MtbCrossMaraton Chęciny. Relacja

Trzecia runda MTBCrossMaraton to już nie rozgrzewka. Zaczynamy rywalizację na całego, z pełnią dobrodziejstw świętokrzyskich terenów. Dla mnie Chęciny to obowiązkowa miejscówka w kalendarzu startowym. Okazuje się, że nie tylko dla mnie, ponieważ chętnych na Chęciny nie brakowało.

Mocna frekwencja

Pomimo, że prognozy w trakcie tygodnia nie były optymistyczne, organizator zanotował jedną z lepszych frekwencji. Oczywiście nie licząc okresu przed pandemią, gdy na jednej edycji łącznie na wszystkich dystansach startowało zazwyczaj około 500 zawodników.

Cieszy również, że chyba nieco odżył dystans MASTER. To już kolejna edycje, na której na starcie melduje się 60 zawodniczek i zawodników (tu brawo dla dwóch Pań które wystartowały i ukończyły ten dystans).

Który to już raz…?

W Chęcinach ścigałem się już wiele razy, a mimo to trasa okazała się bardzo ciekawa i odkrywałem ją na nowo. Tegoroczny wariant został bardzo dobrze opracowany, tak jak zapowiadaliśmy, było więc solidne weekendowe ściganie. Dystans MASTER 63 km z konkretniejszymi przewyższeniami, ponieważ było do pokonania 1650 m pionu. Dystans FAN (45 km 1126 m przewyższenia) i FAMILY (20 km i 324 m przewyższenia) czyli również podniesiona porzeczka.

Start dystansu MASTER, który jak zwykle obstawiam, był w miarę spokojny. Każdy zdawał sobie sprawę, że dystans i przewyższenia i tak ułożą stawkę i asfaltowy rozjazd niewiele tutaj zmieni. Spokój jednak nie trwał długo, ponieważ już po minięciu pierwszego pagórka tempo zostało podkręcone na zjeździe i już takie zostało. Stawka się rozciągnęła i zrobiło się zdecydowanie żwawiej, kto miał czym, to dokręcał, aby na dobrej pozycji wjechać w singla z szerokiej szutrowej drogi. Stawka znacznie się rozciągnęła i zaczęła dzielić się na mniejsze grupki.

Do pierwszego bardziej stromego zjazdu jadę praktycznie tuż za najlepszymi, ale na pierwszym nieco trudniejszym zjeździe, błąd techniczny powoduje, że szybko tracę kontakt wzrokowy z czołówką i tak już zostaje na dłużej. Przyjmuję taktykę jechać swoje, ale w miarę mocno, na tyle mocno, żeby do końca utrzymać w dobre tempo. Respekt do drugiej połowy trasy został mi z poprzednich edycji. Dobrze pamiętam, że trasa do końca jest wymagająca i jak ktoś przesadzi w jej pierwszej fazie, to nie zostanie to bez konsekwencji.

Ciężko a pięknie

Druga część dystansu to olbrzymia wiśnia na torcie. Dużo świetnych singli, mocne podjazdy i w konsekwencji dojazd do olbrzymiego kamieniołomu z piękną panoramą. Z trasy w Chęcinach chyba najbardziej zapamiętam przejazdy długimi wąwozami, gdzie nad głowami mieliśmy dach w postaci powalonych drzew. Wszystko oczywiście w niekolizyjnej odległości…po prostu wąwóz był naprawdę głęboki. Wszędzie żywa, wiosenna zieleń a do tego jeden bardzo solidny podjazd z nachyleniem wg. mojego licznika ok 30%.

Doskonałych widoków nikt mi nie zasłaniał, ponieważ wciąż jadę solo. Nikogo niewiedzę z przodu ani z tylu i jak to na wyścigu zastanawiam się, dogonię kogoś czy to mnie dogonią. Doping temowej ekipy (Natalia dzięki!!!) chyba trochę pomógł. W końcu ruszyłem żwawiej i na drugiej części trasy udało mi się wyprzedzić kilku zawodników. Z czasu i równiej jazdy jestem zadowolony, z miejsca mniej, ale po prostu przyjechała mocniejsza ekipa i to dobrze, że jest się z kim pościgać.

Na dystansie FUN Horda pokazała się z dobrej strony i kolejny raz na pudle melduje się Michał 1 miejsce w kategorii M3 i Andrzej 2 miejsce w kategorii M4 – brawo chłopaki!!!

Kolejna edycja już niebawem. 5 czerwca widzimy się w Piekoszowie, gdzie też powinno być ciekawie. Szczególnie jeśli trasa pójdzie na pasmo po górkach Pruskowa, Zielona i wisienka na torcie góra Patrol. Szczegóły już niebawem na stronie organizatora i na FB.

Wyniki: https://www.mtbcross.pl/wynikiZawodow

Zdjęcia: MtbCrossMaraton

Komentowanie jest wyłączone.