Światowe CX – Czekamy na najlepsze

Jesteśmy właśnie przed najlepszym okresem w kolarstwie przełajowym. Święta i Nowy Rok to czas, w którym ściganie odbywa się wyjątkowo intensywnie i w najlepszym z możliwych składów. Są już zatwierdzone starty największych gwiazd, a jedna z nich – Wout Van Aert, postanowił nawet przyspieszyć ten proces i wystartował już w ubiegły weekend.

Wielka trójka wraca

Jak wspominałem we wstępie, przez najbliższe tygodnie na przełajowych trasach będzie gorąco. Powrót do ścigania Van der Poela, Van Aerta i Pidcocka, to zawsze olbrzymi magnes dla kibiców. W tym okresie oglądalność zawodów zawsze jest rekordowa, a w tym sezonie inaczej nie będzie. Pomimo tego, że wszyscy z nich traktują zawody przełajowe jako formę przygotowania, głównie do wiosennych klasyków, to jednego musimy być pewni. Wszyscy będą już w na tyle dobrej formie, że trudno będzie zagrozić im w wygrywaniu poszczególnych zawodów.

Swój pierwszy triumf odniósł już Wout. Trzeba na to patrzyć jednak z dużym przymrużeniem oka, ponieważ był to weekend, w który niemal wszyscy najlepsi obrali kurs na Val di Sole. Zwycięstwo to jednak zwycięstwo. Dla Wouta chyba bardziej istotne jest zbudowanie pewności siebie i przypomnienie sobie na czym przełajowa rywalizacja polega. Jak na razie jest na dobrej drodze.

Kto najlepszy z teamu?

W poprzednim przełajowym podsumowaniu, pisaliśmy o świetnej formie teamu Treka. Tam skupialiśmy się głównie nad Thibau Nysie, ale przez ten krótki czas już sporo się pozmieniało. Na króla błotnego polowania wyrósł Pim Ronhaar. Holender wygrał już dwie edycje Pucharu Świata, a wszystkie z nich rozgrywały się w ekstremalnie trudnych warunkach. Do tej pory, tak dobrze, w tak trudnych warunkach, radził sobie tylko Wout Van Aert. Pim zaimponował wszystkim. Zaimponował siłą, ale zaimponował również dobrą taktyką i mocną głową, która jak już nie raz wspominaliśmy, w tej odmianie kolarstwa jest szczególnie ważna.

Ale czy Pim faktycznie jest obecnie najlepszy z teamu Treka? Okazuje się, że sezon życia zalicza obecnie Joris Nieuwenhuis, który jak na dzisiaj ma już dwie wygrane w zawodach Superprestige i jedną w Pucharze Świata. Ta ostatnia jest szczególna, ponieważ najnowsza i wywalczona w śnieżnych warunkach na trasie w Val di Sole. W Włoszech Holender nie dał nawet cienia szansy innym zawodnikom. Jak tylko wjechał w pierwszy śnieżny zakręt na pierwszym miejscu, tak też wjechał w ostatni zakręt przed metą. Przewaga nad rywalami była olbrzymia i lekko przekroczyła jedną minutę. Joris po raz kolejny zaimponował koncentracją i świetnymi zdolnościami technicznymi, które wyrobił sobie w BMXowym świecie, będąc jeszcze dzieckiem.

Z Lucindą trzeba się liczyć

Team Treka jest w tym roku w świetnej formie i nie tyczy się to tylko męskiej części drużyny. Swoją najlepszą formę przypomina również Lucinda Brand. Chyba trochę osobiście nie wierzyłem, że wróci do tak wysokiej dyspozycji, ale jest to wyjątkowo mocna i zawzięta kobieta. Wygrała już dwie edycje Pucharu Świata. Była najlepsza w Dublinie. Nie było na nią mocnych we Francji. Na sześć startów w tym sezonie, jej najgorszy wynik to najniższe miejsce na podium. Trzeba się z nią liczyć i być może, jest to jedyna osoba, która może obecnie zagrozić fenomenalnie jeżdżącej Fem Van Empel.

Do startów z teamu Treka, wróciła również Shirin Van Anrooij. Nie wiem do końca jakie są jej cele na ten sezon przełajowy. Widać, że nie jest w optymalnej formie i chyba jej forma do Mistrzostw Świata nie wzrośnie na tyle, żeby walczyć o jakieś większe cele.

Weekend nadciąga

Najbliższy weekend zapowiada się wyjątkowo gorący. Już w sobotę dojdzie do pierwszej ciekawej rywalizacji. Na przełajowe trasy wraca Mistrz Świata – Mathieu Van der Poel. W Herentals zjawi się również Tom Pidcock. Zawsze się zastanawiałem jakie podejście do tego, ma cała reszta stawki zawodników, którzy do tej pory stawali na najwyższych stopniach podium. Nagle spadają na drugi plan i w wielu wyścigach stanowią tylko tło dla wielkiej trójki. Osobiście nie wiem, czy ktoś jest w stanie im zagrozić, ale jak zwykle wielu spogląda w stronę Eliego Iserbyta.  Można powiedzieć, że Belg jest w dużo gorszej formie niż przez poprzednie dwa lata. Czy jest to zmiana podejścia do przygotowań i cała para jest przygotowana właśnie na zbliżający się okres? Już niebawem się o tym przekonamy.

Po sobocie czas na niedzielę i chyba najlepszą przełajową trasę, przynajmniej do oglądania. Osobiście nie widzę się na niej w formie rywalizacji, no chyba że na MTB. Namur widziało już nie jedno, a jak jest błotniście, to trasa zmienia się w prawdziwego potwora, który przez godzinę jazdy potrafi rozmiękczyć najtwardsze mięśnie. W Namur również pojawi się Pidcock i znając jego podejście do życia, jest faworytem!

Komentowanie jest wyłączone.