Puchar Świata MTB. Snowshoe

Po całym sezonie spędzonym w Europie, na ostatnią edycję Pucharu Świata zawodnicy musieli się wybrać za wielką wodę. Trudno jednak wymyślić lepszą lokalizację na finał takiej imprezy. Wiadomo – w Ameryce wszystko jest największe i najlepsze. Jak się okazało, tegoroczny finał w Snowshoe na długo zostanie zapamiętany przez wszystkich, a podobny scenariusz rywalizacji mężczyzn, mógłby tylko powstać w Hollywood pod okiem Tarantino.

Dla większości zawodników ostatnia runda Pucharu Świata XC to daleka podróż. Zmęczenie sezonem jest spore. Dla jednych jest to zmęczenie fizyczne, inni coraz gorzej radzą sobie z ciągłą presją na wynik. Stąd też na Amerykańską edycję nie pojechał każdy, zwłaszcza że najważniejsze rozstrzygnięcia już dawno zapadły.

Trasa

Jak przystało na amerykańską edycję – było szybko i widowiskowo. Trasa z całą pewnością nie należy do tych mocno skomplikowanych. Groźnie wyglądający rockgarden przypuszczam, że nikomu trudności nie sprawił a i na mocno ukorzenionych odcinkach wszyscy przejeżdżali bez większego problemu. Największą trudnością tej trasy była szybkość. Zawodnicy, zwłaszcza w rywalizacji mężczyzn potrafili wygenerować na niej duże prędkości, co przy jeździe w większej grupie w połączeniu z kamienistym podłożem lubi się źle kończyć. Już dawno nie widziałem tylu defektów na trasie pucharowej. Już jakiś czas temu przeszły mi nawet przez głowę myśli, że technologia tak mocno poszła do przodu, że trzeba mieć wybitny talent lub pecha, żeby uszkodzić oponę.

XCC kobiet

Prawdopodobnie były to najlepsze zawody XCC w obecnym sezonie. Zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn rywalizacja była na morderczym poziomie, a zawodnicy długo dochodzili do siebie po 20 minutach walki na najwyższych obrotach. Oczywiście w obydwu wyścigach z jak najlepszej strony chcieli się pokazać Amerykanie, tym bardziej że mają Mistrza Świata w tej konkurencji.

Wśród kobiet również z jak najlepszej strony chciała się zaprezentować Kate Courtney, dla której obecny sezon nie jest zbytnio udany. Od startu ruszyła zgodnie z planem, trzymając się grupy z najmocniejszymi zawodniczkami. Sama jednak siebie wyeliminowała, popełniając prosty błąd na asfaltowej, szerokiej sekcji. W rezultacie Amerykanka zaliczyła upadek i oczywiście na nim skończyły się marzenia o dobrej lokacie. W kobiecym peletonie XCC hierarchia jest ostatnio mocno ustabilizowana. I podobnie jak na poprzedniej edycji, taki i w Snowshoe najmocniej walczyły te same zawodniczki. Jolanda Neff, Evie Richards oraz Jenny Rissveds. To one nadawały najmocniejsze tempo przez większość okrążeni i to one podzieliły między siebie poszczególne stopnie podium. Kluczowy okazał się krótki, stromy i trawiasty podjazd. Tam swoją nieprzeciętną moc zaprezentowała Evie, co w konsekwencji dało jej kolejną już wygraną. Ostatnio młoda Brytyjka idzie jak burza i zluzowała presję jaka do tej pory była wywierana na liderkę Pucharu Świata Loanę Lecomte. Młoda Francuzka jest doskonałym przykładem na wycieńczenie obecnym sezonem. Postanowiła do Stanów przyjechać tylko w formie rozrywki oraz zaszczytów, jakie na nią czekały w kontekście wygranej klasyfikacji pucharowej.

Tylko formalność

Piątkowe XCC mężczyzn było niezbędną „kropką nad i” w wykonaniu Mathiasa Fluckigera. Szwajcar potrzebował już niewielu punktów do wygranej w Pucharze Świata i oczywiście brakujące punkty zdobył. Wygląda na to, że nawet przez chwilę nie myślał o wygraniu w piątkowym XCC i jak sam podkreślił na mecie – jest wykończony! Fluckiger oczywiście zaprezentował przystający do niego poziom i ukończył rywalizację na 5 miejscu. Obecnie największą radość z jazdy odczuwa Victor Koretzky, co doskonale widać w jego sposobie jazdy, ogólnym nastawieniu oraz nieznikającym uśmiechu. W Snowshoe również jechał z iskrą w oku i z nadspodziewaną łatwością ograł specjalistę w tej dyscyplinie – Avanciniego. Mocno cały wyścig jechał również wspomniany wcześniej Mistrz Świata XCC – Christopher Blevins. Wstydu zdecydowanie nie przyniósł i był tego dnia najjaśniejszą gwiazdą Amerykańskiej reprezentacji.

XCO Kobiety

To był perfekcyjny weekend dla Evie Richards. Po piątkowej wygranej w wyścigu krótkim, w niedzielę dorzuciła ona triumf w rywalizacji głównej. Zanim jednak do tego doszło zapowiadało się od startu na mocną rywalizacją między Brytyjką a będącej również w świetnej formie Australijką – Rebeccą Mcconnell. To właśnie Rebecca po odrobieniu strat spowodowanych nienajlepszym startem, prowadziła i zaczynała budować przewagę nad rywalkami. Wszystko zastopował defekt przedniego koła, na którym straciła mniej więcej pół minuty. To niewiele, zwłaszcza, że rywalizacja dopiero się rozkręcała, ale jednocześnie dużo, biorąc pod uwagę obecną formę Evie. Brytyjka w swoim stylu, z okrążenia na okrążenie jechała coraz mocniej, nie oglądając się za siebie. Jej wygrana nawet przez chwilę nie była zagrożona, pod warunkiem unikania defektów. To się Evie udało i wygrana w Snowshoe była chyba dla niej tą najłatwiejszą w obecnym sezonie. Podium uzupełniła będąca również w coraz lepszej dyspozycji Anne Tauber.

W rywalizacji kobiet nie udało się z dobrej strony zaprezentować zawodniczką gospodarzy. Najlepsza w tym sezonie, a prezentująca coraz gorszą formę Haley Batten, dojechała dopiero na 21 miejscu. Niezwykle ambitna pomimo słabego sezonu Kate Courtney, podobnie jak w piątek, nie ukończyła zawodów. Oczywiście w tym kontekście nie zabrakło łez i długiego pocieszania przez mechaników Scotta.

Na drugim biegunie znalazły się zawodniczki teamu Ghosta, które przez długi czas w trzyosobowym składzie zajmowały miejsca w pierwszej dziesiątce. Ostatecznie najwyżej rywalizację ukończyła oczywiście Anne Terpstra (5), a kolejną zawodniczką była już trochę zapomniana Nadine Rieder (8).

XCO Mężczyzn

Po piątkowym XCC, a tak na prawdę już dużo wcześniej było jasne, że punkty do zdobycia w Snowshoe posłużą głównie do walki w klasyfikacji pucharowej, ale o dalsze pozycje. Poza walką o jak najlepszą lokatę w generalce, zawodnicy walczyli również o mocny bodziec do ciężkich zimowych treningów.

Po jak zwykle szybkim początku zawodów, na czele ustabilizowała się kilkunastoosobowa czołówka z najlepszymi zawodnikami obecnego sezonu. Do tej grupy coraz śmielej puka Bartek Wawak, który w USA chciał potwierdzić swoją dobrą formę, zwłaszcza po piątkowym DNFie. O tym, że kamienie w połączeniu z wysokim tempem rywalizacji potrafią sprawić problemy najszybciej przekonał się Mathias Fluckiger. Chwilę później potwierdzili to również będący w świetnej formie Koretzky oraz Wawak. Nawet defekt nie odebrał Koretzkyemu radości z jazdy. Brak powietrza w przedniej oponie wykorzystał na doskonalenie jazdy na jednym kole.

Taki scenariusz był jasnym sygnałem dla Nino Schurtera, że trzeba podkręcić tempo. Lepszej okazji do wyrównania ciążącego nad nim rekordu Abselona, w tym sezonie jeszcze nie było. Mocne tempo wytrzymało niewielu, ale najbardziej waleczni w tej grupie oczywiście byli: Avancini, Cink oraz dość niespodziewanie Mistrz świata Blevins, utrzymywali oraz podkręcali pęd rywalizacji. Po kilku próbach oderwania się od rywali, prędkość w czołowej grupie mocno spadła a rywalizacja zaczynała wyglądać trochę ospale. Na takim obrocie sprawy najbardziej skorzystały kolejne grupy, które dołączyły do czołówki. Wśród nich był m.in. Vlad Dascalu, który tego dnia miał sprawić niemałą niespodziankę.

Finał

Jak u Tarantino wszystko najlepsze zostało na koniec. Na szczęście wszyscy przeżyli, ale dramaturgii nie brakowało. Ostatnia runda to już mordercza prędkość rywalizacji. Do tego należy dodać zmęczenie oraz wciąż liczną kilkuosobową grupę. Do walki o zwycięstwo dołączył również Avancini, który wcześniej stracił kilka sekund spowodowanych uślizgiem tylnego koła na jednym z szutrowych podjazdów. Taka mieszanka musiała przynieść jakąś niespodziankę.

Pierwszy zaatakował będący przez cały sezon w równej, dobrej formie – Vlad Dascalu. Wysokie tempo utrzymał jadący spokojnie przez cały wyścig Blevins, Schurter oraz Avancini. Brazylijczyk był jednak pierwszą ofiarą zabójczej końcówki w Snowshoe. Avancini, jeśli dojeżdża z czołówką do mety to zawsze walczy o wygraną, tylko do tego potrzebne jest powietrze w oponach. Tego mu zabrakło na ostatnich odcinkach rywalizacji. Chwilę później na tego samego gwoździa wjechał Schurter. Niesiony dopingiem kibiców Blevins ruszył z całych sił, nie dając większych szans rywalom. Czy rywalizacja w USA mogła skończyć się lepiej niż wygraną ich nowego bohatera? To sensacja sporego kalibru. Nie jest to wygrana przypadkowa choć defekty czterech mocnych przeciwników trochę w tym pomogły.

Ostatecznie…

Najlepszy wynik w swojej karierze zanotował Vlad Dascalu. Należało mu się za cały świetny sezon jazdy i czuje, że nie jest to jego najlepszy wynik jaki uda mu się osiągnąć w perspektywie dalszej kariery. Podium zamknął Ondrej Cink, któremu ostatecznie nie udało się w tym roku wygrać żadnych zawodów, a okazji dzięki świetnej jeździe miał mnóstwo. Goniący najlepszych praktycznie całe zawody Koretzky, zameldował się na mecie na ósmym miejscu. To była bardzo ambitna jazda z jego strony, ale pozwoliła mu na zajęcie drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Trzeciego w klasyfikacji Cinka ostatecznie wyprzedził o…jeden punkt!

Pechowy w końcówce występ Schurtera dał mu ostatecznie czwarte miejsce. Nie mniej pechowy Avancini dotoczył się na 15 miejscu, a na metę wjechał bez przedniej opony.

Pełna lista wyników: https://www.xcodata.com/race/4779/

Amerykańskie Snowshoe to przetarcie do startu Pucharu Świata CX, który odbędzie się właśnie na terytorium Stanów Zjednoczonych. Nie wykluczam, że na przełajowych trasach zobaczymy kilku zawodników Trinity w tym Blevinsa. Przyszły sezon Pucharu Świata XC, jeśli nic nas nie zaskoczy, będzie się skłądał z dziewięciu edycji. Zapewne nie zabraknie nowych tras oraz wielkich powrotów jak np. kanadyjskie Mont Seinte Anne. Oj będzie się działo!

Komentowanie jest wyłączone.