DareToBe Maraton Mtb Bukowsko. Relacja

Dawno już nie byłem na południowym wschodzie Polski. Trzeba przyznać, że tamtejsze rejony mają coś w sobie i od zawsze kojarzą mi się z wakacyjną beztroską na wsi. Cisza, spokój, mało ludzi i bezkresne, niezalesione pagórki, po których w ten weekend przejechała pokaźna grupa kolarzy górskich.

Najważniejsza jest rozgrzewka

Jaki profil by nie był zaplanowany na miniony weekend, to i tak tematem numer jeden, była pogoda. Oczywiście znam osoby, które w takiej saunie czują się dobrze, jednak większość, wolałaby niedzielną temperaturę, ale w wersji przez pół. Osobiście, bardziej obawiałem się tego, że to właśnie pogoda mnie pokona, niż zaplanowane na średnim dystansie przewyższenia.

Wspaniałomyślnie odpuściłem rozgrzewkę, mając w perspektywie sześć kilometrów podjazdu, od samego startu. Zawsze podkreślam, że tego typu start zawodów jest najlepszą opcją z możliwych. Tym razem również nerwówki na starcie nie było i przez wspomniany dystans, chyba każdy znalazł swoje miejsce w szeregu. Po rozgrzewce przyszedł pierwszy zjazd, który w połączeniu z wyraźnie odczuwalnym tego dnia wiatrem, trochę schłodził nogi i przebudził przed kolejnym podjazdem, który prawdopodobnie był najtrudniejszym na całej trasie.

Patrząc na przedstartowe analizy i wykresy wiedziałem, że ten odcinek będzie bardzo wymagający. Dodatkowo, podjazd prowadził po trawach w pełnym słońcu, co brzmi jak scenariusz najgorszego snu. Długo nie walczyłem. Szybko się zorientowałem, że ten odcinek dla mnie lepiej przejść pieszo i z perspektywy całej trasy, drugi raz zrobiłbym tak samo. Nie mniej, wielki szacunek dla tych, którzy pokonali go w siodle.

Zakręt z niespodzianką

Po pierwszej dawce pionu i kilku zjazdach, przyszła pora na najbardziej malowniczą część trasy, przez łąki i pola, w asyście wyraźnie poddenerwowanych much. Na tych odcinkach można było się nieźle rozpędzić i aż szkoda było naciskać na klamki hamulca. Widoczność dobra, tylko miejscami wyższa trawa przykrywała podłoże ścieżki. Jedna taka sytuacja, skończyła się dla mnie upadkiem. Nie przewidziałem, że na tak szybkim łuku wewnętrzną stroną zakrętu, będzie konkretny rów z wodą. Sytuacja raczej nie do wyratowania nawet przez Pidcocka, ale przynajmniej upadek był miękki i można było się szykować do kolejnej wielkiej góry na trasie.

Tym razem w stu procentach asfalt! Taki widok to rzadkość, zwłaszcza na Dare To Be Maraton. Prosta po horyzont, trzymała cały czas dość wyraźną stromiznę i nie jeden na tym podjeździe wyraźnie przesadził z siłami. Dodatkowo to chyba tam najbardziej dokuczały muchy, dla których nawet materiał nie stanowił przeszkody przed ugryzieniem.

Koszmar kolarza

Ostatni duży podjazd na trasie dystansu Half, to chyba największy koszmar kolarza górskiego. Szeroki, kamienisty, sypki, coś na wzór wyschniętej rzeki i to stromej rzeki. Gdzieniegdzie wystawały jakieś pozostałości asfaltu, który dawał choć odrobinę przyczepności. Na hardtailu, ten odcinek musiał stanowić olbrzymie wyzwanie, jeśli nawet w pełni odblokowany full, miał tutaj problemy z trakcją.

Na trasie zaczęło się pojawiać coraz więcej zawodników z najkrótszego dystansu, a to zawsze znak, że meta jest blisko. Tego dnia wypiłem dużo więcej niż zazwyczaj, zjadłem banana, żel, czego też zazwyczaj nie robię. Wylałem na siebie butelkę wody na każdym bufecie. Cały ten mix, już pod koniec skręcał mi żołądek, plus do tego trzeba doliczyć i tak co najmniej dwa razy ciarki z powodu przegrzania. Całą trasę jechałem z nastawieniem przetrwania, bez większych wyścigowych zapędów. W upale zdecydowanie nie jestem sobą i nawet Snickers tego nie naprawi. Ale jeśli nikt się nie pomylił i faktycznie byłem najszybszy na dystansie Half, to wypada się cieszyć.

Tak naprawdę, każdy kto wystartował i ukończył niedzielną rywalizację, był zwycięzcą. W naszym klimacie bardzo łatwo o usprawiedliwienie się pogodą. Za ciepło, za zimno, za wietrznie. Takie wyścigi zdecydowanie hartują człowieka i budują charakter. Tereny z pogranicza Beskidu Niskiego i Bieszczad, są naprawdę świetny miejscem na maraton w starym, dobrym stylu. Osobiście nie zawsze chce mi się jechać aż taki kawał drogi, ale jak już się zdecyduję, to trudno żałować wyboru. To zupełnie inny, bardziej dziki świat. Dokładnie taki jaki lubię.

Wyniki: https://maratonmtb.pl/bukowsko/wyniki/

Zdjęcia: Dare To Be Maraton MTB

Komentowanie jest wyłączone.