Puchar Świata Vallnord 2022

Zawody w Vallnord zawsze uchodziły za jedne z najtrudniejszych w całym kalendarzu. Największą trudnością jest tutaj wysokość na jakiej rozgrywana jest pętla XC. Ponad 2000 metrów n.p.m. oznacza mniej tlenu, co przekłada się na gorszą wydolność. W tym roku poprzeczka poszła jeszcze do góry ze, względu na temperatury w granicach 35 stopni.

Górskie XCC

Trasa w Vallnord jest bardzo kondycyjna. Mamy tutaj dużo podjeżdżania, które dodatkowo boli przy wysokich temperaturach. Najstromsze odcinki nie są prowadzone lasami i na otwartych terenach przy niskiej prędkości potrafi odciąć nawet najlepszych. Pętla XCC również do łatwych nie należała. Coś w stylu wcześniejszej edycji w Leogang, tylko z suchym błotem.

Piątkowy wyścig kobiet pokazał, że doświadczenie podczas zawodów w Vallnord, będzie odgrywać dużą rolę. Bardzo mądrze jechała Anne Terpstra, a o swojej wielkiej formie z początku sezonu przypomniała Rebecca Mcconnell. Z walki o wygraną szybko wyeliminowała się Jenny Rissveds, która popełniła błąd już na samym starcie, a mając w pespektywie trudne niedzielne zawody, nie zdecydowała się na wariacką gonitwę za czołówką. Tym bardziej, że na czele tempo przez cały wyścig było wysokie, nakręcane głównie przez żądną zwycięstwa Alessandrę Keller. Ostatecznie, to właśnie bardzo ambitnie jadąca Szwajcarka wygrała rywalizację XCC, zostawiając na ostatniej prostej za plecami Terpstrę oraz Mcconnell. Równa jazda Rissveds i ósme miejsce na mecie, zagwarantowała jej start z pierwszej linii podczas niedzielnej rywalizacji. Bardzo dobrze z trudną trasą w Andorze poradziła sobie jedyna Polka w stawce – Paula Gorycka, zajmując dwudzieste ósme miejsce.

Na wyścig mężczyzn wszyscy patrzyli przez pryzmat ostatnich spięć między dwoma Szwajcarami: Schurterem i Fluckigerem. Faktycznie młodszy z faworytów jechał bardzo ambitnie i widać było, że tego dnie powalczy o wygraną. Podobny plan mieli również młodsi: Alan Hatherly oraz Vlad Dascalu. Bardzo dobrze z trasą radził sobie również Thomas Litscher z teamu Krossa, długo utrzymując się z najlepszymi.

Faworyt nie zawiódł. Mathias Fluckiger okazał się najmocniejszy, nie dając szans młodszym rywalom. Zwycięstwo było jednak bardzo szczęśliwe, ponieważ przed wjazdem na ostatnią rundę prowadził Włoch – Luca Braidot. Zwycięsca poprzedniej edycji XCO niestety miał problem z łańcuchem, co zatrzymało być może jego pewną jazdę po pierwsze zwycięstwo w XCC. Na mecie okazało się, że zwycięstwo Fluckigera ma również drugie dno, bardziej emocjonalne, ale wyjaśnienia się nie doczekaliśmy. Za jego plecami bardzo równo jeżdżący w tym sezonie Hatherly oraz Dascalu. Litscher, tuż za podium, ale trzeba przyznać, że taka forma w trudnym terenie, dawała spore nadzieję przed niedzielną rywalizacją.

Z bardzo dobrej strony pokazali się Francuzi. Były Mistrz Świata: Jordan Sarrou (5), jeżdżący ostatnio w kratkę: Maxime Marotte (7), a jeden z moich ulubionych zawodników: Victor Koretzky (9). Nino Schurter, na którego wielu głównie zwracało uwagę, nie pojechał najlepszych zawodów (15), albo zbierał siły na niedzielne danie główne.

Pogrom faworytów

Jak wspominałem we wstępie trasa w Vallnord lubi niespodzianki i o takie postarała się jeszcze przed startem niedzielnej rywalizacji. Z wyścigu kobiet z różnych powodów zdrowotnych, wycofały się: Jolanda Neff, Sina Frei oraz jedna z faworytek Jenny Rissveds. Szwedki o tyle szkoda, że w piątek ambitnie walczyła o pierwszą linię startową, co jej się udało. Dodatkowo na starcie zabrakło jej największej ostatnio konkurentki: Loany Lecomte. Wydawało się, że to jest w końcu ten czas, kiedy Szwedka przestanie zajmować drugie miejsca. Z występu w Andorze zrezygnowała również będąca w coraz lepszej formie Katey Courtney.

To jednak nic w porównaniu do skali niespodzianki jaka czekała w rywalizacji mężczyzn. Tuż przed startem, również z powodów zdrowotnych z rywalizacji zrezygnował Mathias Fluckiger! Taki obrót sprawy pozwolił Koretzkyemu na start z pierwszej linii, a dla Schurtera oznaczało to wielką szansę na wygraną i pobicie rekordu Absalona.

Pech? Mcconnell

Od początku niedzielnej rywalizacji kobiet, mocne tempo narzuciły doświadczone: Mcconnell oraz Terpstra. Holenderka nie kryła po drugim miejscu w wyścigu XCC, że jest dobrze przygotowana do ścigania w nietypowych warunkach Vallnord, i że czuje się mocna. Od startu nie odpuszczała również Australijka, która chyba wraca do formy z początku sezonu. Za ich plecami dobrze zawody rozpoczęła również Pauline Ferrand Prevot oraz Laura Stigger.

Terpstra szybko jednak wypracowała bezpieczną przewagę, która zagwarantowała jej wygraną w XCO. Jechała równo, pewnie i nie przeżywała większych kryzysów na pięciu zaplanowanych rundach.

Rywalizacja mogła potoczyć się nieco inaczej, gdyby nie trochę dziwne podejście do jednego droppa Mcconnell. Tam, gdzie wszyscy zjeżdżali, ona skakała? Tak to przynajmniej odebrałem. Za pierwszym razem wybrała prawą stronę przejazdu sekcji technicznej. Skok i lądowanie ewidentnie na tylnym kole sprawiło, że opona się rozszczelniła, a Rebecce czekała długa walka o dojazd do alei serwisowej. Kolejne okrążenie, tym razem lewa strona przejazdu i dokładnie taka sama sytuacja. Wyglądało to trochę jakby Rebecca pierwszy raz jechała tę trasę albo tuż przed wyścigiem zdecydowała się na niższe ciśnienie w oponach. Trudno mówić tutaj o pechu, był to zdecydowanie jej błąd.

Mona długodystansowa

Prawdziwe show na ostatnich rundach zrobiła Mona Mitterwallner. Jak zwykle słaby start zepchnął Austriaczkę na odległe miejsca i pozostała jej walka o jak najlepszą lokatę. Sztuka jej się udała, ponieważ ostatecznie dojechała na drugim miejscu. Udowodniła też, że jest jedną z najlepiej podjeżdżających zawodniczek. Potrzebuje trochę czasu na zaprezentowanie swoich możliwości, ale podkreśla, że w tym sezonie swojego startu już nie poprawi. Możliwe, że potrzebuje również doświadczenia, które właśnie w tym sezonie zdobywa.

Dużo niespodzianek

Na trzecim miejscu metę minęła Ramona Forchini, którą rzadko widujemy na tak wysokich miejscach. Świetne i w miarę równe zawody pojechała też Laura Stigger zajmując czwarte miejsce. Na wielu wrażenie zrobiła również bardzo dobra forma Emily Batty (10), która szykuje formę na kanadyjskie ściganie.

Zmagająca się z kolejnymi błędami Rebecca Mcconnell ostatecznie ukończyła zawody na dwudziestym pierwszym miejscu. Pod nieobecność Lecomte, pozwoliło jej to jednak na powrót na pierwsze miejsce w klasyfikacji Pucharu Świata.

Koretzky jedzie po zwycięstwo!

Victor Koretzky w ubiegłym roku był jednym z trzech najlepszych zawodników sezonu. W Vallnord ewidentnie chciał to wszystkim przypomnieć. Ten sezon Pucharu Świata nie należy do jego najlepszych i ze względu na zobowiązania szosowe, nie zawsze też można go oglądać w gronie najlepszych górali. Szczęśliwie wywalczona pierwsza linia startowa podziałała na niego jak płachta na byka i od startu ruszył po wygraną „na solo”. Mocno pokonywane sztywne podjazdy, zabawa na sekcjach technicznych, szybka i pewna jazda po kamieniach. Wrócił Koretzky z poprzedniego sezonu! Szybka i pewna jazda trwała kilka dobrych rund, ale ostatecznie pozwoliła na zajęcie dwunastego miejsca na mecie wyścigu. Koretzky zdecydowanie nie docenił trasy w Vallnord, ale bardzo bym chciał go widzieć na wszystkich pozostałych zawodach Pucharu Świata i na wszystkich imprezach mistrzowskich.

Sarrou jedzie po zwycięstwo!

Koretzkyego najbardziej naciskał reprezentacyjny kolega i były Mistrz Świata Jordan Sarrou. Dawno też nie widziałem tak dobrze jadącego Francuza i wszystko wskazywało na to, że pozwolił się wyszaleć Koretzkyemu, i teraz to on pokaże na czym polega szybka jazda. Mocne tempo pokonało również i jego, ale ostatecznie i tak ukończył zawody na wysokim piątym miejscu, czyli na szerokim podium. Na wszystko to z dużym spokojem patrzył Nino Schurter, który od początku zawodów notował straty rzędu 30-40 sekund do prowadzącej grupy, ale prowadząca grupa zaczynała przegrywać walkę z warunkami na trasie.

Dascalou jedzie po zwycięstwo!

Przyszła pora na kolejnego mocnego zawodnika, który bardzo zasługuje na pierwszą wygraną w Pucharze Świata. Rumun wydawało się, że przetrzymał szaleństwa Francuzów i to on teraz da popis jazdy. Widząc coraz mocniej jadącego Schurtera postanowił ruszyć mocniej nie czekając na ew. późniejszą walkę z wielkim mistrzem. Podobnie jak pozostali rywale, zderzył się z przysłowiową ścianą. Były podejrzenia, że może coś z kołem jest nie tak, może z napędem, o którym wspominał również na mecie. Wydaje się jednak, że on również nie podszedł z odpowiednim respektem do trasy w Andorze. Uświadomił mu to z pewnością Schurter, który właśnie go minął na trasie.

David Valero jedzie po zwycięstwo!

Valero prezentuje świetną formę w ostatnich tygodniach a dodatkowym bodźcem był start niemal w Hiszpanii. Zakładam również, że doskonale wie, jak jeździć w takich warunkach. Do mety nie zostało już wiele i mocy w nogach nie brakowało. Jako jedyny nie przegrał tak mocno z własną słabością jak z rywalem. W takiej formie nie wykluczam, że jeszcze w tym sezonie David zaskoczy wszystkich, zajmując wysokie miejsce na podium lub nawet sięgnie po wygraną.

Włoskie catenaccio

Nie wspominałem jeszcze o niespodziewanym zwycięscy zeszłotygodniowych zawodów w Lenzerheide. Luca Braidot, jak przystało na wytrawnego Włocha, odpierał wszystkie ataki poszczególnych zawodników, broniąc się przed stratami czasu, a nie przychodziło mu to z łatwością. Każdy atak rywala, kosztował go sporo sił, ale trzeba też przyznać, że jechał rozsądnie. Taktyka się opłaciła. Luca Braidot wygrał kolejną edycję Pucharu Świata. Zrobił to tym razem w świetnym stylu, jakby dodatkowo udowadniając, że wygrana w Szwajcarii nie była aż takim przypadkiem. Dwa zwycięstwa w Pucharze Świata dają mu olbrzymią pewność siebie przed najważniejszymi wyścigami w sezonie.

Niespodzianki

Zaskoczył Nino Schurter. Patrząc tylko na listę wyników, trzecie miejsce nie powinno nikogo dziwić, jest on jak zwykle na najwyższym poziomie. Zaskoczyła jego taktyka i spokojne wejście w wyścig. Zupełne przeciwieństwo tego jak starał się rozegrać zawody w zeszłym tygodniu. Taktyka się sprawdziła, choć nie wystarczyła na dwóch innych rywali.

Z bardzo dobrej strony pokazali się dwaj specjaliści od XCC. Luca Schwarzbauer finiszował dziewiąty, a Samuel Gaze trzynasty. Nowozelandczyk sporo stracił na ostatnim okrążeniu a na metę wjechał już bez powietrza w tylnej oponie. W środkowej części dystansu jechał na równi z Nino i wydawał się być faworytem do miejsca na podium.

Świetne zawody pojechał również Bartek Wawak – piętnasty na mecie. Przed Mistrzostwami Polski prezentuje wyborną formę. Nie jest to co prawda forma z zeszłego sezonu, ale przypuszczam, że na krajowej scenie XC ciężko będzie go dogonić.

Szkoda trochę Alana Hatherleya. Od startu widać było, że tego dnia nie powalczy z najlepszymi. Na pierwszych kilometrach zupełnie go odcięło i jego dwudzieste piąte miejsce należy rozpatrywać w formie podziwu, że zawody ukończył.

Wyniki: https://mtbdata.com/comp/mercedes-benz-uci-mtb-world-cup-xcoxccdhi-15-jul-17-jul-2022-vallnord-pal-arinsal/results

Komentowanie jest wyłączone.