MtbCrossMaraton Chęciny. Relacja

Było szybko! Trasa w Chęcinach nie jest łatwa. Sporo pionu, sporo też takiego, który już ciężko przepchać. Pomimo to , tempo na średnim dystansie było piekielnie mocne. Przypuszczam, że pozostałe dystanse również zostały rozegrane w ekspresowym tempie, ponieważ duża część dystansu pokrywała się również z najkrótszą trasą.

Wakacje blisko

Trasa w Chęcinach po raz kolejny przyciągnęła olbrzymią grupę chętnych na start w jednym z trzech dystansów. Generalnie ten sezon zapowiada się rekordowo, ponieważ jak do tej pory, każde zawody w których brałem udział, zmagały się z frekwencją większą niż zakładali organizatorzy. Konkurencja większa, jest się z kim ścigać, a i pogoda jak do tej pory wyśmienita.

Początek trasy ciężko opisać, ponieważ praktycznie nic nie widziałem. Wszędzie sucho, więc pyłu było sporo. Ci, którzy jechali na pierwszych pozycjach, pewnie nawet nie wiedzą co się działo na pierwszych nie asfaltowych odcinkach. Swoją drogą, też mogłem lepiej przycisnąć w pierwszej fazie wyścigu, ale tak to już mam. Słaby start, zanim silnik się rozgrzeje.

Pierwsze leśne odcinki przypominały, że wakacje są blisko. Dużo piachu, trochę taka plażowa atmosfera. Tam gdzie piach zamieniał się w ziemię, wszystko było solidnie wysuszone a najgorsze były koleiny, pozostałości po największych szkodnikach leśnych – leśniczych.

Sam do mety

Jak zwykle potrzebowałem dobre dziesięć kilometrów, żeby znaleźć swoje miejsce w stawce. Przypuszczam, że każdy ze startujących może powiedzieć dokładnie to samo. Gdy już wyprzedziłem wszystkich, których tylko mogłem wyprzedzić wiedziałem, że teraz pewnie czeka mnie solowa jazda aż do mety. No chyba, że jeszcze kogoś uda się dogonić. Pierwszy dłuższy zjazd, kilka długich, naturalnych pumptracków i okazuje się, że w lesie nie jestem sam. Początkowo myślałem o góra dwóch zawodnikach, ale jak tylko moja szyja ogarnęła większy kąt, to się okazało, że za plecami mam chyba połowę stawki najkrótszego dystansu. A nie byli to przypadkowi ludzie. Tempo wzrosło do poziomu wariackiego i trzymało przez kilka dobrych kilometrów. To duża rzadkość, że dystanse długie i ten najkrótszy, łączą się w tak wczesnej fazie ścigania, ale chyba nikt nie narzekał. Ja też skorzystałem z mocnego tempa i do ostrego zakrętu w prawo, rozdzielającego dystanse, jechałem w dobrym pociągu.

Na koniec najlepsze

Chyba trochę nie doceniłem trasy w Chęcinach. Po 2100 pionu w Wadowicach, wszystkie niższe, wartości wydają się być śmieszne. Końcówka średniego dystansu, to jednocześnie najtrudniejsza część trasy. Tutaj pojawiają się najstromsze wzniesienia. Są też długie szybkie zjazdy. Jeden z nich nawet okazał się dla mnie za szybki, względem niespodziewanych kolein, które pojawiły się zdecydowanie za niespodziewanie. Ratunku już nie było i niestety musiałem posmakować chęcińskiej ziemi. Smakowała ona solidnymi otarciami, nawet na twarzy i lekkim uszkodzeniem prawej klamki hamulca. W moje plecy wrył się jeszcze jeden zawodnik, z którym jechaliśmy przez dłuższą część dystansu. Wyjścia oczywiście nie miał i chyba też nieźle wybronił się z tej całej sytuacji. Ostatnio mnie ratował pompką w Daleszycach, a teraz zabezpieczał moje plecy. Jakbym jechał kiedyś Cape Epic, to biorę go do pary.

Cała sytuacja pewności mi nie dodała i trochę kilometrów zbierałem się do kupy, sprawdzając też czy rower cały. Całe szczęście dało się jechać i nawet ukończyć zawody. A do mety zostało sporo dobrego terenu. Końcówka trasy w Chęcinach musi się podobać. Przejazdy przez wąwozy, trudne strome podjazdy. Wyjazd na otwartą przestrzeń, z której mamy świetną panoramę na okolicę. Wszystko strasznie ładne i aż chce się jeździć. Osobiście trochę już cierpiałem na ostatnich wzniesieniach. Żel chyba trochę uratował sytuację, ale świeżości i pełnej mocy zdecydowanie już nie było. Piąte miejsce to i tak niezły wynik.

Bardzo dobrze pojechała również reszta hardej ekipy. Michał Rozmund wygrał dystans Family i obiecał, że w przyszłym sezonie przesiada się na Fun. Mnie osobiście bardzo cieszy, że jeździ na MtbCrossMaraton. Reklamowałem mu te wyścigi jako XC na długiej rundzie i chyba faktycznie poczuł, że tak dokładnie jest. Na świętokrzyskich trasach trudno się nudzić i nawet jak pionu brakuje, to i tak trasa jest świetna i bardzo terenowa.

No i na koniec Andrzej Kruszec. Drugie miejsce na średnim dystansie. W końcu poczuł moc roweru z pełnym zawieszeniem. To też pierwszy wyścig przejechany z odblokowanym widelcem. Widać, że potencjał na 1 OPEN jest!

Wyniki: https://www.mtbcross.pl/wynikiZawodow

Zdjęcia: MtbCrossMaraton

Komentowanie jest wyłączone.