Świata zostały jeszcze do rozegrania dwie edycje. Możliwe, że już w kolejnej, wygraną w klasyfikacji generalnej zapewnią sobie zarówno Lecomte jak i Flueckiger.

Komentowanie jest wyłączone.