MtbCrossMaraton Miedziana Góra. Relacja

To był kawał dobrego ścigania. Miedziana Góra chyba nigdy nikogo nie rozczarowała i w tym roku inaczej być nie mogło. Trasa uległa lekkiej modyfikacji, przez co stała się jeszcze bardziej wymagająca, zwłaszcza dla osób, które postanowiły przejechać więcej niż jedną rundę.

Korekta

Na ściganie w Miedzianej Górze czeka się cały rok. Niejednokrotnie wspominałem, że jest to jedna z trzech najlepszych tras w kalendarzu MtbCrossMaraton. Jest to też jedna z najlepszych tras maratonu w całej Polsce. Nietypowo, ściganie w Miedzianej Górze odbywa się na blisko dwudziestokilometrowych rundach z konkretną liczbą przewyższeń (ok 800 metrów na rundę). Tuż przed startem można było się dowiedzieć, że trasa względem lat ubiegłych uległa lekkiej modyfikacji. I w tym momencie padło: „pojedziecie koło wyciągu”, co sugerowało, że może być stromo. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że nie jesteśmy w Alpach, ale zdawałem sobie też sprawę, że wyciąg zazwyczaj prowadzony jest po najbardziej stromej części góry. Całe szczęście słońca mało, a powietrze przypomina bardziej listopad niż koniec września. Silnik się nie przegrzeje…

Słynny wyciąg

Początek ścigania w Miedzianej Górze zawsze jest nerwowy, choć jest też, gdzie wyprzedzać. Teren suchy jak pieprz, więc możliwości było wiele, jeśli tylko wystarczało siły pod butem. Kto choć raz przed startem przejechał pierwszy podjazd, to wiedział mniej więcej jak zachować się przy pierwszych przeszkodach w dół. Trzy powalone drzewa, stały się bazą do najazdu na kolejne hopy. Kto wiedział jak się tam zachować, to na samym starcie zyskał kilka cennych sekund i kilka pozycji przed kolejnymi podjazdami.

W Miedzianej Górze poza asfaltem prowadzącym od startu do lasu, mamy też ten prowadzący nas na słynne pole. No i właśnie to słynne pole zostało zastąpione w tym roku wyciągiem, też już słynnym. Jadąc tam pierwszą rundę byłem niemal pewny, że na kolejnej będzie pchanie. Bardzo duża stromizna, na granicy wytrzymałości kolan. Całe szczęście ścieżka była bardzo gładka, pomimo tego, że prowadzona po trawie. Miejscami dało się nawet choć na chwilę wstać z siodła, żeby się szybko przekonać, że nie jest to najlepsza technika na pokonanie tego podjazdu. Tylne koło szybko traciło trakcję i trzeba było aż do szczytu walczyć ze swoimi demonami.

Zahartowany

Zaraz za wyciągiem mieliśmy sporo terenu w dół z dobrym flow. Było, gdzie odpocząć, a morderczy podjazd pod wyciąg okazało się, że bardzo dobrze zahartował nogi przed kolejnymi dwoma najdłuższymi i najbardziej wymagającymi podjazdami. Osobiście lubię tę część trasy. Podjazdy może i są wymagające, ale są też ciekawe, pełne luźnych kamieni. W takim terenie jakoś zawsze lepiej mi się podjeżdża, ponieważ coś się dzieję, trzeba obierać optymalną ścieżkę i ciągle walczyć o równowagę.

Przy takiej pogodzie jaką mieliśmy w Miedzianej Górze, może dałbym radę przejechać nawet i trzecią rundę. Choć tak naprawdę, piszę to będąc już wypoczętym. Przed wjazdem na drugą rundę już czułem zmęczenie i przed podjazdem pod stok narciarski mocno obawiałem się o kondycję moich mięśni.

Która runda szybsza?

Co roku wydaje mi się, że drugą rundę w Miedzianej Górze jadę szybciej niż pierwszą. Trudno zapamiętać całe dwudziestokilometrową okrążenie po jednym przejeździe, ale jeden przejazd daje już dużo. Na pewno jechałem szybciej na zjazdach. W niektórych miejscach wiedziałem, którą stroną lepiej zaatakować dany odcinek. Wiedziałem, że przyczepność na trasie nie zaskoczy i można sobie pozwolić na więcej i mocniej docisnąć w zakrętach. Pod górę możliwe, że pierwsza runda była szybsza. W tym roku, podobnie jak w ubiegłym trochę opadłem z sił na samej końcówce, całe szczęście bez konsekwencji, ale te 42 kilometry, to nie jest łatwa traska.

Kolejny zarażony

Wspominałem w zapowiedzi wyścigu, że z każdym sezonem namawiam kolejne osoby do startu w Miedzianej Górze. Można oficjalnie powiedzieć, że mamy kolejny potwierdzony przypadek, który zapewne pojawi się również w Kielcach. Z jednej strony cieszę się, organizatorzy pewnie też. Z drugiej, gdyby nie on, byłbym o jedno miejsce wyżej w GC…

A przed nami właśnie Kielce, które po raz kolejny zamkną kolejny sezon MtbCrossMaraton. Trasa w Kielcach jest bardzo podobna w statystykach. Tam również mamy kawał dobrego terenu do ścigania i zdecydowanie nie tęsknie za latami kiedy ta trasa była grana w samym środku lata, przy ekstremalnych temperaturach. Na takie wyzwania dziesięć stopni…jak dla mnie wystarczy.

Wyniki: https://www.mtbcross.pl/wynikiZawodow

Zdjęcia: Patryk Ptak, MtbCrossMaraton

Komentowanie jest wyłączone.