Trzy klasyki i Mistrzostwa Europy

Światowa scena CX nie zwalnia. W ostatnich tygodniach dużo się działo, a areną zmagań były prawdziwe legendy. Nie zabrakło też prawdziwie przełajowej pogody, walki oraz wielu niespodzianek, zwłaszcza w rywalizacji kobiet. W dużym skrócie postaramy się przybliżyć co słychać na przełajowych trasach oraz co się wydarzyło podczas Mistrzostw Europy w Col du Vam.

Klasyki

Słynne trasy otwierała czwarta runda Pucharu Świata w belgijskim Zonhoven. Słynna piaskownica wymaga świetnej techniki oraz szybkich nóg, podczas stromych piaszczystych podbiegów. Później rywalizacja przeniosła się na nie mniej znaną trasę w Overijse, która mocno odbiega od standardowych płaskich tras CX. Tutaj nie ma konieczności stawiania sztucznych przeszkód, ponieważ trasa nadawałaby się również pod rywalizację w kolarstwie górskim. Overijse było też piątą rundą Pucharu Świata.

Wystartowała też jeden z bardziej ciekawych serii rywalizacji, czyli X2O Trofee – tak to ci od tej żółtej kaczki. Na początek oczywiście klasyk, czyli słynna trasa Koppenberg. Była to pierwsza z ośmiu rund rywalizacji a jest to jedyny cykl, w którym zawodnicy nie zbierają punktów, tutaj w klasyfikacji generalnej liczy się czas na mecie, dlatego walka zawsze idzie o każdą sekundę. Swoją drogą nie wiem czy trasa w Koppenberg jest dobra na początek całej serii, ponieważ powstają na niej gigantyczne różnicę, które przy wyrównanej stawce może być później ciężko nadrobić.

Kobiety

Wśród kobiet dzieło się najwięcej. Najważniejszym wydarzeniem jest przełamanie dominacji Holenderek na światowej scenie CX. Wyścig w Zonhoven jeszcze tego nie zapowiadał, ponieważ tam dopiero na 8 pozycji dojechała przedstawicielka Francji osiemnastoletnia Line Burquier. Generalnie w pierwszej 10 tych trudnych zawodów można było znaleźć wiele zawodniczek, które jeszcze nie skończyły dwudziestego roku życia! Rywalizację wygrała Denise Betsema, która zaliczyła perfekcyjne zawody i nie oglądając się na przeciwniczki pojechała po swoje. W rezultacie drugiej na mecie Mistrzyni Świata dołożyła 46 sekund.

W Overijse nastąpiło już przełamanie. Dwudziestoletnia Blanka Kata Vas pogodziła wszystkie bardziej utytułowane rywalki. Na trudnej, błotnistej i kondycyjnej trasie, pokazała się z najlepszej swojej strony. Widać, że rywalizacja w kolarstwie górskim nie jest jej obca i tego typu trasa idealnie jej pasowała. Blanka nie jest jedyną niespodzianką tych zawodów, ale na pewno największą.

Zaraz za Węgierką przyjechała Puck Pieterse, która wyrasta obecnie na największą gwiazdę teamu Alpecin – Fenix. Jeszcze w Zonhoven dała się ograć na ostatniej rundzie, bardziej doświadczonej koleżance z grupy, czyli Alvarado. W Overijse na metę dotarła 15 sekund za triumfującą Blanką.

Wracamy na bruki

W pierwszej 10 zawodów można było znaleźć jeszcze kilka młodych zawodniczek reprezentujących inne kraje niż Holandia. Znowu ze świetniej strony pokazała się Francuzka Line Burquier, kończąc rywalizację na 6 miejscu. 8 na mecie zameldowała się młoda gwiazda Baloise Trek: Shirin Van Anrooij.

5 miejsce wywalczyła najlepsza z Amerykanek: Clara Honsinger, dla której było to tylko przetarcie przed wielkim triumfem na najsłynniejszym brukowym podjeździe Koppenberg! Amerykanka całą trasę rywalizowała z bardziej doświadczoną Denisą Betsemą. Niejednokrotnie nie dawała się przepchać bardziej utytułowanej rywalce wiedząc, że jazda na pierwszej pozycji w tak trudnych warunkach to duży benefit. Zawodniczki słynny brukowy podjazd pokonywały 5 krotnie: start oraz cztery rundy rywalizacji w błotnistych trudnych warunkach. Clara potrafiła na brukowym podjeździe utrzymywać najlepszą kadencję albo najlepiej dobrała przełożenia do trudów trasy. Pozostałe zawodniczki musiały mocno przepychać obrót na najstromszym 22% fragmencie podjazdu.

Praktycznie cała trasa wyglądała jak świeżo zaorana ziemia i niewiele było miejsc, w których jazda przebiegała w płynny sposób. W takich warunkach po raz kolejny świetnie zaprezentowała się również Blanka Kata Vas, która długo starała się zagrozić prowadzącej dwójce. Ostatecznie ukończyła zawody na najniższym stopniu podium z niewielką jak na tę trasę stratą czasową: 35 sekund.

Wygrana na Koopenberg to wielki zaszczyt i możliwość postawienia na półce z trofeami słynnej kostki brukowej, nie mniejszej niż ta za wygranie Paryż-Roubaix. Trzeba przyznać, że Clara przyjęła ten triumf z olbrzymim spokojem i była w stanie na chłodno skomentować tak duże dla niej osiągnięcie. Możliwe, że dopiero po kilku godzinach mogła prawdziwie cieszyć się z tego triumfu, ponieważ zawodniczki na mecie były kompletnie wycieńczone.

Powrót CDCA

Dobrze, że do startów wróciła Mistrzyni Europy 2020: Celin Del Carmen Alvarado. Nie jest ona jeszcze w szczytowej formie jaką widzieliśmy w poprzednich sezonach. Wszystko jednak jest na dobrej drodze i trzecie miejsce wywalczone w Zonhoven tylko to potwierdza. Wyniki w pozostałych wyścigach może nie potwierdzają aż tak wybitnej formy, ale widać, że technika pozostała u niej na najwyższym poziomie.

Najmniej zadowolona z ostatnich tygodni jest zapewne aktualna Mistrzyni Świata Lucinda Brand. Nie wygrała żadnego wyścigu a na Koppenberg straciła niemal dwie minuty do Denise Betsemy, z którą zapewne będzie rywalizować o triumf w generalce X2O Trofee – tutaj tak jak wspominałem liczy się czas a nie punkty.

Mężczyźni

Największym wygranym ostatnich tygodni jest będący w dobrej formie Eli Iserbyt. Wygrał klasyk w Overijse oraz jeszcze większy klasyk w Koppenberg. Świetnie układa mu się współpraca z Michaelem Vanthourenhoutem i zazwyczaj taktycznie przeszkadzają rywalom w wygranej. Blokowanie, zwalnianie przeciwnika, wymuszanie błędów, z takimi elementami najczęściej zmagają się rywale. Pokrzywdzeni najczęściej są Quinten Hermans lub Toon Aerts, którym ciężko rywalizować z mocnymi przedstawicielami Pauwels Sausen – Bingoal. Hermans również nie najlepiej odnajduje się ostatnio w błotnistym terenie. Często zakręty kończy z wywrotką i popełnia zbyt dużo błędów w decydujących fazach wyścigu. Jeśli tylko to wyeliminuje, będzie wówczas trudny do pokonania.

W końcu przełamał się Toon Aerts. Nic nie zapowiadało jego wygranej w Zonhoven, a jednak ambitna jazda do samego końca się opłaciła i wymusiła błędy rywali, które pozwoliły w końcu na triumf. Toon potrzebuje dużo czasu na wejście na pełne obroty i często kończy się to tak, że strata która powstała w pierwszej fazie wyścigu, nie pozwala walczyć o wyższe cele.

Cameron Mason

W Zonhoven ze świetnej strony pokazał się również Brytyjczyk: Cameron Mason, który wraca na trasy CX po dłuższej przerwie związanej z kontuzją. Tym razem zajął 17 miejsce, ale zważywszy na start z końca stawki, nie jest to złym wynikiem.

W Overijse było już znacznie lepiej, kończąc rywalizację na 9 miejscu. Prawdopodobnie jest to jeden z najlepszych wyników brytyjskiego przełajowca, nie licząc Toma Pidcocka. Swoją drogą jeszcze niedawno obaj jeździli w tym samym teamie, więc Cameron miał się od kogo uczyć.

Na słynnym Koppenbergu był drugi, ale wystartował w rywalizacji U23. Ogólnie do rywalizacji w tej kategorii wystartowało ponad 60 zawodników a rywalizację wygrał aktualny Mistrz Świata Pim Ronhaar. Cameron przyjechał 6 sekund za młodą gwiazdą Treka. Na trzecim miejscu rywalizację ukończył, również wracający po niedawnej kontuzji Thibau Nys. Wyglądało na to że w holenderskim Col du Vam będzie ostra walka o wygraną.

Mistrzostwa Europy – Kobiety

Col du Vam debiutowało na mapie przełajowej Holandii. Pierwszy raz tamtejsza trasa została wykorzystana na potrzeby błotniaków. Nie była ona wyjątkowo trudna technicznie, poza sekcjami w głębokim błocie, który nie jednego zatrzymał. Największą atrakcją był kończący rundę podjazd, który dodatkowo na samym szczycie wyłożony był brukiem rzecznego pochodzenia.

W wyścigu kobiet akurat działo się najmniej, w kontekście walki o wygraną. Już na pierwszych kilometrach zaatakowała Mistrzyni Świata: Lucinda Brand. Wykorzystała ona wymianę roweru swojej najgroźniejszej rywalki Blanki Katy Vas i od tego momentu zaczęła systematycznie budować przewagę nad resztą stawki. Patrząc na czasy okrążeń trudno przypuszczać, że wyścig kobiet mógłby potoczyć się w inny sposób. Lucinda miała swój dzień a trasa pomimo sporego podjazdu wyjątkowo jej pasowała.

Dużo działo się za plecami Brand. Walka toczyła się o jeszcze dwa medale Mistrzostw Europy a kandydatki były trzy. Blanka Kata Vas, wracająca do formy i broniąca tytuł Celin Del Carmen Alvarado oraz świetna na podjazdach Yara Kastelijn. Dziewczyny rywalizowały niemal na pełnym dystansie. Dopiero końcowe kilometry wyeliminowały CDCA. Popełniła ona techniczny błąd, po którym nie udało jej się już dogonić rozpędzonych rywalek. Ostatecznie Srebro dla Węgierki a brąz pozostał w Holandii.

K U23

Dużo emocji przyniósł wyścig kobiet U23. Tutaj od początku było jasne, że są tylko trzy kandydatki do wygranej a każdy inny wynik byłby sensacją dużego kalibru. Aktualna Mistrzyni Świata U23 Fem Van Empel, świetna technicznie Puck Pieterse oraz młoda gwiazda Trek Baloise Lions Shirin Van Anrooij. I to właśnie ta ostatnia z wymienionych zaatakowała najszybciej, wykorzystując zamieszanie związane z pierwszym przejazdem przez głębokie błoto w okolicy alei serwisowej. Tam najwięcej straciła Puck Pieters, która musiała się cofnąć do serwisu i wymienić uszkodzony podczas wywrotki rower.

Od tego momentu zaczęła się budować duża przewaga Shirin, która w późniejszej fazie wyścigu była broniona równą i mocną jazdą. Możliwe, że gdyby nie problemy Pieters, wówczas wyścig mógłby ułożyć się trochę inaczej. Shirin miała tego dnie dużo szczęścia, które zawsze sprzyja lepszym i potrafiła to szczęście odpowiednio wykorzystać a to są już mistrzowskie zdolności.

Na trzecim miejscu podium stanęła Fem Van Empel, która również pokazała mistrzowski charakter. Długo przegrywała rywalizację o medal z nieźle jadącą Francuzką Line Burquier, ale ostatecznie zachowała więcej sił na ostatnie okrążenie. Całe trio 19tolatek dało naprawdę prawdziwy popis świetnej jazdy i oglądało się to z dużą przyjemnością.

M U23

Ta kategoria zawsze w wersji mistrzowskiej jest bardzo ciekawa i emocji w rywalizacji nie brakuje. Zawsze również mam osobistą refleksję, że dobrze by było znowu mieć tyle lat i jeszcze taką formę! Kandydatów do wygranej w Col du Vam było trzech. Aktualny Mistrz Świata U23 Pim Ronhaar, Ryan Kamp oraz Cameron Mason.

Od startu na czele mieliśmy dominację Belgijskich koszulek a grupa chcąca walczyć o złoto była pokaźna. Niespodziewanie słabo z trasą radził sobie Pim Ronhaar zazwyczaj jadący w ogonie stawki. Nie przeszkodziło mu to jednak w atakach, nawet pomimo tego, że ewidentnie nie był to jego dzień – wielka klasa! Nie brakowało również błędów i niegroźnych wywrotek w słynnej błotnistej części trasy. Zawody praktycznie przez cały czas oglądało się znakomicie i do samej mety trwała walka o zwycięstwo. Ostatecznie najlepszym na końcowym podjeździe był Ryan Kamp, który góralskim finiszem pokonał Nielsa Vandeputte oraz wracającego do formy Thibau Nysa. Zdecydowanie warto oglądnąć powtórkę całych zawodów. Naprawdę świetny wyścig!

Mistrzostwa Europy – Mężczyźni

Tutaj już było niemal pewne, że koszulka mistrza z Col du Vam pojedzie do Belgii. Największymi faworytami byli broniący tytuł i będący w świetnej formie Eli Iserbyt oraz jego największy rywal Quinten Hermans. Do tego grona można było również dodać Toona Aertsa, który przypomniał sobie już w tym sezonie jak się wygrywa.

Od startu na czele zaroiło się od belgijskich koszulek i trzeba było zaczekać kilka sekund zanim realizator wyłapie jakiś inny kolor. Swoje znowu zrobiło głębokie błoto w okolicach alei serwisowej, które tym razem zatrzymało najlepszego z Holendrów – Larsa Van Der Haara. Na czele szybko zadomowiła się wymieniona wcześniej trójka Belgów wsparta równie mocnym Michaelem Vanthourenhoutem. Co ciekawe Michael nawet w wyścigu mistrzowskim mam wrażenie, że oglądał się, w poszukiwaniu za swoimi plecami Iserbyta. Takie przyzwyczajenie do pomocy z teamowej codzienności. Tego dnia akurat miał ku temu niejedną okazję, ponieważ Eli bardzo słabo radził sobie na holenderskiej rundzie. Szybko odpadł ze stawki walczącej o wygraną i nic nie zapowiadało, że jeszcze do niej wróci.

Lars nadjeżdża

Najszybciej zaatakował Quinten Hermans. Tego dnie „miał nogę” i jak tylko wpadł na podjazd prowadzący na szczyt największego podjazdu, zrobił prawdziwą rzeź. Jadący za nim Vanthourenhout i Aerts wyglądali jakby zatrzymali się w miejscu a Hermans tylko na tym odcinku wygenerował 14 sekund przewagi, którą później tylko zwiększał.

Dość niespodziewanie najlepsze czasy i tak zaczął notować Lars Van Der Haar. Jedyny Holender, który był w stanie powalczyć o medal. Rozkręcał się z każdym kilometrem a kończący rundę podjazd, pokonywał z zacięciem jakby walczył o życie. Doping kibiców niósł go na coraz wyższe pozycję i szybko się okazało, że przed nim pozostaje tylko Hermans, który nie jedzie tak szybko jak on. Lars pokazał się w tym sezonie już z dobrej strony, ale w Col Du Vam wyglądał jakby sam projektował tę trasę. Na 9 z 10 rund w końcu dogonił Hermansa i nie miał zamiaru zwalniać.

Dla Hermansa musiał być to duży cios w psychikę. Uciekał niemal cały wyścig, żeby zostać dogonionym na ostatnich kilometrach. Ostatnia runda to już popis jazdy Van Der Haara. Wykorzystał źle pokonany przez Hermansa nawrót i z iskrami w oczach ruszył po wygraną. Taką wygraną ogląda się z dużą przyjemnością. Lars Van Der Haar ponownie wielki!

Pełna lista wyników: https://cyclocross24.com/race/10964/

Komentowanie jest wyłączone.