MtbCrossMaraton Piekoszów. Relacja

Najważniejsze – w tym roku, na starcie w Piekoszowie nie pyliło. To czego obawiałem się jeszcze w środku ubiegłego tygodnia, szybko poszło w niepamięć. Tym razem pogoda postanowiła sprawdzić nasze umiejętności jazdy w prawdziwie górskich warunkach.

Padało?

Dopiero przy samym Piekoszowie zdałem sobie sprawę, że przydrożne kałuże świadczą o tym, że mogło tutaj spaść nieco więcej deszczu niż w Krakowie. Nie wiem do końca co się tam działo w dzień poprzedzający zawody, ale organizatorzy ostrzegali przed startem, że pogoda trochę popsuła nam zabawę, która była zamówiona na niedzielę. W głowie zacząłem już projekcje, jak będzie wyglądać słynny przejazd pod torami. Czy pokonać go na rowerze, pieszo czy wpław. Nawet piaszczysty początek i koniec trasy potrafił ubłocić, a przecież zazwyczaj unosił się tutaj tylko kurz.

Przez łąki przez pola

Koniec rozmyślania – ruszamy w teren. Po zbadaniu początku wyścigu postanowiłem jechać z prawej, chyba lepszej strony, ale jak to w Piekoszowie, stawka cały czas uciekała. Na dojazdowych, płaskich odcinkach chwilowy spokój i względna susza, którą uatrakcyjniały spontaniczne przejazdy przez niezapowiedziane jeziora. Dojazd do słynnego mostu i sam przejazd okazał się łaskawy dla napędu, ale najlepsze dopiero przed nami.

Zaufanie

Na dzień dobry, pierwsze metry w lesie to błoto po kostki, ale przejezdne. Później bywało różnie. Były odcinki zupełnie suche, żeby zaraz wjechać w podobne błoto do tego z początku lasu. Widać było, że temat opadów jest tutaj świeży i prawdopodobnie jakby zawody odbywały się w poniedziałek, to mówilibyśmy o zupełnie innej trasie. I tak wielki szacunek dla organizatorów, ponieważ widać było, że niektóre przejazdy powstały niedawno, żeby ominąć właśnie po opadowe rozlewiska.

Po pokonaniu najwyższego punktu trasy zaczęły się większe problemy. Tam organizatorzy przygotowali naprawdę fajne, techniczne odcinki, które niestety w takich warunkach straciły na fajności. Trudno było o zaufanie do opon i na kamieniach zmieszanych z błotem rower tańcował jak pijana baletnica. Osobiście jeden z takich odcinków zakończyłem z dłonią przyklejoną do drzewa, ale co bym nie zrobił z kierownicą, to i tak bym tam wylądował. Taki brak kontroli nie szybko przechodzi w niepamięć, dlatego w późniejszej części trasy zdarzyło się również znosić rower na stromych ściankach. Mam jednak nadzieję, że te elementy trasy zostaną na przyszłą edycję – chce to przejechać.

PathFinder

Po pokonaniu najwyższych atrakcji zrobiło się dużo łatwiej, a największą przeszkodę tak naprawdę stanowiło znalezienie najlepszej ścieżki przejazdu. Kałuże miejscami były tak obszerne, że zajmowały całą szerokość ścieżki, a jedna z prób ominięcia, zaprowadziła mnie głęboko w las. Ciężko było o wkręcenie się na odpowiednie obroty, ponieważ cały czas wpadał nam przysłowiowy kij w szprychy. Takie są jednak realia jazdy w terenie. Ten sam odcinek może stanowić różną trudność właśnie ze względu na warunki na nim panujące…i chyba dlatego też kochamy tę dyscyplinę.

Długa do mety

Piekoszów słynie też z długiej dojazdowej do lasu. Siedem kilometrów startowego dojazdu do lasu smakuje dla mnie zupełnie inaczej niż jazda w drugą stronę. Osobiście wolałbym przez te 7 końcowych kilometrów, taplać się w błocie w bardziej selektywnym terenie a dodatkowa góra, to już byłaby perfekcja.

Na mecie przeważały wrażenia z technicznej części trasy. Dla wielu stanowiło podobne wyzwanie jak dla mnie i trzeba było skonsultować kto zjechał, a kto sprowadzał. Z Hardej ekipy najbardziej zmęczony i zadowolony był Jacek Sołtysiak. Przejechał Mastera i zrobił to na niezłym poziomie. Powakacyjny Andrzej, wciąż miał w pamięci egipskie plaże i…plagi. Jedna z nich spowodowała, że pojechał na poziomie, z którego go nie kojarzymy.

Ja w ubiegłym roku walczyłem i przegrałem na finiszu m.in. z Mateuszem Romaszko. Podczas tej edycji historia się powtórzyła, ale tym razem oglądałem plecy Krzysztofa Gajdy. Jeśli już wspomniałem o Mateuszu (alias: Mateusz van der Romaszko), bo pewnie spora część z was osobiście go zna, a trudno też go nie lubić.  Trzymajcie wszyscy kciuki za jego szybki powrót na rower. Chyba nie ma w peletonie drugiej takiej osoby, która tyle potrafi podpowiadać na trasie a jazda z nawigacją głosową w MtbCrossMarataon, to czysta przyjemność. Trzymaj się chłopie!!!

Wyniki: https://www.mtbcross.pl/wynikiZawodow

Zdjęcia: MtbCrossMaraton

Komentowanie jest wyłączone.