Przełaje z innej galaktyki

Wszystkie wyścigi, które odbyły się w okresie świąteczno-noworocznym, to idealna reklama kolarstwa przełajowego. Oczy niemal wszystkich obserwujących zwrócone były głównie na wielkie trio: Van der Poel, Van Aert, Pidcock. Faworyci nie zawiedli i to głównie dzięki nim mieliśmy zawody na poziomie, który wykracza już poza ludzkie rozumowanie.

Wout się rozpędza…

Ku uciesze belgijskich sympatyków kolarstwa, którzy szczelnie wypełnili trasę każdych zawodów, królem okresu świątecznego z całą pewnością był Wout Van Aert. Wygrane nie przyszły łatwo i trzeba przyznać, że Wout potrafi cierpieć. Rywali miał z najwyższej półki, a jego rywalizacja z Mathieu Van der Poelem, to już żywa legenda.

Wszystko zaczęło się w Mol. Tam niespodziewanie (biorąc pod uwagę przedstartowe wypowiedzi), Wout ograł wszystkich największych rywali, generując niemal minutową przewagę na mecie. Widać było, że trasa mu bardzo odpowiada, a czasy dwóch ostatnich okrążeni, to prawdziwy nokaut dla przeciwników.

Drugi dzień świąt to już Puchar Świata w Gavere, gdzie tym razem musiał uznać wyższość swojego największego rywala. W po startowej wypowiedzi przyznał, że nie czuł tej trasy i nawet przez chwile nie przeszło mu przez myśl, że może tutaj wygrać.

Wout wygrywa!!!

Wout szybko zregenerował siły i już dwa kolejne wyścigi z serii Superprestige padły jego łupem. Najpierw Heusden-Zolder, gdzie losy rywalizacji rozstrzygnęła ostatnia prosta. Tam Wout miał trochę szczęścia, ponieważ na ostatnich metrach Mathieu miał problem z butem, który szybko zakończył jego próbę sprintu.

Kolejny wyścig, to już ściganie najwyższych lotów w Diegem. Podobnie jak w Zolder, tutaj również rywalizacja szła do końca, tylko Wout na ostatnich metrach, za rywala miał tym razem Pidcocka. Jeszcze trzy okrążenia przed metą chyba nikt nie stawiał Wouta w roli zwycięscy. MVdP generował dużą przewagę w piaszczystej sekcji, a dogonienie wielkiego Holendra nigdy nie było sprawą łatwą. Ostatecznie nawet Matheiu przeholował z siłami i ostatnie okrążenie pojechał zdecydowanie nie w swoim stylu.

Ostatnim akcentem walki wielkiej trójki w 2022 roku były zawody w Loenhout. Tutaj już nie było usprawiedliwienia. Rywalizacja rozstrzygnęła się na ostatniej prostej, gdzie swoją moc pokazał oczywiście Wout. Przebieg wyścigu był bardzo ciekawy, a MVdP zrobił wszystko, żeby do sprintu o zwycięstwo nie dopuścić. Był tego bliski, ale błotnisty teren tym razem nie był jego sprzymierzeńcem, zwłaszcza na ostatnim okrążeniu.

Cisi bohaterowie

Wszystko co dzieje się za plecami wielkiej trójki, jest obecnie tylko tłem kolarstwa przełajowego. Jednak dla wielu z tych zawodników, zajmowane miejsca na mecie mają wielkie znaczenie i często są najlepszymi wynikami w historii. Świetne rezultaty w okresie świątecznym zanotował Cameron Mason. Największym sukcesem było czwarte miejsce w Loenhout, tuż za plecami najlepszej trójki. Wygląda na to, że młody Brytyjczyk obecnie jest jednym z dziesięciu najlepszych zawodników przełajowych. Jest też jednym z głównych kandydatów do Mistrzostwa Świata U23.

Jego największym konkurentem w tej kategorii jest Thibau Nys, który również okres świąteczny miał bardzo dobry. Świetnie poradził sobie z trasą w Mol, kończąc zawody na szóstym miejscu. Puchar Świata w Gavere ukończył na siódmym miejscu, wyprzedzając między innymi dziewiątego na mecie Masona.

Wśród kobiet należy wyróżnić formę osiemnastoletniej Zoe Backsted. Wyraźnie ustabilizowała swoją formę i jest coraz bliżej podium. Obecnie, to najlepsza z najmłodszych zawodniczek przełajowego peletonu.

Van Anrooij nadrabia różnicę

Pod nieobecność wracającej do zdrowia Fem Van Empel wydawało się, że tam gdzie wystartuje Pieterse, tam wygra. Wygląda jednak na to, że najlepsza forma Shirin Van Anrooij dopiero nadchodzi. Pierwsze świąteczne zawody w Mol wygrała z dużą przewagą, ogrywając m.in. Pieterse, która zdecydowanie nie miała swojego dnia. Jednak jej rywalizacja z koleżanką z teamu – Lucindą Brand pokazuje, że Shirin ma charakter i że chce wygrywać. To oczywiście wróży wiele dobrego na nadchodzące zawody, zwłaszcza na Mistrzostwa Świata. Jak pokazuje przykład mężczyzn, im więcej osób walczy o zwycięstwo tym oczywiście lepiej dla nas, widzów.

Szybkie Cervelo

Podczas noworocznych zawodów na pętli Svena Nysa w Baal, swój debiut w nowych barwach zaliczyła Fem Van Empel. Jeśli ktoś spodziewał się spadku formy związanego z upadkiem w Val Di Sole, to się mocno rozczarował. Holenderka nadal jest piekielnie mocna, a jej nowy rower – Cervelo, ekipy Jumbo-Visma, w pełni nadąża za jej możliwościami. Przed Fem stoi wielka kariera, a przejście do największej ekipy Pro Tourowej wydaje się być tego gwarancją. Jak wielka jest to ekipa, możecie się przekonać z prezentacji na sezon 2023.

Taktyka Van der Poela

Widziałem już w swoim życiu wiele wyścigów MVdP. Widziałem też sezon, w którym wygrywał dosłownie wszystko, a kibice zaczynali go nienawidzić i posądzać o zabijanie ich ukochanej dyscypliny. Taktyka Mathieu od lat się nie zmieniła i przypuszczam, że każdy zna ją doskonale. Problem zawsze stanowił fakt, jak z nią walczyć. W końcu Wout nie jest osamotniony w ściganiu niesamowitego Holendra. Możliwe, że dzięki Pidcockowi i jego woli zwycięstwa, Wout wygrał ostatnie zawody Superprestige w Diegem.

Przez poprzednie sezony MVdP przyzwyczaił do generowania przewagi rzędu 30 sekund. Przewaga pozwalała mu na swobodną jazdę z odpowiednią siłą, która dowoziła go na metę na pierwszym miejscu. W tym roku nikt nie odpuszcza. Każda próba ucieczki Van der Poela, wiąże się z pogonią ze strony największych rywali. Oni również potrafią wygenerować niezłą moc, co zazwyczaj kończy się dogonieniem Holendra, a później już bywa różnie. Mathieu jest w formie, to nie ulega wątpliwości, ale jego przeciwnicy również są.

Zbieramy punkty

Pod obecność wielkiej trójki kolarstwa męskiego, mało kto się interesuje tym, kto i na jakiej pozycji przyjeżdża za ich plecami. Trochę to smutne, ale w kolarstwie zawsze liczył się tylko zwycięzca. Wciąż dobrą formę utrzymują: Sweek, Vanthourenhout oraz Van der Haar. Dwaj ostatni z wymienionych prezentują obecnie najlepszą formę. Coraz lepiej wygląda również Iserbyt, który chyba już na dobre zapomniał o kontuzji z Val Di Sole i trochę szczęśliwie wygrał noworoczne zawody w Baal.

Sweek wciąż prowadzi w najważniejszej klasyfikacji, czyli Pucharze Świata. Przypuszczam, żewiększość z nich w obecnej sytuacji koncentruje się na zbieraniu punktów w klasyfikacjach największych przełajowych cykli zawodów, tylko zbieranie idzie trochę wolniej niż wcześniej. Pełna pula niemal zawsze zarezerwowana jest dla WVA, MVdP czy Thomasa Pidcocka.

Brand wraca do formy

Już trochę odzwyczaiłem się od widoku Brand na podium, a przecież jeszcze rok temu wygrywała niemal wszystko. Wiele wskazuje na to, że jej forma na Mistrzostwa Świata znów będzie mistrzowska i będzie jedyną zawodniczką, która zagrozi młodej fali świetnych kolarek. Okres świąteczny w jej wykonaniu był bardzo dobry. Jak zwykle start w jej wykonaniu do najlepszych nie należy, ale ponownie zyskuje na dystansie. Pokaz mocy i umiejętności technicznych dała podczas zawodów w Gavere. W odbierającym radość z jazdy błocie, czuła się świetnie i jako jedyna byłą w stanie zagrozić przez chwilę świetnej tego dnia Van Anrooij.

Wyniki: https://cyclocross24.com

Komentowanie jest wyłączone.