MtbCrossMaraton Daleszyce. Relacja

Może branża rowerowa przeżywa kryzys, ale na takich zawodach jak te w Daleszycach, na pewno tego nie czuć, nie widać i chyba nawet mało kogo ten kryzys tak naprawdę interesuję. Frekwencja jak za najlepszych maratonowych lat, a zawodniczki i zawodnicy w konfiguracji jak na Puchar Świata.

Jeszcze warto robić te zawody

Przypuszczam, że taki dzień jak miniona niedziela, to prawdziwy miód na serce organizatorów. Ludzie doceniają wkład i zaangażowanie w tworzenie tej serii wyścigów i z każdym rokiem startujących tylko przybywa. Nawet już kładziony do grobu dystans Master, przeżywa drugą młodość. W Daleszycach wystartowało tak wielu, że trzeba było opóźnić starty pozostałych dystansów. Co tu dużo mówić. Sam osobiście namówiłem do startów kilku teamowiczów i nie tylko i póki co nie słychać głosów niezadowolenia. Warto jeszcze robić maratony, a taka forma tras jaką przygotowuje MtbCrossMaraton, wydaje się być wręcz perfekcyjna.

Za wąskie mosty, za szerokie kierownice

Osobiście, ostatnią taką frekwencję widziałem chyba na Cyklokarpatach, gdzie mieliśmy co najmniej 6 sektorów. W MtbCrossMaraton są tylko dwa i organizatorzy mieli co robić wpuszczając ludzi do tego jedynego, lekko uprzywilejowanego. Oczywiście w sektorach każdy sprawdza każdego. Co nowego w sprzęcie, jakie ciśnienie w oponach, no i drobna asekuracja…każdy jeszcze nie jest w formie. Początek sezonu! To widać nawet po oponach, na których każdy ma więcej włosków niż na łydkach.

Start niedzielnej rywalizacji nikogo z wcześniej tu startujących chyba specjalnie nie zaskoczył. Klasyczne rozprowadzenie po asfalcie i rura w teren. Początki zawsze są nerwowe i za swoimi plecami słyszałem, że pierwsze terenowe przeprawy nie wszystkim siadły po optymalnej linii. Pierwszy piaszczysty zjazd też nie był idealny. No ale mało kto wcześniej przejechał choćby pierwsze 15 km trasy, żeby być przygotowanym na to co zaraz spotka pod kołami.

Jeśli Daleszyce w dalszym ciągu chcą tak popularyzować okoliczne tereny, to zdecydowanie muszą poczuć rowerowe trendy. Jak powstawały okoliczne mostki, jeździliśmy jeszcze na 26” aluminiowych hardtailach z kierownicą 550, plus rogi. Czasy się lekko zmieniły. Jesteśmy po wyborach, władze powinny pomyśleć o czymś szerszym albo doraźnie, wyprofilować barierki, żeby mieściły najszersze z kierownic. Takie rozwiązanie mogłoby stać się nawet niezłą atrakcją turystyczną, o której szybko usłyszałaby cała Polska.

Moje ulubione

Nie jednokrotnie wspominałem, że Daleszyce to moje TOP3 i zawsze mam tylko problem z odpowiednim sortowaniem. Czy lepsze są Kielce? Może Miedziana…? Nieważne. Jak tylko wpadam na odcinki kamieniste, to radości nie ma końca. W tym roku pierwszy raz ogarniałem trasę na fullu i w trakcie jazdy, kilkanaście razy zadawałem sobie pytanie, jak ja to robiłem kiedyś na HT?!? Ile człowiek musi poświęcić więcej energii na jazdę na sztywnym rowerze? Daleszyce nie dają odpocząć. Tam cały czas coś się dzieję i nawet jak nie ma skał, to teren, nawet ten dojazdowy do mety, potrafi dobrze wytrzepać. Przekonał się o tym jeden z naszych zawodników, który też pierwszy raz pojechał na rowerze z pełnym zawieszeniem, tyko z zablokowanym widelcem…

Nawet na fullu nie do końca skontrolowałem jeden z pierwszych zjazdów, gdzie zdecydowanie za mocno mnie wpasowało w dołek, odpowiednio obniżając zawieszenie w tylnej oponie. Później doszło jeszcze lekkie przecięcie tejże tylnej opony i przez dobre 20 km trwała walka o powietrze. Tutaj wielkie dzięki dla zawodnika, który pożyczył mi pompkę pomimo tego, że też walczył o wysokie miejsce na mecie, bez jego pomocy nie ukończyłbym zawodów.

Jednak się da

Organizatorzy zawsze zaznaczają, że nawet jak trasa jest przez zawodników wychwalana w każdym kierunku, to i tak z roku na rok wprowadzają lekkie modyfikacje. To bardzo dobry zwyczaj, a trasa zaproponowana w tym roku, zwłaszcza jeśli chodzi o dojazd do mety, dla mnie bomba! Żartując można tylko powiedzieć, że trochę szkoda, że za rok trasa znowu ulegnie zmianie. Mam nadzieję, że MtbCrossMaraton znowu wraca do najwyższego standardu znakowania tras. W tamtym roku było kilka niedociągnięć, czego nawet sam doświadczyłem. W Daleszycach trudno było zabłądzić, wszystko na najwyższym poziomie. Tak trzymać.

Horda na grubo

W Daleszycach można było spotkać bardzo duży procent całego naszego teamu. Jeszcze się rozgrzewamy i czuje, wiem, że przyjdą jeszcze lepsze wyniki. W dobrym gazie jest Michał Rozmund, który ograł wszystkich na najkrótszym dystansie. Wciąż toczę z nim walkę o przebranżowienie na dystans Fun, jak na teraz, stawia opór. Wciąż czekamy też na nowe stroje, które z całą pewnością dadzą +30 Watów na nogę. Wszystko to zapewne zaprezentujemy już w najbliższej edycji w Chęcinach, ponieważ do startu drugiej rundy MtbCrossMaraton naprawdę kawał czasu. Na pocieszenie, już w majowy weekend można się dobrze przepalić na Baba Jaga MTB, czyli pierwszej etapówce organizowanej przez MtbCrossMaraton.

Zdjęcia: MtbCrossMaraton

Komentowanie jest wyłączone.