Mistrzostwa Świata CX. Hoogerheide

Przełajowy sezon 2022/2023 zbliża się ku końcowi. Mistrzostwa Świata w Hoogerheide były ostatnim ważnym akcentem tego wyjątkowego, jeśli chodzi o sportowe emocje sezonu. Wszyscy czekali na ostatnią w tym roku walkę Mathieu Van der Poela z Woutem Van Aertem. Bezpośrednio na arenie zmagań, ich rywalizację zdecydowało się oglądnąć czterdzieści tysięcy widzów. Niezły wynik!

Kobiety dojrzewają wcześniej

Osobiście bardzo cenie sobie rywalizację mistrzowską w kategoriach U23. Zawsze jest tam sporo emocji a jazda zawodników nie jest jeszcze tak wyrachowana jak w elicie. Jednym słowem – młodość! Rywalizacja U23 wśród kobiet ma szczególne znaczenie, ponieważ zawodniczki z tej kategorii często stanowią o sile elity już w kolejnym sezonie. Wystarczy spojrzeć na podium z ubiegłego sezonu. Całe podium to obecne top 3 dzisiejszej elity. Nie sądzę, że sytuacja się powtórzy w kolejnym sezonie, ale zawodniczki takie jak: Zoe Buckstedt czy Marie Schreiber, są już mocno rozpoznawalne w elicie i mają na swoim koncie kilka dobrych występów. Celowo nie wspominam tutaj o Shirin Van Anrooij, która wywalczyła w Hoogerheide złoty medal. Ona już w tym sezonie spokojnie mogłaby rywalizować w elicie. Jej decyzja o starcie w U23, prawdopodobnie podyktowana była charakterystyką trasy oraz podpowiedziami Svena Nysa, który wie jak poprowadzić młodych zawodników.

Kobiety dojrzewają wcześniej i wystarczy spojrzeć nawet na pierwszą linię najlepszych zawodniczek Pucharu Świata XC. Tam również trzon stanowią zawodniczki bliskie dwudziestego roku życia.

Zoe, czyli przyszła gwiazda

Największe szanse na zaznaczenie swojej obecności w elicie kobiet ma dopiero dziewiętnastoletnia Zoe Backstedt. Brytyjka ma już na swoim koncie kilka dobrych wyników i możliwe, że w przyszłym sezonie będzie mocno zagrażać najmocniejszej zawodniczce kobiecego peletonu i aktualnej Mistrzyni Świata – Fem Van Empel. Zoe to również zawodniczka, która w przyszłości może stanowić o sile kobiecego kolarstwa szosowego. Mam jednak nadzieję, że nie tylko na tym będzie się koncentrować. Wiele zależy od taktyki i potrzeb zespołu, w którym zawodnik startuje. Mathieu i Wout, szykują największą formę już na wiosnę. Wtedy odbywają się najważniejsze z ich punktu widzenia zawody.

W kobiecym peletonie może to wyglądać nieco inaczej. Dobry przykład to Blanka Kata Vas. Osobiście nie wiem czy to jaką formę obecnie prezentuje, jest już maksimum jej możliwości. Startuje w teamie, który również stawia na szosę i możliwe, że Blanka na wiosnę będzie jeszcze mocniejsza. Z perspektywy kibica przełajowego popada ona trochę w przeciętność, ponieważ jeszcze dwa sezony temu zapowiadała się na gwiazdę wielu dyscyplin. Mam nadzieję, że Zoe pójdzie inną drogą.

Kolejne pokolenie Nysów

Thibou Nys w końcu znalazł się w oczekiwanym przez wielu punkcie swojej kariery. Można powiedzieć, że mając takie korzenie i takiego mentora, trudno nie osiągnąć dobrych wyników. Kolarstwo to jednak wyjątkowo trudna dyscyplina i tutaj wszystko trzeba osiągnąć siłą własnych mięśni.

Dwa poprzednie sezony Thibou nie należały do wyjątkowo udanych. Największym rozczarowaniem musiała być porażka w zeszłorocznych Mistrzostwach Świata oraz niepowodzenie w Mistrzostwach Belgii U23. W Hoogerheide w końcu sięgnął po triumf a już wcześniej wygrał również Mistrzostwo Belgii U23. Wydaje się, że młody Nys jest na dobrej drodze do wielkiej kariery. Oficjalnie jest on również zawodnikiem Protourowego teamu Treka, a że szosa również mu odpowiada, udowodnił już na zeszłorocznych Mistrzostwach Europy.

Zabrakło Pidcocka

Danie główne Mistrzostw Świata, czyli rywalizacja MVdP z Woutem, przyciągnęła zainteresowanie całego rowerowego świata. Od grudnia rywalizują już ze sobą w różnych konfiguracjach składu, ale ten najlepszy zakłada również udział w zawodach Thomasa Pidcocka. To chyba obecnie jedyna osoba w przełajowym peletonie, której obawiają się wielcy rywale. Zawsze wprowadza w rywalizację sporo świeżości a Wout i Mathieu wiedzą, że nie mogą koncentrować się wtedy tylko na sobie. Tego zdecydowanie zabrakło na trasie w Hoogerheide. Zabrakło kogoś, kto wykorzysta rywalizację wielkiej dwójki i namiesza w taktyce i przebiegu rywalizacji. Oczywiście trudno się dziwić decyzji Pidcocka, która oficjalnie podyktowana była przygotowaniami do sezonu szosowego. Mniej oficjalnie, każdy dokładnie wie, że tego typu trasa nie gwarantowała mu nawet najniższego stopnia podium.

Wout przegrał czy Mathieu wygrał?

Wout obecny sezon przełajowy może spokojnie zaliczyć do najlepszych w jego karierze. Nigdy wcześniej tak często nie był w stanie ograć MVdP. Czasami robił to ze sporą swobodą i prawdziwym pokazem mocy. Wygrywał na dystansie, na sprincie, w piasku i w błocie. Szybciej biegał, dobrze radził sobie również na trasach technicznych, które zazwyczaj premiowały Holendra. Patrząc na przebieg rywalizacji w Hoogerheide, miałem wrażenie, że Wout nie ma zupełnie planu na ten wyścig. Mathieu atakował w oczywistych dla niego sekcjach: podjazd, bariery. Tam potrafił wygenerować niewielką przewagę i widać było, że na nogę Wouta to zdecydowanie za mało.

Dlaczego Wout będąc na prowadzeniu na ostatnich zakrętach nie zdecydował się na podkręcenie prędkości na maksa? Już sam wyjazd z ostatniej sekcji na asfalt do mety, był w stanie stworzyć kilka metrów różnicy a rozpędzony Wout jest praktycznie nie do zatrzymania. Sprint poprzedzony wolną jazdą, to woda na holenderski młyn. To zawsze promuje lżejszego i bardziej dynamicznego zawodnika, no chyba że ostatnia prosta ma ponad kilometr.

Wygląda na to, że Wout trochę przegrał na własne życzenie, niemniej wielki szacunek dla Mathieu, ponieważ ogranie Wouta będącego w takiej mocy, to duża sztuka.

Mało selektywna trasa

Mistrzostwa Świata zawsze przynosiły ciekawe rezultaty i niemal zawsze było kilka niespodzianek. Trasa w Hoogerheide takiego przebiegu nie mogła zagwarantować. Zdecydowanie brakuje tam sekcji, na których można popełnić błąd, nawet będąc w mistrzowskiej formie. Zabrakło piasku, trudnych odcinków technicznych, solidnego trawersu a zwłaszcza błota. Jednym zdaniem: nie było się, gdzie przewrócić. Co prawda było kilka błędów, jak upadek Burquier czy Pieterse. Ten drugi trochę zaważył na przebiegu rywalizacji w elicie kobiet, ale nie sądzę, że miał kluczowe znaczenie w kontekście ostatecznych rozwiązań. Za rok Tabor…więc też zapowiada się szybka jazda.

Czy Polska będzie się liczyć?

Na Mistrzostwach Świata w Hoogerheide, pojawiła się spora grupa polskich zawodników i zawodniczek. Mieliśmy nawet większą liczbę przedstawicieli, niż mocne przełajowo Czechy. Niestety nie przełożyło się to na spektakularne wyniki, a najlepszy okazał się Marek Konwa, który zajął siedemnaste miejsce w elicie mężczyzn. Od startu prezentował dobrą formę a pierwsze kilometry przejechał z najlepszą dziesiątką wyścigu. Marek zanotował również szybką rundę podczas sztafety drużynowej i już wtedy było widać, że kolokwialnie – trasa mu siedzi. Pierwszoroczna przedstawicielka U23 kobiet – Malwina Mul, zajęła dwudzieste miejsce i była szósta spośród dziewiętnastolatek.

Osobiście mam nadzieję, że w perspektywie pięciu lat pojawi się w Polsce zawodnik, który będzie w stanie rywalizować z najlepszymi. Swoje nadzieję opieram o fakt, że kolarstwo przełajowe przeżywa w Polsce chyba najlepsze chwile w historii. Bardzo dużo osób bierze udział w zawodach a w kategoriach wciąż dalekich od osiemnastego roku życia, mamy dużą konkurencję i jeszcze większą frekwencję. Tylko żeby zawodów było jeszcze więcej…

Wszystkie informacje dotyczące Mistrzostw: https://cyclocross24.com/race/world-championships/

Komentowanie jest wyłączone.