MtbCrossMaraton Miedziana Góra. Relacja

„Wow, co za trasa!!” „Trasa Sztos” „Trasa Wypas” takie hasła najczęściej padały na mecie finału MtbCrossMaraton w Miedzianej Górze. Jak dało się zauważyć i usłyszeć, trasa jednogłośnie przypadła do gustu znakomitej większości uczestników. Naładowani pozytywną energią byli nawet ci, którzy w Miedzianej Górze startowali nie pierwszy raz.

Czas odkurzyć rower

Finał w Miedzianej był domknięciem sezonu MTB po wyczerpującej serii startów dla wielu, jednak nie dla wszystkich. Dla mnie osobiście był to pierwszy start po wieloletniej przerwie w ściganiu i jakiejkolwiek styczności z rowerem MTB.  Wiele dobrego słyszałem o Miedzianej Górze a seria MtbCrossMaraton, choć nie wysokogórska zawsze potrafiła zapewnić ujechanie się na maksa. Zachęcony przez Hordę postanowiłem podnieść rękawicę i jak to mówią: lepiej późno niż wcale, wystartować w Miedzianej.

Taktyka

Miedziana to dla kolejnych dystansów, jazda po rundach. To ma swoje plusy i minusy.  Z pozoru można by powiedzieć – nuda, ale taka konwencja pozwala zaplanować taktykę nawet w trakcie wyścigu. Odpowiednio ocenić miejsca, gdzie można zaatakować, zachować szczególną ostrożność lub płynniej pokonać niektóre decydujące o pozycji w stawce odcinki. Niby nic się nie dzieje, ale tak naprawdę, jeśli w trakcie jazdy się to analizuje, to można zmienić losy wyścigu na swoją korzyść.  Kolarstwo to jednak szachy.

Trasa

Runda w Miedzianej jest po prostu świetna, nie jest ani za krótka lub przesadnie długa. Pion jest optymalny. Nawet na dystansie Family zrobienie 800 metrów w górę na 22 kilometrach nie jest spacerkiem po parku.  Przekrój trasy to klasyczny grzebień, no i niemal wszystko po lesie. Strome podjazdy i zjazdy, ostre nawroty, trawersy, single.  Pisząc to przypominają mi się stare czasy startowe. Oceniając dziesiątki przejechanych przeze mnie tras, Miedziana z pewnością znajduje się TOP 3.  Najmniej jest tu kamieni, więc jeśli jesteśmy fanami jazdy po głazach, to czegoś zabraknie. Brak zjazdów po „telewizorach” rekompensuje w pełni przez wszystko inne co oferuje tutejsza okolica.  Zjazdy, te najstromsze, które zaserwowane zostały w Miedzianej, niczym nie ustępują trudnością trasom w górach. Na pewno nie są tak długie, ale procent banana na ustach jest taki sam.

Oznakowanie trasy nie nastręczało trudności, było czytelne i zgubić trasę było naprawdę ciężko. Jedyna sugestia, którą warto przemyśleć to zintensyfikowanie oznakowania w momencie ostrego nawrotu, kiedy następuje on po stromym zjeździe.  Myślę, że kilka osób mogło przestrzelić właściwy zjazd z uwagi właśnie na prędkość zjazdową i nagły zwrot wektora jazdy, ale o zgubieniu się mowy nie było. Bufet przeleciał tak szybko, że nawet go nie zauważyłem. Jednak jadąc więcej niż jedną pętlę możliwe, że tankowanie i coś na ząb brałbym pod uwagę.

Niech nie zgubi cię rutyna

Mając na koncie dziesiątki przejechanych maratonów w przeszłości można powiedzieć, że poza lekkim brakiem objeżdżenia na rowerze MTB nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.  Maratony w błocie i po mokrym też miałem okazje popełniać, zatem nic co zdarzyło się w przeszłości nie mogło mnie bardziej zdziwić.  O dziwo strach o poprawne prowadzenie maszyny minął bardzo szybko i płynnie wskoczyłem w starą rolę maratończyka MTB. Ułańska fantazja niekiedy ponosiła mnie zbyt bardzo więc kilka uślizgów miałem okazję zaliczyć. No, ale to nic czego bym nie znał do tej pory.  Pogoda w Miedzianej była naprawdę idealna do jazdy. Wcześniej przez kilka dni nie padało a jeszcze przed wyścigiem miałem okazję rozmawiać z kilkoma osobami o warunkach na trasie.

Jako zapalony szosowiec, obecnie stropień kondycji na trasie określam poprzez stopień suchości asfaltu, więc przyjazd do Miedzianej na gumach na suche warunki był sporym błędem. Niestety, ale rutyna gubi i coś co nam się wydaje, wcale takie nie jest. Trasa w Miedzianej Górze była naprawdę dobrej jakości, jednak brak dobrego ekwipunku w postaci właściwych opon rzutował na mojej zdolności do efektywnego ścigania i wiele miejsc musiałem traktować szczególnie ostrożnie.

Las to las, nigdy nie możesz być pewien co Cię tam czeka. Decydując się na taką przejażdżkę, powinno się być gotowym na najcięższe możliwe warunki. Człowiek uczy się przez całe życie, dlatego cieszę się, że mogłem wynieść z tego jakąś lekcję. Koledzy na mecie kiwali głowami i powiedzieli, że na takich oponach, to co najwyżej by się wybrali na szutrówkę. No cóż, to nie szosa i tutaj nie ma przelewek.

Głupota czy już zdrada?

Nie wiem, czy zdradzę swój rower szosowy. Szczerze w to wątpię, ale w drodze powrotnej do domu pomyślałem, że jednak takie rundy jak w Miedzianej tylko poprawią moją ogólną kondycję rowerową. Mimo iż jestem już z dala od jakiejkolwiek rywalizacji i nie jest istotne dla mnie miejsce w stawce, to taka forma treningu będzie urozmaiceniem. Zdecydowanie nie wykluczam, że pojadę gdzieś, gdzie jeszcze wczoraj zupełnie bym o tym nie pomyślał. Pozostaje mi tylko rozglądnąć się za mocno terenowym zestawem opon i wtedy nie będzie już wymówek.

Harda Horda

W Miedzianej Górze pojawiła się znaczna część naszego teamu a niektórzy, w tym Ja, po raz pierwszy. Jakość trasy oraz klimat imprezy być może spowoduje, że Horda częściej tak licznie będzie pojawiać się na trasach MtbCrossMaraton. Z roku na rok podnosi się jakość doboru i pomysłu na trasach. To widać, zwłaszcza z mojej perspektywy, osoby która już dawno w MtbCrossMaraton nie startowałą. Cały cykl mocno poszedł do przodu i dla entuzjastów ścigania się MTB ma w swoim menu niemal wszystko. Teraz przychodzi czas na lekki off-season, ale miejmy nadzieje, że pogoda tej jesieni zapewni jeszcze nieraz warunki do luźnego śmigania(ale nie ścigania) na rowerze. Do zobaczenia w przyszłym sezonie!

Wyniki: https://www.mtbcross.pl/wynikiZawodow

Zdjęcia: MtbCrossMaraton

Komentowanie jest wyłączone.