Egzotyczne przełaje

Jesteśmy już po egzotycznej, przełajowej kampanii grudniowej. Ściganie się w innych miejscach niż Belgia czy Holandia, to zawsze coś nowego, ale też sporo problemów dla niektórych drużyn. Z tego też powodu frekwencja nie zawsze jest stu procentowa, co zapewne zmieni się w najbliższych tygodniach, ponieważ czeka nas wbrew pogodzie, bardzo gorący okres.

Dublin po raz pierwszy

Przed zimowym Val di sole, wizyta w prawie zimowym Dublinie nie była najgorszą rozgrzewką. Trochę zamarzniętej ziemi, trochę roztopów i cała masa błota. Trasa choć płaska, to jednak bardzo kondycyjna i trudna technicznie. Tak można scharakteryzować debiutującą rundę Pucharu Świata. Przez ekspertów oceniana była jasno. Tutaj może wygrać tylko zawodnik z wielkim silnikiem.

Niestety do Irlandii nie wybrało się wielu zawodników i zawodniczek, którzy mogliby liczyć się w walce o podium. Oczywiście najbardziej brakowało MVdP. Wśród kobiet tych ubytków było znacznie więcej. Jak dla mnie najbardziej szkoda Ceylin Del Carmen Alvarado, która w takich warunkach miała sporą szansę na podium.

Słabą frekwencję wykorzystali inni, którzy nie zawsze znajdują miejsce w ścisłej czołówce. Chyba najlepiej ten czas wykorzystała siedemnastoletnia Flaur Moors, która zamknęła na mecie pierwszą dziesiątkę. Wśród mężczyzn największe wrażenie zrobił Cameron Mason. Uczciwie trzeba przyznać, że dobra postawa Brytyjczyka nie jest tylko zasługa słabej frekwencji. Od startu prezentował dobry poziom, pozwalający nawet na jazdę z najlepszymi w wyścigu. Ostatecznie stracił mniej niż minutę do świetnego tego dnia Van Aerta. Dla Camerona jest to dopiero początek sezonu i możliwe, że kolejne starty będą jeszcze lepsze.

https://cyclocross24.com/race/dublin/

Incydent ręcznikowy

Wkręcony w kasetę ręcznik, nie powstrzymał wielkiej maszyny jaką jest Wout Van Aert. Tak właśnie wygląda „lekkie podejście” do przełajów w jego wykonaniu. Spokojnie mógł odpuścić i dojechać zapewne na miejscu 3-6. Ponad dwudziestosekundową stratę jaka powstała podczas mijania boksu technicznego, nadrobił na mniej niż jednym okrążeniu. Wtedy ton zawodom nadawali najsilniejsi, regularni zawodnicy przełajowi oraz Tom Pidcock.

Po dogonieniu i wjechaniu na sekcję z piaskiem, która potrafiła generować różnicę, już było wszystko jasne. Ręczników by zabrakło, żeby powstrzymać Wouta. Okres świąteczny i wszystkie rywalizację między wielką trójką, zapowiadają się niezwykle ciekawie.

Pierwsza walka wielkiego trio

Podczas wyścigu Pucharu Świata w Antwerpii, po raz pierwszy w tym sezonie mieliśmy okazję oglądać rywalizację największych nazwisk przełajowego peletonu. Tom Pidcock od startu deklarował, że trasa nie jest jego sprzymierzeńcem, ponieważ jest zupełnie płaska. Zupełnie inaczej było dzień wcześniej w Boom. Tam trochę pionu jak na warunki przełajowe wpadło, a Tom ograł MVdP, który również prezentował się bardzo dobrze. Upadek Holendra na jednym z zakrętów, kosztowała nas zapewne zaciętą walkę między tymi zawodnikami aż do mety.

Wyścig w Antwerpii był z kolei pierwszym wyścigiem tej zimy dla Wouta Van Aerta. On również podszedł asekuracyjnie do startu deklarując, że w całym sezonie spotka go jeszcze wiele stresów, więc przełaje to tylko relaks i przygotowania do sezonu wiosenno-letniego. Kto choć raz doświadczył rywalizacji sportowej wie, że tak to nie działa. Stając na starcie można mieć jakieś założenia, ale i tak pojedzie się na maksa! Tak prawdopodobnie zrobił Wout, ale na bardzo mocnego MVdP to jeszcze za mało.

https://cyclocross24.com/race/antwerpen/

Najszybsze hopy w historii

Mathieu Van der Poel aktualnie jest już w doskonałej formie, takiej w jakiej go znamy z lat, w których zamroził możliwość wygrania przez przeciwników jakichkolwiek zawodów. Możliwe, że jeszcze nie czuje do końca błota i widać, że zalicza więcej uślizgów niż kiedyś miało to miejsce. Najlepszy przykład to właśnie upadek w Boom. Wrażenie robi na sztucznych przeszkodach, które pokonuje dwa razy szybciej od przeciwników. Nawet jedni z najlepszych technicznie zawodników, wyraźnie na tym elemencie tracą do Holendra.

Ta rywalizacja przejdzie to historii

Podczas zawodów w Dublinie, po raz kolejny świetny wyścig zrobiły obecnie dwie najlepsze zawodniczki CX. Tym razem wygrała moc, czyli Fem Van Empel, która ponoć tego dnia nie czuła się najlepiej. Jakbym miał oceniać prędkość zawodniczek po sposobie jazdy, to szybciej wygląda Puck Pieterse. Widać, że wkłada w jazdę całą swoją siłę, ale to jednak Fem potrafi uzyskać wyższą prędkość. W tak trudnych warunkach jak te w Dublinie, taka moc miała decydujące znaczenie. Nie pomogły nawet niemal wszystkie udane przejazdy Puck przez sztuczne przeszkody. Dziewczyna jest naprawdę dobra, ponieważ nawet nie wszyscy mężczyźni z czołówki pokonywali te przeszkody na rowerze. Wiele wskazuje, że rywalizacja między dwiema młodymi Holenderkami przejdzie do historii kolarstwa przełajowego i potrwa jeszcze kilka sezonów.

Taktyka przestaje się liczyć

Pojawienie się na trasie przełajowej Pidcocka, Van Aerta czy Van der Poela, zawsze zmienia wiele na podium. Zmienia się też podejście teamów oraz samych zawodników do ścigania…i to chyba na lepsze. Przestaje mieć znaczenie ilu mocnych zawodników jak drużyna ma na pierwszych miejscach. Do tej pory większość wyścigów to była walka Sweeka lub Van der Hara z zawodnikami Pauwels Sauzen – Bingoal. Obecnie, każdy kto jeszcze ma coś pod nogą stara się dogonić jednego z trzech najlepszych przełajowców. Taktyka w takiej sytuacji nie ma większego znaczenia. Liczy się czysta moc.

Pechowa włoska ziemia

Drugi rok z rzędu mamy w kalendarzu prawdziwie zimowe ściganie. O śnieg w Belgi czy Holandii nie jest ostatnio łatwo, ale za to słoneczna włoska dolina w takim okresie to gwarantuje. Zapewne niełatwo przestawić się zawodnikom na jazdę po śniegu. Niektórzy zrezygnowali ze startu ze względów logistycznych, inni być może nie czuli się na tyle pewnie, żeby ryzykować kontuzję. Niemal wszyscy zawodnicy na mecie podkreślali, że w takich warunkach błędy są pewne, a wygrywa ten kto popełni ich jak najmniej.

Na włoskiej ziemi największe straty poniósł team Pauwelsa. Najpierw upadek i w konsekwencji DNF, najlepszej zawodniczki tego sezonu – Fem Van Empel. Później, ten sam zakręt i taki sam scenariusz dla Eli Iserbyta. Z informacji przekazanej przez belgijski team wynika, że w obydwu przypadkach skończyło się tylko na sińcach i potłuczeniu, ale na trasie wyglądało to znacznie groźniej. Fem, już podczas treningu na trasie miała problemy z nawierzchnią i również zaliczyła bolesny upadek. Możliwe, że od początku nie czułą się pewnie w zimowym klimacie. Upadek na pewno nie dodał jej pewności siebie.

https://cyclocross24.com/race/val-di-sole/

Najlepsi jeżdżą na biało

Takie wnioski można wysnuć po zawodach w Val Di Sole. Wśród kobiet, najlepsza…ta najlepsza technicznie, czyli Puck Pieterse, jadąca w białej koszulce liderki klasyfikacji generalnej U23. Zwycięstwo i DNF jej największej rywalki, trochę zacieśniło tabelę klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale przewaga jest nadal spora. Puck pojechała swoje zawody, nie pozostawiając rywalkom złudzeń, kto rządzi w trudnych warunkach.

Heroiczny bój o trzecie miejsce stoczyła zawodniczka gospodarzy – Silvia Persico. Od startu najmocniej zagrażała nawet świetnie jadącej Puck. Im bliżej mety, tym mniej sił i więcej błędów co ostatecznie skończyło się czwartym miejscem na mecie.

Na osłodę nienajlepszej soboty dla teamu Pauwelsa, w wyścigu mężczyzn najlepszy okazał się Michael Vanthournehout, jadący w białej koszulce Mistrza Europy. Przed startem również był wymieniany w top 3 najlepszych na takiej trasie, zwłaszcza że rok temu przegrał tylko z wielkim Woutem. W tym roku też łatwo nie miał, ponieważ na starcie pojawił się nie mniejszy Mathieu Van der Poel. Holender od początku nie czuł flow na zimowej trasie i szybko zrozumiał, że lepiej dojechać do mety w jednym kawałku. To trzeci raz na czterdzieści edycji Pucharu Świata, kiedy MVdP nie kończy zawodów na podium. Statystyki ma chłopak niezłe!

Na koniec warto wspomnieć o świetnej postawie Szwajcarów na ziemi włoskiej. Kevin Kuhn zamknął podium sobotnich zawodów a niewiele starszy Timon Ruegg dojechał na piątym miejscu. Dla obydwu jest to życiowy sukces, ale w przypadku Kuhna, już od początku sezonu widać, że jest w dobrej formie, która niestety czasami nie wystarcza na walkę z tymi najlepszymi.

Luka jaka powstała pod nieobecność na podium MVdP, wykorzystał jego młodszy kolega z teamu – Niels Vandeputte. Dla niego to również najlepszy wynik w karierze i chyba już zawsze dobrze będzie wspominał wizytę w dolinie słońca.

Komentowanie jest wyłączone.