Mistrzostwa Świata CX. Fayetteville

Amerykańskie Mistrzostwa Świata w Fayetteville za nami. Jak zwykle w imprezie tej rangi nie zabrakło niespodzianek, jednak nie było ich wiele. Można śmiało powiedzieć, że dla większości, zawody skończyły się w sposób sprawiedliwy. Duża w tym zasługa nie przełajowej, wiosennej i suchej aury a co za tym idzie, przewidywalnych warunków.

Znowu Fayetteville

Trasa w Fayetteville została już sprawdzona przez najlepszych na początku sezonu przełajowego. Wtedy, praktycznie każdy chciał się ścigać na amerykańskiej ziemi w formie przygotowań właśnie do mistrzowskiej imprezy. Warunki jakie wówczas panowały na trasie, to zupełnie inna bajka w stosunku do tego, co zastali zawodnicy w ubiegły weekend. W październiku mieliśmy prawdziwie przełajowe warunki w połączeniu z opadami deszczu. Koniec stycznia, to już regularna wiosna z temperaturą do 15 stopni, a trasa przypominała jazdę po asfalcie – gładko i szybko.

Warunki na trasie sprawiły, że nie wymagała ona od zawodników wybitnej techniki. Liczyła się przede wszystkim moc oraz szybkie nogi do pokonania 38 schodów. Duża moc i wytrzymałość potrzebna była zwłaszcza na długim podjeździe, na którym każdy widział szanse na zbudowanie potrzebnej do sukcesu przewagi. Z fragmentów, które sprawiały najwięcej problemów należy wymienić stromą hopkę, za którą następował zakręt o 180 stopni. Tam działo się najwięcej, a w większym tłoku powstawały różnicę między kolejnymi grupami zawodników.

Młodzi

Zarówno w wyścigu pań jak i panów U23, kandydatów do wygrania tęczowej koszulki nie brakowało. Puck Pieterse, Fem van Empel, Shirin van Anrooij, to dziewczyny które są już na tyle mocne, że są w stanie wygrać nawet zawody w kategorii Elita. Pokazały to już nie raz w tym sezonie, i to na najbardziej prestiżowych zawodach Pucharu Świata. Do tego grona faworytek należało dodać też, coraz jaśniej błyszczącą gwiazdę francuskiego kolarstwa, dziewiętnastoletnią Line Burquier. W gronie U23 spokojnie mogła startować również Blanka Vas. Ona wybrała jednak rywalizację na wyższym poziomie.

Od startu nie było wątpliwości, że niespodzianki w Fayetteville nie będzie, a wygrana przypadnie jednej z trzech holenderskich faworytek. To one rozdawały karty przez cały wyścig a najbardziej aktywna była jak zwykle Puck Pieterse. Zawodniczka Alpacin-Fenix starałą się urwać swoje rywalki i dzięki jej staraniom, większość trasy pokonała w duecie z Van Anrooij.

Walka do końca

W tle trwała walka Van Empel o powrót do czołowej grupy, a w jeszcze dalszym tle starania Burquier o możliwość walki o medal. Holenderce sztuka powrotu do grupy się udała, ale błąd na ostatniej rundzie sprawił, że stanęła na najniższym stopniu podium.

Walka o złoto rozegrała się na ostatniej prostej. W sprinterskim finiszu lepsza okazała się Puck Pieterse. Wynik jak najbardziej sprawiedliwy z perspektywy całego wyścigu i wielki szacunek dla niej, że nie starała się na ostatniej spychać rywalki na bandę. Van Anrooij jak zwykle zalała się łzami i czuję, że po raz kolejny nie były to łzy radości. Nie ma się jednak czego wstydzić i przypuszczam, że w swojej karierze jeszcze nie raz stoczy podobną walkę z tymi samymi rywalkami.

Najlepszy wyścig

Walka panów w kategorii U23, to moim zdaniem najlepszy wyścig tych mistrzostw. Na starcie pierwsze rzędy zajmowali w 90% zawodnicy belgijscy oraz Holendrzy. Jedynym niepasującym strojem do otoczenia był jeden z faworytów – Brytyjczyk Cameron Mason. Kolejnymi faworytami do triumfu byli przede wszystkim: Pim Ronhaar, Ryan Kamp oraz Thibau Nys.

Już pierwsze rundy w Fayetteville pokazały, że to będzie prawdziwa wojna belgijsko-holenderska. W ogonach tej stawki jechał Mason i wyglądał na osobę spokojną o losy rywalizacji i dającą się trochę wyszaleć przeciwnikom. Taktyka jak zwykle ta sama. Wypuszczenie zawodnika z jednego kraju i przeszkadzanie innym w pogoni. Najszybciej taką taktykę wdrożyli Belgowie, ale oczywiście na czoło wypuścili nienajlepszego zawodnika – Jorana Wyseure. To miało tylko spowodować, że to Holendrzy będą tracić siły w pogoni za uciekającym Belgiem.

Kto dogoni Wyseure

Szybko się okazało, że najbardziej zaangażowanym w pogoń był Pim Ronhaar, czyli jeden z faworytów. Reszta pomarańczowych koszulek nie nadążała za tempem grupy i Pim szybko zrozumiał, że sam tego nie naprawi. Frustracja w grupie narastała a Wyseure niespodziewanie zwiększał swoją przewagę nad faworytami.

Najdłuższy podjazd trasy w Fayetteville z każdym okrążeniem robił większe przetasowania, a w grupie goniącej Wyseure, dominującym kolorem zaczynał być ten niebieski z belgijskich koszulek. Chyba nie tak to miało wyglądać, ale trasa bezczelnie zweryfikowała formę.

Kolejnym, który ruszył w pogoń, albo włączył się do walki o złoto, był również Belg – Emiel Verstrynge. Wykorzystał rozprężenie w goniącej grupie i szybko odjechał rywalom. Pogoń starczyła mu na srebrny medal, ponieważ przewagę utrzymał Wyseure, na którego mało kto stawiał przed zawodami.

W walce o brąz zostali Nys, Hendrikx oraz Mason. Z tego grona Thibau Nys okazał się najlepszy na ostatniej prostej, co było trochę do przewidzenia. Jest on już posiadaczem koszulki Mistrza Europy U23 na szosie, a wygrał ją w identyczny sposób. Belgia rządzi w tym roku a sporo radości ma również ekipa Tormans, w której jeździ właśnie Wyseure oraz Verstrynge a także bezkonkurencyjna juniorka Zoe Backstedt.

Elita Kobiet

To miała być wielka walka między zdobywczynią Pucharu Świata Lucindą Brand i niezwykle mocną i utytułowaną Marianne Vos. Na tydzień przed zawodami w Feyetteville z powodów zdrowotnych z rywalizacji musiały zrezygnować Denise Betsema oraz Annemarie Worst. Obydwie zawodniczki spokojnie mogły włączyć się w walkę o czołowe lokaty.

Vos i Brand znają się doskonale. Znają swoje mocnei słabe strony i wiedzą jaką taktykę na wyścig te cechy wymuszają. Brand cały wyścig starała się nie doprowadzić do rozstrzygnięć na ostatniej prostej a Vos starała się, żeby tak się stało. Oczywiście najwięcej w trakcie wyścigu działo się na najdłuższym podjeździe. Nawet tam swoich sił spróbowała Vos, licząc na zmęczenie Brand. Widząc jednak szybką reakcję swojej rywalki, równie szybko odpuszczała. Walka o złoty medal rozegrała się na ostatniej prostej czym spełnił się czarny scenariusz, do którego nie chciała dopuścić Brand. Lucinda liczyła jeszcze na większą wytrzymałość ze swojej strony i zdecydowała się na długi finisz. Vos nie dała się jednak zaskoczyć i pewnie wygrała rywalizację w elicie kobiet.

Niespodzianki

Wyścig przyniósł również kilka niespodzianek. Największa, to trzecie miejsce Włoszki Silvii Persico. Jechała ambitnie całe zawody licząc na błąd lub pech jednej z rywalek. Cierpliwość i zawziętość popłaciła i wykorzystała defekt techniczny Ceylin Del Carmen Alvarado na ostatniej rundzie zawodów.

Przed wyścigiem faworytką do trzeciego miejsca byłą Blanka Kata Vas. Jej słaba dyspozycja jest również jedną z większych niespodzianek, choć drugą część sezonu ma ewidentnie słabszą.

Amerykańska publiczność jak w żadnym innym wyścigu, liczyła na medal Clary Honsinger. Amerykanka zajęła tutaj trzecie miejsce w Pucharze Świata, ale ona zdecydowanie lepiej odnajduje się w trudnych, błotnistych warunkach. Ta trasa była dla niej zdecydowanie za szybka.

Pidcock kontra reszta świata

Tak to miało wyglądać, ale reszta świata okazała się zbyt słaba na będącego w świetnej formie Brytyjczyka. Pidcock tym samym zdobył tęczową koszulkę we wszystkich kategoriach przełajowych: Junior, U23 oraz Elita. Jak zwykle, tak wielki sukces zaakcentował spektakularnym wjazdem na metę.

Brytyjczyk przygotował się do zawodów w sposób perfekcyjny, podobnie jak zrobił podczas olimpiady. Najpierw pomógł w konstrukcji Pinarello Crossisty, a rower go nie zawiódł. Zbudował dobrą formę, a nie startował od początku sezonu przełajowego. Był mocnym faworytem i wytrzymał presję. MISTRZ!

Rywalizacja w najmocniejszej kategorii pozostawiła po sobie sporo niedosytu. Osobiście liczyłem na większą dramaturgię, rywalizację i zwroty akcji. Wszystko jednak poszło zgodnie z planem a zwycięstwo Pidcocka nie było zagrożone nawet przez chwilę, odkąd zaczął budować przewagę nad rywalami. Największym przegranym w Fayetteville jest zapewne Eli Iserbyt. Belg przygotował świetną formę na końcówkę sezonu, co było widać podczas pucharowej rywalizacji. Do tego dochodziła nieobecność Wouta van Aerta oraz Mathieu van der Poela. Lepszej okazji na mistrzostwo może już nie być.

Zawiedli również pozostali faworyci, którzy mogli w jakiś sposób zagrozić Brytyjczykowi. Vanthourenhot i Toon Aerts. Poza Pidcockiem największym wygranym był aktualny Mistrz Europy Lars van der Haar. To jest jego sezon i w najważniejszej imprezie tego roku tylko to potwierdził. Niewielu na niego stawiało a patrząc na formę Pidcocka, srebro musi dla niego mieć wyjątkowe znaczenie.

Belgijski i polski problem

Brak jakiegokolwiek z Polaków na najważniejszej imprezie przełajowej w roku jest widokiem co najmniej przygnębiającym. Widzieliśmy czterdziestoletniego Estończyka i o rok młodszego reprezentanta Kostaryki. Widzieliśmy Szweda i całkiem dobrego Meksykanina. Marek Konwa, będący w świetnej formie, którą potwierdzał w Pucharze Świata, niestety…został w domu.

Brytyjczycy poświęcili zapewne dużo czasu i pieniędzy, żeby być w tym miejscu, w którym są obecnie. U nas jak zwykle nawet sukcesy Majki, Kwiatkowskiego, Włoszczowskiej i wielu innych zawodników nie odczarowały złej sytuacji. Osobiście cieszę się, że uprawiam kolarstwo tylko w formie hobby.

Na pocieszenie jak zwykle zostaje nam pocieszyć się problemami innych. Belgowie, tak przełajowy naród, praktycznie przestaje istnieć w kobiecym peletonie. Jedna juniorka (21miejsce z 24 startujących). Jedna zawodniczka U23 (11 z 23 startujących). No i dwie zawodniczki w elicie z niezłomną Sanne Cant.

Wyniki: https://cyclocross24.com/race/11286/

Komentowanie jest wyłączone.