Dwa lata planowałem ten artykuł i dwa lata z rzędu odwiedzałem okolice Świeradowa, żeby to co napisze było jak najlepsze. Jeśli szukacie na lato miejsca, gdzie można pojeździć solidne MTB, to trudno w tym kontekście nie zaproponować właśnie okolic Świeradowa. Żeby wycisnąć z niego maksa, warto mieć już niezłą formę.
Polska TOP
Od kilku lat głoszę tezę, że najlepsze trasy MTB są w Polsce, a konkretnie na Dolnym Śląsku. Widziałem już kilka zagranicznych bikeparków, oczywiście nie wszystkie, ale wszystkie mają wspólną cechę. Austria, Włochy, Francja…tam mamy już solidne góry i mając w perspektywie jazdę MTB i pokonywanie tych gór w siodle, to nie zawsze takie myśli są przyjemne. Osobiście lubię jak coś się dzieje na rowerze a trasy interwałowe spełniają moje upodobania w stu procentach.
Dolny Śląsk, to właśnie idealna baza na tego typu jazdę. Nie mamy tam aż tak stromych gór, a jeśli nawet są, to ilość ścieżek, które powstały tylko z myślą o rowerach jest ogromna. Już opisywaliśmy Glacensisy, które tworzą olbrzymią siatkę szlaków rowerowych w okolicach Ziemi Kłodzkiej. Do tego mamy szlaki rowerowe Strefy Sudety. Bikepark w Srebrnej Górze, który może jest bardziej skierowany w stronę Enduro, ale szlak podjazdowy jest najlepszy w całej Polsce, a ambitni na zjazdach też sobie poradzą. Do tego wisienka na torcie – Rowerowe Olbrzymy, również przez nas temat był poruszany i to bezapelacyjnie top topów. Jakby komuś było mało, to zaraz za granicą Czesi też mają kilka ciekawych miejsc z najsłynniejszymi Rychlebskimi Ścieżkami.
Baza
W roku 2021 pierwszy raz spróbowałem pojeździć w okolicach Świeradowa Zdroju. Wtedy jeszcze tempo nie było na takim poziomie jakbym chciał i wiedziałem, że tam trzeba wrócić i ogarnąć to po swojemu. Minął rok i Świeradów po raz kolejny znalazł się na mojej wakacyjnej mapie.
Sama miejscowość jest dość specyficzna, ponieważ chodząc po samym mieście już można zrobić sporo pionu. To wiedziałem już z pierwszego wyjazdu, dlatego bazę wypadową planowałem najwyżej jak się dało. Udało się w okolicach wieży widokowej, skąd i tak na dzień dobry, czekał mnie niedługi asfaltowy podjazd…ale dochodzący nawet do 24%. Później już tylko las i znacznie bardziej przyjemne podjazdy, po wąskich, rowerowych singlach.
W stronę Czech
Będąc przy wieży widokowej, bardzo łatwo dostać się w okolicę wyciągu pod Stóg Izerski, a tam tak naprawdę wszystko się zaczyna. Dla mnie najważniejsze było przejechanie pełnej pętli, która kończy się w czeskim Novym Mescie, ale nie tym pucharowym…tylko Pod Smrkem. Całość trasy, to rowerowe, jednokierunkowe single, które po stronie Polskiej są bardziej ambitne i zdecydowanie bardziej wymagające. Zwłaszcza północna część, czyli ta powrotna, wymaga większych umiejętności i spotkamy tam sporo kamieni.
Strona Czeska jest dużo łatwiejsza i idealnie nadaje się na hardtaila. Prawdopodobnie jakbym mieszkał w okolicy, to po jakimś czasie runda by mnie nudziła. Ma ona jednak idealne parametry, żeby się dobrze zmęczyć i nieźle bawić. Blisko 1200 metrów pionu i 54 km jazdy po singlach…więcej niż kusząca propozycja. Oczywiście wszystko zostało dopracowane w każdym detalu. Miejscami mamy bandy ułatwiające nam szybkie pokonanie zakrętów. Podjazdy są poprowadzone w ten sposób, żeby dało się to pokonać z siodła, a gdzie trzeba, tam trawersujemy parokrotnie zbocze góry. Nie jest to jednak typowy Bikepark. Cały teren zachowuje swój dziki, leśny klimat, tylko taki idealny na rower.
Myślę, że Świeradów spokojnie mógłby reklamować te miejscówkę w stylu: Zadowolenie gwarantowane, albo zwrot pieniędzy. Wiem, że nie byliby z końcem roku pod kreską.
Jak dla mnie, trasa o której wspominam, to ponad trzy godziny jazdy. Mam nadzieję, że jest niewiele osób, które zrobią to szybciej, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Oczywiście jest to świetny teren do poćwiczenia i zrobienia ambitnej rundy w dobrym czasie. Jeśli ktoś chce, może to jechać nawet i cały dzień. Na trasie, po stronie Czeskiej mijamy nawet schronisko, gdzie można się napić czeskiego piwa lub coś zjeść. Mnie taki pit stop zawsze rozmiękcza nogi, ale z pewnością są tacy, którzy lepiej to zniosą.
Zajęcznik
Na północ od wspomnianego już startowego wyciągu pod Stóg Izerski, mamy też dobry teren do jazdy MTB. Trasa nazywa się Zajęcznik i ma kilkanaście kilometrów. Licząc dojazd singlami z okolic wieży i powrót, wyszło 26 km. To trochę takie rowerowe przedszkole i dobra pętla, żeby spróbować swoich sił w okolicznym terenie. Nie mamy tam skomplikowanego terenu, a oczywiście wszystko zostało przygotowane z myślą o rowerach. W tym samym miejscu można również pospacerować czy pobiegać, a trasy te nie kolidują ze sobą.
W Izery
Nie samymi singlami człowiek żyje. Czasami można zrobić coś mniej ambitnego, jak na rower górski, albo dobrego na rower gravelowy. Takich tras w okolicy również nie brakuje, a większość koncentruje się na wschód od Świeradowa. Jeśli pokonamy pierwszą przeszkodę i wyjedziemy na odpowiedni pułap, to później zostaje nam tylko przyjemna jazda, po w miarę płaskim terenie. Pierwszy podjazd potrafi zmęczyć opony MTB, ponieważ większość to asfalt, później jest już bardziej terenowo, ale wciąż gładko.
Widoki są niesamowicie ładne i to chyba o każdej porze dnia, bez względu na warunki. Tras szutrowych jest cała masa i tylko od naszej wyobraźni zależy, gdzie pojedziemy i ile kilometrów zrobimy. Osobiście zawracałem w okolicach Jakuszyc i przez przypadek odkryłem kolejne single MTB, o których istnieniu wcześniej nie wiedziałem. Okazały się świetne, a zostało jeszcze kilka dni wakacji.
Szklarska Poręba
Single track nr 14, znajdujący się po zachodniej stronie Szklarskiej Poręby, chyba nie jest aż tak rozreklamowany, ale spokojnie można powiedzieć, że jest cichym bohaterem. Bardzo fajny i odpowiednio ambitny, przypominający trochę to co najlepsze, czyli Rowerowe Olbrzymy. Znajdziemy tam sporo ciasnych nawrotów, zarówno w górę jak i w dół, a niektóre sekcje można dobrze polecieć. Widoków tam nie znajdziemy, no może poza jednym miejscem, ale jest to typ trasy, na której trzeba się bardziej koncentrować na tym, gdzie i po czym jedziemy. Mam nadzieję, że skoro ten singiel jest czternasty, to w okolicy powstanie jeszcze co najmniej trzynaście innych, podobnych. Wtedy będę tam stałym gościem w wiosenno-letnim okresie.
Jak wspominałem we wstępie, Dolny Śląsk bez wątpienia zaspokoi kolarsko każdego bikera, a zwłaszcza tych, którzy nie lubią korzystać z wyciągów. Osobiście uważam, że ciężko o lepszy teren do jazdy i wyżej stawiam te tereny względem zagranicznych bikeparków. Lubię odwiedzać Bielsko, lubię Zawoję. Wciąż mam nadzieję, że w okolicach Myślenic powstanie…coś. Wyjazd w okolice Dolnego Śląska, to jednak coś na wzór zabrania dziecka do wesołego miasteczka – dobra zabawa gwarantowana.