Dare To Be Bukowsko. Relacja

W końcu wjeżdżamy w góry, czyli naturalne środowisko jakie znamy z tras Dare To Be Maraton. Zaczynamy również od nowości. Bukowsko pierwszy raz znalazło się na mapie zawodów i ma potencjał, żeby zostać tam na dłużej. Dopisała pogoda oraz frekwencja. Ludzie chcą się ścigać…tylko w tym sezonie na południowym wschodzie Polski imprez na takim poziomie (n.pm.) jest zdecydowanie za mało.

Trasa klasyk

Bukowsko to taki maraton z najlepszym znanym nam wydaniu. trzy dystanse: 30,60 i 80 kilometrów oraz odpowiednio: 800, 1600 i 2100 pionu. Takie statystyki sprawiają, że chce się jechać na zawody, pomimo dla wielu z nas sporej odległości i kilku dobrych godzin w samochodzie.

Osobiście jechałem dystans Half. Start zaplanowano na godzinę 11 – wszystkie dystanse. Wbijam się do przodu i ruszam za czołówką, która pierwsze dwa podjazdy jedzie bardzo mocno. Przy około 10 kilometrze odpuszczam najmocniejszych: Tomka Niedźwieckiego i chłopaków z Cyklotrener. Tworzy się przy mnie mniejsza grupa i jadę swoim tempem.

Trasa

Warunki na trasie są bardzo dobre a nawet miejscami powiedziałbym, że jest za sucho. Zjazdy miejscami są mokre i śliskie – prawdziwe MTB. Na zawody wybieram się po długiej namowie kolegi. Zniechęcała mnie odległość, ale teraz już wiem, że było warto! Dodatkowo kątem oka kontempluję świetne widoki na Bieszczady (mam nadzieję, że to one), oraz fajny malowniczy pagórkowaty krajobraz. Na trasie jest nie mniej ciekawie, tylko wysokie tempo nie pozwala na dłuższe podziwianie. Kiedyś tu wrócę…tak na spokojnie. Trasa miejscami została idealnie przygotowana. Przycięta trawa i przetarte odcinki. To lubimy, ponieważ nic bardziej nie irytuje jak puszczenie zawodów po dzikich, nigdy nie przejeżdżanych terenach.

No i wreszcie jakiś maraton z większym przewyższeniem…tak długo to jeszcze nie czekałem. Dystans Half to około 6 mniejszych i większych podjazdów, sporo różnorodnych szybkich zjazdów. Po drodze tradycyjnie już tracę na zjazdach – ta moja asekuracyjna forma jazdy. Zyskuje za to z plusem na mocnych podjazdach! Na szczytach szybki rzut oka na idealny krajobraz a widoki były tego dnia idealne.

Tokarnia

Po 30 km dojeżdżam do kilku mocnych zawodników. Przede mną uphillowa wisienka tego dnia – Tokarnia 778 n.p.m. Podjazd zaczyna się 20% mocnych, łąkowym nachyleniem, potem chwila oddechu, ale dalej po trawie. Mielimy prawie w miejscu, ale do przodu. Następnie właściwa cześć, czyli 20-30% nachylenia. Tego dnia nie rozgrzana łąka i nachylenie okazały się największym wyzwaniem. Walka z muchami, które atakowały z każdej strony również zabierała trochę energii a przede wszystkim mnóstwo nerwów.

Na końcówce podjazdu dochodzę dosłownie po poziomych korzeniach 35% chyba czołowego zawodnika, choć w głowie zanotowałem, że przede mną są jeszcze dwie osoby.

Decydujący atak…na drugą rundę

Atakuję i jeszcze przez chwilę jedziemy razem. Jeden z ostatnich podjazdów na około 5 km przed metą, kręcę mocniej…oglądam się za siebie i w końcu zostaje sam! Można powiedzieć, że już witam się z gąską, ponieważ do mety wg mojego licznika pozostało jakieś 2km. Dojeżdżam do rozjazdu, na którym duże banery i osoba z obsługi nakazują jazdę na wprost. Po krótkiej chwili zaświeca się kontrolka, czy oby na pewno jadę w kierunku mety. Dojeżdżam do bufetu, na którym mocno już zmęczony raz jeszcze pytam czy jadę dobrze.

Musiałem tego dnia wyglądać na bardzo mocnego, ponieważ szybko się okazało, że jestem na drugiej rundzie, czyli dystansie Full! Próbuje na Garminie ustawić powrót do startu, ale wydaje się, że jestem w tej części świata pozbawionej wszelkiej łączności. Poddenerwowany jadę pomału do przodu, kalkulując w głowie jak tu wrócić. Ostatecznie decyduje się zrobić najdłuższy dystans. Głowa się ostudziła i znowu jadę swoje. Niestety już bez paliwa a przed mną Tokarnia. Muchy tym razem zmobilizowały i łapię KOMa!

Melduje się na mecie Full – 1 kat. i 2 open. Dowiaduje się, że na Half byłbym pierwszy…i co tu byłoby lepsze?

Wyniki: http://maratonmtb.pl/bukowsko/wyniki/

Zdjęcia: Dare To Be

Komentowanie jest wyłączone.