Puchar Świata Snowshoe 2022

Za nami kolejna edycja Pucharu Świata XC. W Ameryce wszystko może się zdarzyć, zgodnie z zasadą amerykańskiego snu. W tym roku było bardzo ciekawie, głównie dzięki pogodzie, która z niezbyt wymagającej trasy zrobiła prawdziwe pole bitwy.  Jedyny niedosyt pozostaje po zawodnikach, których zabrakło na starcie, a z różnych powodów grupa ta była duża i pełna głośnych nazwisk. Tym razem standardową relację zastąpimy wypunktowaniem najważniejszych faktów z wyścigu w Snowshoe.

Trwa czarowanie

Jak zwykle przed Mistrzostwami Świata trwa lekkie czarowanie. Zawodnicy, którzy podporządkowali sezon pod ten jeden start, odpuszczają kolejne edycje Pucharu Świata. Priorytetem jest zbudowanie formy na zawody w Les Gets. Takie podejście ma oczywiście dobrą stronę w postaci idealnego przygotowania. Ma też jeden solidny minus. Koncentracja tylko na jednym wyścigu i długie do niego przygotowania, zwiększają presję na zawodniku który wie, że tego dnia wszystko musi pójść perfekcyjnie. Dzięki temu na mistrzowskich imprezach nie trudno o niespodziankę i często zawodnicy będący w zwykłym rytmie startowym, potrafią uzyskać lepszy wynik niż ci którzy przygotowywali się specjalnie na tę jedną imprezę.

W Snowshoe zabrakło wiele gwiazd, zwłaszcza kobiecego peletonu. Największe braki to oczywiście dwie Francuzki: Pauline Ferand Prevot oraz Loana Lecomte. Zabrakło również bardzo dobrze jeżdżącej w tym sezonie Laury Stigger oraz aktualnej Mistrzyni Świata w XCC: Siny Frei.

W męskim peletonie największą stratą był brak na starcie Mathiasa Fluckigera. Powiem więcej – w takich warunkach jak były w tym roku w Snowshoe, Mathias wygrałby na solo. Cały sezon czekał na błotną trasę i doczekał się jej wtedy, kiedy zdecydował się odpuścić start. Na starcie zabrakło również mocnych Francuzów, czyli: Jordana Sarrou oraz Victora Koretzkyego

Upadek Schurtera

Startu w Snowshoe nie odpuścił aktualny Mistrz Świata i lider generalki Pucharu Świata – Nino Schurter. Niestety weekend mu nie wyszedł. Założenia były jasne. Umocnienie się w klasyfikacji generalnej oraz walka o rekord zwycięstw w Pucharze Świata. Nadzieja na zrealizowanie celów prysła już podczas pierwszych kilometrów piątkowego XCC. Groźnie wyglądający upadek podczas zjazdu z drewnianej kładki, na szczęście zakończył się bez złamania, ale Schurter potrzebował trochę czasu, żeby dojść do siebie i zrozumieć co tam się stało. Upadek wykluczył Schurtera z niedzielnej rywalizacji i co mniej ważne w takich okolicznościach, oznaczało też sporą stratę z wypracowanej przewagi punktowej klasyfikacji Pucharu Świata.

Amerykanie górą

W Stanach nie mogło zabraknąć sensacji oraz triumfu lokalnych bohaterów. Już w piątek doszło do pierwszej z nich i rywalizację XCC wygrała Gwendalyn Gibson, zostawiając na ostatniej prostej za plecami bardzo mocne w tym sezonie zawodniczki. Sukcesu pozazdrościł jej aktualny Mistrz Świata XCC Christopher Blevins. On również przypomniał o swojej formie z zeszłego roku. Co ciekawe, jest to jego pierwsza wygrana XCC w Pucharze świata.

Kolejny cios w Macconnell

Po świetnym początku sezonu i jeszcze świetniejszych wynikach, Rebecca nie może wrócić na odpowiednie obroty. Wcześniejsza edycja Pucharu Świata w Vallnord zapowiadała, że chyba wszystko idzie w dobrą stronę, ale i tak występ dla Australijki zakończył się pechowo. W Snowshoe nie można już mówić o pechu. Rebecca pojechała słabe zawody zarówno w XCC jak i XCO. Popełniła w nich kilka błędów, ale bez wątpienia jej forma również te błędy wymusiła. Nie sądzę, że zobaczymy w tym sezonie jeszcze Rebecce w formie, pozwalającej jej na wygraną w zawodach pucharowych czy mistrzowskich.

Pierwsza wygrana

Ameryka jak wspominałem we wstępie, jest dobrym miejscem na spełnienie swoich marzeń. Mniejsza konkurencja i brak kilku czołowych zawodników i zawodniczek w tym roku trochę pomogła w zrealizowaniu amerykańskiego snu. Dzięki temu w każdych zawodach piątkowych i niedzielnych mieliśmy do czynienia z pierwszą wygraną w karierze. I tak, w piątek pierwszy raz w XCC wygrali Gwandalyn Gibson oraz Christopher Blevins.

Kolejne niespodzianki czekały nas w niedzielnym XCO. Najpierw dobrą formę potwierdziła Alessandra Keller, która moim zdaniem przejęła rolę lekko już zapomnianej Evie Richards. Podobnie jak Brytyjka, Alessandra jeździ bardzo siłowo i może mniej elegancko, ale jak widać coraz bardziej skutecznie. Do Mistrzostw Świata podejdzie ze spokojną głową, ponieważ w tym sezonie i tak ugrała już więcej niż zapewne zakładała na początku roku. Jeśli pojawi się na Mistrzostwach Europy, to może być murowaną faworytką, tym bardziej że tam również spodziewam się mniejszej konkurencji.

Na deser został triumf Davida Valero Sorrano w wyścigu głównym mężczyzn. Już w Vallnord był bliski sprawienia niespodzianki, ostatecznie zajmując i tak świetne drugie miejsce. Okazuje się, że Hiszpan sprawdza się nie tylko w upalnym, trudnym klimacie. Na amerykańskich błotach, przy temperaturze niższej o blisko 20 stopni, również dawał radę i kto wie czy w tym sezonie jeszcze nie zaskoczy. David niestety trafił w swojej karierze na pokolenie Schurtera i Abselona, którzy między sobą rozdawali triumfy na wielkich imprezach i dopiero w wieki 33 lat doczekał się wygranej w Pucharze Świata.

Sinusoida Neff

Wiedząc jak wygląda trasa oraz wiedząc jak pogoda zmieniła stopień trudności na zjazdach, obstawiałem Jolande Neff jako triumfatorkę wyścigu głównego. I od początku faktycznie wszystko wyglądało pomyślnie. Były nawet momenty, w których Szwajcarka prowadziła w stawce najlepszych. Co więcej trwało to dłużej niż jedno okrążenie co zwiastowało, że Jolanda w końcu wróci do wygrywania.

Niestety środek wyścigu w jej wykonaniu to klasyczny zjazd formy, który zazwyczaj oglądamy właśnie po pierwszej rundzie. Później już było nieco lepiej, zwłaszcza że Jolanda robiła dużą różnicę na śliskich, trudnych tego dnia zjazdach. Ostatnie okrążenie w jej wykonaniu, to już powrót do najlepszej formy i ostatecznie piąte miejsce w XCO. Dobry wynik, ale przy równej jeździe wiadomo, że byłoby dużo lepiej.

Ambitny BleWINs

Christopher Blevins podczas zawodów w Snowshoe, swoją ambicją i wolą walki budził wielki podziw i szacunek. Podczas piątkowego XCC, poszło trochę łatwiej, ponieważ Amerykanin zazwyczaj dobrze prezentuje się w wyścigach krótkich. W wyścigu głównym już tak łatwo nie było, a na przeszkodzie do jeszcze lepszego wyniku stanął też defekt tylnego koła. Jednak nawet pechowa konieczność wizyty w boksie, nie podcięła skrzydeł Christopherowi. Szybko odzyskał stracony czas i do końca walczył z najlepszymi o wygraną. Ostatecznie zajął czwarte miejsce, przegrywając na ostatnich metrach sprint z rewelacją ostatnich tygodni – Lucą Braidot.

Forster łapie formę

Już niemal tradycją jest, że pod koniec sezonu lepszą formę łapie Lars Forster. Czasami forma jest na tyle dobra, że pozwala mu na wygraną w Pucharze Świata lub imprezie mistrzowskiej. Później wszyscy żyją nadziejami, że w kolejnym sezonie będzie jeszcze lepiej, a wtedy przychodzi kontuzja albo totalny zjazd formy. W tym sezonie dodatkowo jest to warte odnotowania, ponieważ Szwajcar prezentuje bardzo słabą formę i nie przypomina na rowerze samego siebie. Siódme miejsce w Snowshoe, to niemal wypadek przy pracy albo zapowiedź obrony tytułu Mistrza Europy.

Avancini łapie…doła

Przykro się patrzy na poczynania w tym sezonie sympatycznego Brazylijczyka. Już nawet podczas przedstartowych wywiadów coś tam powie, ale chyba nawet on tak do końca nie wierzy w to co mówi. Ogranicza się do banałów o budowaniu pewności, ale forma niestety wciąż idzie w dół. Avancini nie jest w stanie nawiązać walki przez 20 minut rywalizacji w XCC, a nawet przez 20 minut w XCO. Wygląda to trochę tak jakby jedyny szczyt formy zbudował na zawody w Petropolis, które przecież też nie były idealne w jego wykonaniu. Podziwiam jedynie za to, że wciąż startuje. W jego sytuacji wielu zawodników robi sobie dłuższą przerwę w nadziei, że uda się jeszcze coś naprawić.

Wyniki: https://mtbdata.com/comp/mercedes-benz-uci-mtb-world-cup-xcoxccdhi-29-jul-31-jul-2022-snowshoe/results

Komentowanie jest wyłączone.