Maraton MTB Krynica Zdrój. Relacja

Taki finał to ja rozumiem. Krynica Zdrój w końcu zapisała się złotymi literami w historii MaratonuMTB. W ubiegłym roku na drodze stanęła pogoda. W obecnym, wiele wskazywało na to, że również nie będzie łaskawa. Było jednak więcej niż dobrze, a trasa zadowoliła chyba nawet tych najbardziej wymagających.

Porozmawiajmy o pogodzie

Wrzesień plus Krynica jest tak samo ryzykownym połączeniem jak kwiecień plus Krynica. Nie wiem na czym polega fenomen tego miejsca, ale zazwyczaj dobra pogoda kończy się przed górą rozdzielającą Nowy Sącz od Krynicy. Dlatego też widząc coraz więcej kropli deszczu na szybie samochodu zbliżając się do miejsca startu, nie byłem jakoś specjalnie zaskoczony. Tym razem jednak się udało, a nawet wyszło słońce! Na ściganie pogoda zapowiadała się wręcz idealnie a jedyne obawy pozostawiał teren, który przyjdzie nam pokonać. W tygodniu trochę jednak popadało.

Nowy początek

W zapowiedzi wspominałem, że po pierwszym zjeździe skręcamy w prawo i mam nadzieję, że nikt nie wziął tego na serio, ponieważ już w tym elemencie, trasa uległa zmianie. Wydaje się że dobrze, ponieważ zjazd w lewo wydaje się być bardziej naturalny. Swoją drogą dyskusji na temat optymalnej ścieżki przejazdu tego odcinka było sporo. Okazuje się, że sporo osób wybrało prawą stronę przejazdu, która pierwotnie wydawała się łatwiejsza i mniej błotnista. Im bliżej końca tym jednak pojawia się tam coraz więcej niebezpiecznych korzeni a strona lewa zrobiła się gładka jak asfalt.

Akceptowalna forma błota

Biorąc pod uwagę całą trasę, trzeba jasno powiedzieć, że warunki do jazdy były dobre. Było bardziej sucho niż się spodziewałem, ale miejscami teren potrafił niemile zaskoczyć. Na trasie nie brakowało miejsc, gdzie teren trudno było wyczuć co trochę usztywniało na zjeździe. Odcinki bardzo suche często kończyły się większą kałużą lub rozmoczonym terenem, na którym trzeba było poszukać optymalnej ścieżki przejazdu. Jak na standardy MTB, można powiedzieć, że trasie niczego nie brakowało.

Przez łąki, przez pola

Zdecydowanie nie tęskniłem za jazdą po polach. Jedno z nich pokonaliśmy prostopadle do śladów jakie pozostawił po sobie traktor. Tam można było zgubić rytm i mocniej poczuć plecy. Nie jestem zwolennikiem jazdy po trawach, ale nawet z tego elementu dało się cieszyć. Widoki na otwartych terenach były kapitalne i odrobine mroczne, za sprawą klimatycznej, jesiennej mgły.

Test

Trasa w Krynicy to wyzwanie bardziej kondycyjne niż techniczne. Statystyki budzą respekt, dlatego tym bardziej dziwi mnie, jak można było się pokłócić już na pierwszym, asfaltowym podjeździe, mając przed sobą jeszcze taki kawał pionu na walkę. Osobiście startowałem z odległego miejsca, a ukończyłem zawody na 3 miejscu open. Jak widać czasu było wystarczająco dużo.

Większość podjazdów wymagała użycia najlżejszych przełożeń, choć na trasie udało mi się spotkać również miłośnika twardego obrotu. Jeden z ostatnich podjazdów był już chyba ponad możliwości wszystkich. Przypuszczam, że mogło tam być 30%, a mając w nogach już ponad 1500 pionu, to wartości zdecydowanie za duże. Cieszę się, że poza tym jednym odcinkiem nie było konieczności schodzenia z roweru. Lubię, jak trasa jest przejezdna i chyba większość z nas ma podobnie.

Dużo pozytywnych zmian

Trasa w Krynicy dopiero nabiera swojego ostatecznego kształtu, ale względem ubiegłego roku widać już zmiany w dobrym kierunku. Ciężko mi powiedzieć jak mocno zmieniła się sama trasa, ponieważ w sezonie 2021 zamarzłem tylko na pętli Quarter. Na pewno coś się zmieniło, ponieważ już na pierwszym zjeździe pojechaliśmy w przeciwnym kierunku jak w ubiegłym roku.

To co najlepsze zostało. Mówię tutaj o końcówce i zjeździe z Góry Parkowej. Single są świetne a jedyne co przeszkadza w czerpaniu z nich 100 procentowej radości, to już zmęczenie pokonanym wcześniej dystansem. Super, że udało się również dogadać z miastem na temat myjek – to niezbędny element w zawodach MTB.

Frekwencja na MaratonieMTB szybko rośnie i takimi wyścigami jak ten w Krynicy, uczestników powinno tylko przybywać. Widać, że nadal jest popyt na zmęczenie i ludzie pomimo rozleniwienia ostatnimi latami, nadal chcą się ścigać i sprawdzić na tak trudnych trasach. W tym kontekście na pewno trzeba będzie pomyśleć o lepszej organizacji sektorów startowych, ponieważ nawet jak zawody zaczynają się długim podjazdem, to i tak sektor zmniejszy ryzyko konfliktów i niepotrzebnych przepychanek.

Teraz czas na sen zimowy, choć na pewno nie dla organizatorów. Za sezon 2022 należą się im brawa i po cichu liczę na sezon 2023 w jeszcze bardziej ambitnej wersji. Dobrze byłoby znowu w kalendarzu zobaczyć kilka interwałowych tras, będącymi kompromisem pomiędzy taką Krynicą a Wierzchosławicami.

Zdjęcia: MaratonMTB

Komentowanie jest wyłączone.