Mistrzostwa Świata. Val di Sole 2021

Val di Sole po raz kolejny nie zawiodło. Arena tegorocznych zmagań o koszulkę najlepszego zawodnika na świecie, spokojnie może rywalizować do miana tej najtrudniejszej kondycyjnie w całym sezonie 2021. Mówi się, że imprezy mistrzowskie rządzą się swoimi prawami…i w istocie tak też było.

Zanim MŚ

Przetarciem przed walką o tytuł najlepszego zawodnika globu, była walka na Europejskim podwórku. Serbia jako organizator imprezy, przygotowała dość ciekawą trasę w zabytkowej części Novego Sadu. Trasa była ciekawa pod względem wizualnym, ale z całą pewnością nie stanowiła dla zawodników większego wyzwania. Podjazdów niewiele, technicznych sekcji również. Największą przeszkodą było tempo. Każdy drobny błąd mógł sprawić, że o powrót do czołówki było niezwykle trudno.

Najlepiej wśród kobiet z trasą poradziła sobie Pauline Ferrand Prevot – czyli aktualna jeszcze wtedy Mistrzyni świata. Pojechała ona swój wyścig i żadna z rywalek nie była w stanie odpowiedzieć na mocne tempo Francuzki. Podium uzupełniły Holenderki: Terpstra (2) oraz Tauber (3). Sporą niespodziankę sprawiła rzadko widywana w czołówce zawodów tej rangi, Ukrainka Iryna Popowa, zajmując miejsce tuż za podium.

Od początków istnienia rywalizacji o tytuł europejski, zawsze zawody te były przez wielu zawodników traktowane po macoszemu. W tym roku inaczej nie było i na starcie zabrakło wielu z tych najlepszych. Nie przeszkodziło to jednak w dobrej, sportowej rywalizacji, która toczyła się do ostatnich metrów. Przez większość wyścigu czołówka liczyła sześciu zawodników i to oni nadawali tempo zawodom. W czołówce zabrakło niespodziewanie Ondeja Cinka, czyli jednego z głównych faworytów do tytułu. Najszybszy na ostatnim fragmencie rundy finałowej był Lars Forster, wyprzedzając kolejno: Carstensena oraz Colombo. Swoje najlepsze starty przypomniał znany z polskiego podwórka (JGB2) Anton Sintsov, który większość wyścigu rywalizował z najlepszymi a zawody ukończył na 6 miejscu.

Pierwsze w historii XCC

Zawody na krótkich rundach chyba przyjęły się na dobre. Dowodem na to są pierwsze w historii mistrzostwa w tej kategorii, które tym razem nie decydowały o sektorze startowym w sobotniej rywalizacji na pełnej rundzie. Chętnych na tego typu rywalizację nie było zbyt wielu. Większość miała w głowie wyścig główny i nie każdy odnajduje się w tej formie rywalizacji. Pojechali najlepsi oraz ci, którzy liczyli na możliwość sprawienia niespodzianki w wyraźnie okrojonym składzie.

Wśród kobiet mamy pierwszą niespodziankę. Sina Frei zdobyła tytuł mistrzowski a specjalistką w tej rywalizacji z całą pewnością nie jest. Dobra taktyka oraz atak w najlepszym momencie, dał Szwajcarce historyczny tytuł. Ograła specjalistki: Richards oraz Prevot. Osobiście od startu byłem ciekawy postawy specjalistki od przełajów Holenderki, Alvarado. Jeszcze na pierwszej rundzie była ona bardzo wysoko w klasyfikacji (top 10), później przepadła w tajemniczych okolicznościach a na liście wyników pojawił się DNF.

W rywalizacji mężczyzn…kolejna niespodzianka! Amerykanin Christopher Blevins Mistrzem Świata! Przed startem, głównym faworytem był Avancini a w wygranej mogła mu przeszkodzić chyba tylko/aż jego nienajlepsza w tym sezonie forma. Tak też się stało i przypuszczam, że wywalczone srebro dla Brazylijczyka to porażka sporego kalibru. Z dobrej strony pokazał się wracający (mam nadzieję) do dobrej dyspozycji Samuel Gaze. Przedsmak swoich możliwości zaprezentował kilka dni wcześniej w Pucharze Szwajcarii, gdzie wygrał a na starcie nie brakowało największych gwiazd. We Włoszech ukończył rywalizację na 11 miejscu, ale długo utrzymywał tempo czołówki. Dobrze na pierwszych rundach wyglądał również Bartek Wawak. Wysokie tempo musiało go jednak kosztować sporo sił i w drugiej fazie wyścigu stracił sporo, kończąc zawody na 31 miejscu.

Trasa wyścigu głównego

Runda mistrzowska została mocno przeprojektowana względem tego co znaliśmy z ubiegłych lat z Pucharu Świata. W końcu organizatorzy pozbyli się nudnej części zjazdu po olbrzymich bandach, na których prędkość w wyścigu XC była smutnie niska. Tym razem wszystkie zjazdy były szybkie, strome, dynamiczne i wymagające odpowiedniej techniki. Pod górę było co jechać a niemal wszystkie z podjazdów to bardzo ostre ścianki. Na jednej rundzie można było uzbierać 240 metrów pionu, co daje bardzo przyzwoity wynik.

Niespodzianka nr 3

Chyba mało kto stawiał na Evie Richards w wyścigu głównym. Brytyjka jest w dobrej formie, jest mocna, szybka na zjazdach, ale trasa sobotniej rywalizacji była bardzo podjazdowa a na takiej ziemi Evie zawsze traciła najwięcej. We Włoszech okazała się bezkonkurencyjna i bardzo skoncentrowana. Dopiero na ostatnich fragmentach ostatniej rundy zaczęła się oglądać za siebie. Wcześniej jechała swój wyścig i dawała z siebie maxa na każdym z podjazdów.

Zanim jednak do tego doszło to Pauline Ferrand Prevot chciała rozegrać zawody po swojemu. Płynna jazda w połączeniu z olbrzymią mocą już na pierwszym okrążeniu dały jej ponad 40 sekundową przewagę. W dodatku ugotowała zupełnie jedyną starającą się utrzymać mordercze tempo Jolandę Neff. W grupie pościgowej za Francuzką była oczywiście Richards, Terpstra, Mcconnell, Frei oraz świetnie jadąca Maja Włoszczowska. Najmocniejsza z tej grupy okazała się Brytyjka, która systematycznie odrabiała różnicę czasu nad PFP a następnie zaczęła budować nad nią przewagę, która dała jej tytuł mistrzowski.

Kolejna z mocnych to Terpstra. Zastosowała podobną taktykę i po wyprzedzeniu PFP starała się powalczyć o zmniejszenie różnicy do Brytyjki. W grupie walczącej o brąz do końca zostawały: Frei, Włoszczowska oraz Neff. Błąd na ostatniej rundzie, w jednym z najbardziej technicznym miejscu trasy, wyłączył z walki o medal Maję a rozgrzana po wyścigu XCC Frei, uporała się z bardziej doświadczoną koleżanką z reprezentacji. Piąte miejsce naszej reprezentantki to najlepszy rezultat w sezonie i za tak ambitną jazdę na tak wymagającej trasie, należą jej się największe słowa uznania! To jednocześnie ukoronowanie jej wielu lat startów na najwyższym światowym poziomie.

Kolejna niespodzianka?

W wyścigu mężczyzn zabrakło dwóch głośnych nazwisk tego sezonu: Mathiu Van der Poela oraz Toma Pidcocka. Holender zmaga się z kontuzją pleców, która daje mu w kość już od początku szosowego sezonu. Pidcock zmaga się za to z trasami hiszpańskiej Vuelty. Znając Brytyjczyka, zamieniłby ten trzytygodniowy urlop w Hiszpani na weekend we Włoszech, ale sponsorzy…

Pomimo tych nieobecności faworytów do tytułu nie brakowało. Osobiście trzymałem mocno kciuki za pechowego na wielkich imprezach Ondreja Cinka. Szybko się okazało, że złoty medal wróci do Szwajcarii. Bardzo mocne tempo jakie podyktował Nino Schurter, był w stanie utrzymać tylko Fluckiger, czyli jeden z najmocniejszych i najrówniej jeżdżących zawodników w tym sezonie. Bardzo szybko z możliwości obrony tytułu mistrzowskiego odpadł Jordan Sarrou, który ostatecznie zajął dopiero 26 miejsce. Od startu nie był w stanie utrzymać tak wysokiego tempa i nawet przez chwilę nie można było liczyć na to, że Francuzowi uda się obronić koszulkę mistrza.

Dopiero ostatnie zakręty zdecydowały o mistrzowskim tytule. Zdeterminowany Schurter pierwszy raz w tym sezonie pokonał niewiele młodszego Fluckigera, zdobywając swój dziewiąty tytuł mistrzowski! Jak można się domyślać, młodszy ze Szwajcarów nie cieszył się z drugiego miejsca. Ten sezon jest dla niego przełomowy i w końcu wyszedł z cienia wielkiego Nino. We Włoszech chciał tylko po raz kolejny w tym sezonie to udowodnić, ale spryt, doświadczenie i determinacja, była tego dnia po stronie Schurtera.

Drobne niespodzianki

Po raz kolejny kapitalny wyścig zaliczył Rumun, Vlad Dascalu, zajmując czwarte miejsce. Przyszły sezon może być dla niego jeszcze lepszy, ponieważ z wyścigu na wyścig jedzie coraz lepiej. Brązowy medal wywalczył Francuz Victor Koretzky a sporą sensację sprawił również Niemiec Maximilian Brandl, dojeżdżając do mety na piątym miejscu. Prawdopodobnie to najlepszy wynik młodego Niemca na tak poważnej imprezie oraz potwierdzenie wysokiej formy jaką zaprezentował w XCC.

Dobra formę potwierdził również Samuel Gaze. Szósty na mecie a startował z 87 numerem! Widać, że w nowym teamie są w stanie nad nim zapanować. Zazwyczaj Nowozelandczyk dobrze zaczynał wyścigi, żeby w rezultacie zrezygnować lub dojechać w ogonie stawki. Wydaje mi się, że zdecydowanie za szybko się poddawał, co było widać już nawet w kolejnych wyścigach po wielkim, historycznym triumfie w RPA.

Pełna lista wyników: https://dataride.uci.org/iframe/CompetitionResults/63921/7/

Komentowanie jest wyłączone.