Wrzucanie DSXa do worka z gravelami jest zdecydowanie za proste. To rower, który powstał po to, żeby cieszyć nas jazdą. Napis na szczycie rury sterowej nie kłamie: Made for fun. Wyznacz sobie trasę i zrealizuj ją bez względu na odległość i nawierzchnie.
Co to za rower?
Jest szybki, jest wygodny, jest też nowoczesny, no i najważniejsze, wygląda bardzo dobrze w każdej dostępnej w sprzedaży wersji. Jest też tani, bo ten DSX w wersji 1, kosztuje 5000 zł, a nie jest to najtańszy model z kolekcji. Polowałem na ten model od co najmniej dwóch lat. Czasami tak jest, że widzimy dany model i wiemy, że to jest to. Wiemy, że będzie to dobre i odpowiednie do naszego stylu jazdy oraz preferencji przy wyborze nawierzchni, po której jeździmy. Jako że mam na bazie już kilka rowerów, to DSXa rozważałem w formie dojazdu do pracy, ale nie tylko. Po testach już wiem, że faktycznie do tego spokojnie się nadaje, ale lepiej jakbym do pracy miał co najmniej 30km, inaczej to trochę szkoda tego DSXa.
Made for fun
Wykorzystując ciepłą końcówkę jesieni na pierwsza przejażdżkę wybrałem się spontanicznie daleko, jak na pierwszy kontakt z nowym rowerem. 80 km w mieszanym terenie. Trochę asfaltów, trochę lasów, piaski, szutry, kilka niewielkich podjazdów. Dawno nie bawiłem się tak dobrze, nawet podczas jazdy po znienawidzonym przeze mnie asfalcie. Przejazd przez każdą nawierzchnie był czysta przyjemnością i zapewniał pełną kontrolę nad rowerem i komfort.
Wiadomo, im więcej kamieni i nierównego terenu, tym mocniej to odczujemy na kierownicy. Tutaj można jeszcze popracować nad lepszym doborze ciśnienia w oponach, ale i tak nierówności zniesiemy dużo lepiej niż na standardowej szosowo/gravelowej kierownicy. Rower jest bardzo łatwy w prowadzeniu. To zapewne zasługa wielu komponentów, ale największy ramy i szerokiej kierownicy. Bardzo dobrze przyspiesza i co ciekawe…zachęca, żeby wstać z siodła i mocniej depcąć. Przy tak dużej koronce daje to wymierne korzyści.
Dla pewnych siebie
Na DSXie nie czuje się jak pros. Pomimo drogich butów, ciuchów, okularów i kasku nikt mnie nie podziwia i nie szuka spojrzeniem. Nie obchodzi mnie to, ponieważ cieszę się jazda jak dziecko i to ja podziwiam okoliczne widoki i raz jeszcze powtórzę, jest bardzo wygodnie i odpowiednio szybko. Oczywiście DSXa możemy obciążyć wieloma sakwami, ma gwinty, całe szczęście tylko na widelcu a i tak wolałbym, żeby ich tam nie było.
Zastanawiałem się do jakiego roweru można porównać DSXa. Wydaje mi się, że największą konkurencję stanowi dla testowanego kiedyś przez nas Canyona Roadlite, z tym że Marin jest na pewno lepszy w terenie. Canyon w tym modelu jednak mocno czerpie z rozwiązań szosowych. Stawia na sztywność, dobre parametry jezdne, ale chyba nikt nie myślał podczas tworzenia tego modelu o jeździe w mniej ucywilizowanym terenie.
Już parę razy wspominałem o komforcie i wygodzie podczas jazdy. Na DSXie tak naprawdę ogranicza nas tylko nasza kondycja. Osobiście mógłbym na nim zrobić spokojnie grubo ponad 100km, w dobrym tempie, bez większego wymęczenia. Oczywiście widzę go w formie jazdy po bardziej łagodnym terenie. Nie jest to rower do pokonywania kilkukilometrowych podjazdów czy ekstremalnych zjazdów w terenie, ale to chyba każdy przyszły nabywca doskonale wie.
Geometria
Konfrontując testowany przez nas rozmiar L z moim wzrostem (180cm), pozycja na DSXie jest łagodna dla naszych pleców. Kąt podsiodłówki, zapewnia nam bardzo efektywne pedałowanie, co dla mnie było olbrzymim plusem tego modelu. Korzystając z mocnych przełożeń, często aż prosi się, żeby mocniej przycisnąć na niedługich podjazdach. W takich sytuacjach zauważyłem, że mocno się garbię, ponieważ rower przy większym napięciu ciała staje się za krótki. Wtedy warto wrócić do napisu na szczycie rury sterowej i przypomnieć sobie, że to jednak nie wyścig.
Napęd
DSX 1 wydaje się być najbardziej racjonalną propozycją z całej gamy DSXów. Kilometry spędzone na tym modelu zmieniły jednak mój pierwotny typ. Teraz już wiem, że wolałby o 100 zł droższego DSXa 2. Poniżej ‘jedynki’ jest jeszcze tańszy o 1000 zł model, którego już prezentowaliśmy podczas relacji z targów w Warszawie. Tam trochę brakuję karbonowego widelca, który na pierwszy rzut oka bardzo poprawia estetykę wyższych modeli i na pewno odpowiada też za większy komfort podczas jazdy, zwłaszcza w terenie.
Dlaczego wolałbym DSXa 2?? Wolałbym dopłacić do napędu 1×12 a i tak możliwe, że wymieniłbym ostatecznie kasetę na taka bardziej ciasno zestopniowaną, czyli 10,11-46. Przy tak dużej koronce w korbie 42T i 10 rzędowej kasecie 11-51, zmiana przełożenia daje nam dużą różnicę w kadencji. To czuć zwłaszcza na płaskim, jeszcze bardziej podczas jazdy pod wiatr. Kiedy przełożenie, na którym jedziemy jest już za lekkie, to kolejne staje się zupełnie za ciężkie. Jeśli jeździmy po bardziej pagórkowatym terenie napęd przestaje dokuczać i dużo łatwiej dobrać odpowiednie przełożenie. Możliwe jednak, że dla osób z lżejszą nogą taka konfiguracja napędu okaże się być dobrym rozwiązaniem. Podoba mi się podejście z dużą tarczą w korbie, bo zapewnia bardzo dobry obrót i na DSXie można polecieć bardzo szybko, zwłaszcza że opony grają z nami do tej samej bramki.
Opony
Opony WTB Riddler, to kolejny mocny punkt testowanego DSXa. Szybkie na asfaltach, bardzo pewne i przewidywalne oraz komfortowe w terenie. Szerokość 45 nieźle radzi sobie na bezdrożach i dobrze wgryza się w glebę. Bieżnik jest tak niski, że nie zapycha nam opon błotem. Dobrze radzą sobie nawet w gęstym piachu a na asfaltach nawet pomimo jazdy na minimalnej wartości proponowanej przez producenta (2.8 Bara), jadą płynnie, cicho i szybko. Mam tylko nadzieję, że są wytrzymałe zarówno na przebicia jak i na ścieranie.
Do miasta?
Podczas każdej jazdy na DSXie walczyłem z myślami. Czy potrzebuję taki rower? Z jednej strony czuje się na nim świetnie, ale mam już kilka innych, nie gorszych. Na dojazdy do pracy byłby świetny, ale nie wiem, czy miałbym serce skrzywdzić go błotnikami. W kontekście całorocznej, miejskiej jazdy Marin ma jeszcze jeden bardzo podobny model, który brałem pod uwagę, czyli Presidio. Ten w wersji 3 jest perfekcyjny, ponieważ napęd opiera się na pasku.
Jak ktoś tak jak ja, używa roweru bez względu na warunki to wie, że przy codziennej jeździe czasami już nie ma energii na ciągłe czyszczenie napędu. Tam ta przyjemność nam odpada. Jeśli ktoś szuka jednego roweru i wie, że będzie jeździł w terenie, to pewnie weźmie górala. Jeśli ktoś planuję jazdę po szosie, to pewnie rower szosowy lub gravelowy. Każdy kto po prostu chce jeździć na rowerze, czerpiąc garściami z dobrodziejstw okolicznych terenów, to mocno powinien rozważyć zakup DSXa.
Strona producenta: https://www.marinbikes.com/pl/bikes/2024-dsx-1