Strefa MTB Sudety Jodłownik. Relacja

W wakacyjnej atmosferze wystartowała piąta edycja Strefy MTB Sudety. Trasa jak na urlopowy okres przystało, nie była specjalnie wymagająca technicznie, ale kondycyjnie nie odpuszczała.

Trasa

Pętla w Jodłowniku w stu procentach poprowadzona była w terenie. To rzadkość w maratonach MTB czego zdecydowanie nam brakuje. Od samego startu trasa pięła się lekko pod górę a z gleby niepamiętającej ostatnich opadów unosiły się chmury kurzu. Pierwsze kilometry to walka z pylicą płuc i przebijanie się między ambitnie walczącymi zawodnikami. Całe szczęście podjazd był na tyle długi, że do pierwszego zjazdu stawka ułożyła się na tyle, że nie było nerwowego wyprzedzania na zjeździe a ja przestałem kaszleć. Pomijając jeden zjazd po szerokim szutrze cała reszta była odpowiednio stroma i urozmaicona na tyle, że można było poczuć adrenalinę. Stopień trudności podnosiła wysuszona do granic możliwości ziemia, która w niektórych miejscach przypominała już głęboki piasek. Wszystkie podjazdy to szerokie szutry które z reguły są bardzo zdradliwe. Na szerokiej drodze nie widać aż tak stopnia nachylenia, przez co może się wydawać, że jedziemy wolniej niż faktycznie ma to miejsce.

Wakacje

Trasa w Jodłowniku idealnie wpisała się w wakacyjny klimat dając trochę wytchnienia od skomplikowanych stromych zjazdów czy podjazdów, na których trzeba walczyć na granicy sił w nogach. Statystyki jednak mówią co innego a 1800 metrów przewyższeń na 45 kilometrach to nie fraszka. Osobiście trasa mocno mnie wydrenowała i ostatnie krótkie podjazdy jechałem już na granicy możliwości. Przypiekające na otwartych przestrzeniach słońce również dodało swoje.

Zwiedzanie

Po raz kolejny przy okazji wizyty na Dolnym Śląsku udało nam się również zwiedzić piękny kawałek Polski. Tym razem: przepełnione sprzętem Diory muzeum w Dzierżoniowie, Zamek Grodno i przewyższający moje wyobrażenia, olbrzymi Zamek Książ. Dolny Śląsk ma w zanadrzu jeszcze masę atrakcji zlokalizowanych blisko siebie, które systematycznie odhaczamy przy okazji wyjazdu na Strefę – coś dla duszy i dla ciała. Niestety po raz kolejny nie udało mi się zjeść klusków śląskich, ale za to dostałem pierwszy mandat w swoim życiu. Jednak te ograniczenia do 40km/h mają większy sens…

Komentowanie jest wyłączone.